Lew-Starowicz o seksie

 

Profesora Zbigniewa Lwa-Starowicza zna prawie każdy. Od lat udziela się w mediach tłumacząc, przekonując i opisując rzeczy, które niektórzy chcieliby trzymać za drzwiami alkowy. Dla niego – lekarza od seksu – miłość fizyczna jest najnormalniejszą, najzwyklejszą strefą życia człowieka. Dlatego mówi o niej otwarcie jak o jedzeniu czy spaniu.

Co jest największym problemem Polaków w łóżku?

Dla znanego seksuologa odpowiedź jest prosta: to, że nie umiemy ze sobą rozmawiać, artykułować swoich potrzeb, pragnień czy lęków. Jak słusznie zauważa Lew-Starowicz problem zaczyna się już w samym języku, w którym brak neutralnych określeń dla określenia samego miłosnego aktu jak i intymnych części ciała.
W języku polskim mamy do czynienia ze zwrotami rodem z kliniki albo z rynsztoka. Bardzo mało jest określeń neutralnych, przyjemnych dla naszego ucha. A przecież ten język ma opisywać bardzo przyjemną część naszego życia.

Ale, co zauważa prof. Lew-Starowicz, problem języka to także problem wstydu. Po prostu sfera ludzkiej seksualności jest tematem tabu. Wstydzimy się go, unikamy. Dzieje się to zarówno na poziomie ogólnospołecznym jak i na poziomie kochających się par.


Problem ten dotyczy szczególnie nieco starszych ludzi, którzy operują dziwną niejasną terminologią utrudniając maksymalnie komunikację z drugą osobą. Określenia: „nie jestem mężczyzną”, „nie mam żadnej przyjemności”, „moja jest ze mnie niezadowolona”, „w dole mnie swędzi”, nie ułatwiają nam sztuki kochania.

Jak uważa Lew-Starowicz, o tym, czy jako ludzie dorośli potrafimy mówić o seksie w sposób jasny, decyduje sposób, w jaki wychowano nas w domu rodzinnym, a potem w szkole.

W tradycyjnym polskim domu seks to temat tabu. Jeśli ktoś nie poznał terminologii dotyczącej seksualności człowieka w procesie wychowania, to nawet jeśli będzie potem czytał artykuły na temat seksu, i tak nie będzie potrafił rozmawiać o seksie wprost, nawet z własnym partnerem.Brak umiejętności rozmawiania o seksie ma złe skutki. Bardzo wiele małżeństw w Polsce rozpada się z powodu nieudanego życia seksualnego. Można na ten temat przez jakiś czas nie rozmawiać, ale jeśli widać, że między partnerami zanika życie seksualne, trzeba coś z tym zrobić.

Barierą w naszych rozmowach o seksie jest tradycja.

Tradycyjne wychowanie. Właśnie traktowanie seksu jako tematu tabu. Z jednej strony seks jest tabu w domu rodzinnym. Z drugiej - Kościół kreuje atmosferę grzechu wokół seksu. A jeżeli coraz rzadsze są kontakty seksualne, to nasz partner czy partnerka może zainteresować się kimś innym.

Jak podkreśla profesor Lew-Starowicz, seksuolog jest nierzadko pośrednikiem w przekazie informacji między partnerami.

Często w gabinecie zdarzają się sytuacje w takim stylu: kobieta zwraca się do partnera z pytaniem: „Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś, chociaż jesteśmy ze sobą już piętnaście lat?!”. Taką informację można było spokojnie przekazać, ale partnerzy nie rozmawiali ze sobą. Nie ma w Polsce nawyku, żeby usiąść i na temat seksu porozmawiać.

Na szczęście nieco lepiej „językowo” wypadają ludzie młodzi, którzy także w tych kwestiach korzystają z otwarcia naszego społeczeństwa po 89 roku. Ludzie młodzi, studenci bardziej ochoczo zabierają się do samego seksu jak i rozmawianiu o nim. Pomaga im w tym również pewne rozluźnienie twardych zasad tradycyjnej moralności, następujące pod wpływem m.in. przemysłu rozrywkowego.

„Medialny” seksuolog zauważa, że zmienia się także moralne nastawienie młodych ludzi do seksu. W skali społeczeństwa 60% deklaruje, że uprawia seks z miłości lub innego bardzo intensywnego uczucia, 30% natomiast przyznaje się, że kieruje nimi zwykła ciekawość. Wśród studentów sytuacja jest bardzo zróżnicowana. Istnieją bardzo liczne, prężnie działające środowiska duszpasterstw akademickich lub innych organizacji religijnych. Oni stanowią jeden biegun. Drugi biegun, to ci, którzy narkotyzują się, stale zmieniają partnerów, urządzają balangi erotyczne, nie mówiąc o tym, że są studenci, którzy się prostytuują. Niedawno jeden z moich pacjentów
z trzema studentkami ze znanej warszawskiej uczelni pojechał na grupowy seks do Londynu – mówi profesor Lew-Starowicz. – Zafundowali sobie tygodniowe seks party. One miały narzeczonych i gwarantowały, że bardzo ich kochają... Nie można więc jednoznacznie określić, że środowisko studenckie jest takie czy takie. Jest bardzo duże zróżnicowanie.

Studenci stanowią też awangardę osób używających środków antykoncepcyjnych. Zdecydowana większość z nich jakąś antykoncepcję stosuje. Najgorzej jest w środowisku drobnomieszczańskim, gdzie edukacja seksualna jest na niemalże zerowym poziomie. Młodzi ludzie wstydzą się kupić prezerwatywy lub najzwyczajniej nie wiedzą o istnieniu środków antykoncepcyjnych. Chłopcy nie poczuwają się do obowiązku zadbania o tę sferę, a dziewczyny są zbyt uległe i bezgranicznie ufają swoim partnerom.

Według Lwa-Starowicza to właśnie młodzi ludzie z wielkich miast będą najlepszymi odbiorcami nowoczesnych produktów antykoncepcyjnych. Jego słowa potwierdza fakt, że to właśnie wśród studentów (a raczej studentek) już bardzo rozpowszechniły się plastry hormonalne. W dużych miastach ich noszenie nie jest wstydliwe, jest nawet trendy. Jeśli chodzi
o antykoncepcję w Polsce, to przede wszystkim decyduje o niej wskaźnik ekonomiczny – twierdzi seksuolog. – Wszystkie metody dostępne finansowo są używane. Ich komfort lub uciążliwość jest dopiero na drugim planie. Względy estetyczne nie są najważniejsze. Decyduje cena.

 
Polityka Prywatności