Student NEWS - nr 5 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia

John mieszkał na farmie leżącej na kompletnym odludziu, o kilkanaście mil od
najbliższej siedziby człowieka. Pewnego razu postanowił zrobić porządki w swym
ogrodzie. Ale nie miał sekatora, wybrał się wiec po niego do swojego
najbliższego sąsiada. Ponieważ dzielił go od niego szmat drogi (John szedł
piechota) facet z nudów zaczął po drodze kombinować jak to będzie gdy już
dojdzie do kumpla...
"Ja powiem "cześć" a on się zapyta co mnie sprowadza. Wiec powiem mu, ze chce
pożyczyć sekator. On się pewnie zapyta po co mi sekator. Wiec ja mu powiem, ze
to nie jego interes. No to on powie, ze jak sekator jest jego to chce wiedzieć
po co go pożyczam. Wiec ja jemu powiem..."
No i John pokłócił się sam z sobą. I gdy po paru godzinach dotarł do celu to aż
się gotował ze złości. Załomotał pięścią w drzwi. Sąsiad otworzył.
- O, cześć stary! Co cię sprowadza?
- W DUPIE MAM TWOJ SEKATOR!!! - wrzasnął John i zawrócił do domu.

.            

Tak to robią w USA

WALENTYNKI

CMOK, czyli Całkiem Miła Okazjonalna Komercja

Edyta Wojewnik jest studentką Uniwersytetu Warszawskiego. Ponad rok temu postanowiła zrobić sobie przerwę w nauce i wyjechać za granicę jako Cultural Care Au Pair. Zamieszkała w Nowym Jorku na Brooklynie, gdzie zajmowała się dwójką dzieci. Do jej obowiązków należało przygotowanie podopiecznym śniadań, posiłków do szkoły i kolacji. Ponadto odprowadzała i przyprowadzała dzieci ze szkoły oraz przedszkola, a także z zajęć dodatkowych. W wolnym czasie Edyta uczęszczała na Uniwersytet Nowojorski, gdzie spędzała na wykładach około 15 godzin tygodniowo.

Oto, jak Edyta wspomina Walentynki spędzone w USA - ojczyźnie popularnego obecnie i u nas Święta:

Komercja
Dla mnie ten dzień ma troszeczkę zbyt komercyjną oprawę, aczkolwiek jest mi zawsze bardzo miło, kiedy dostaję milutką karteczkę od Walentego. Owa komercyjność przybiera gigantyczne rozmiary w USA. Udekorowane jest wszystko: domy, sklepy, szkoły, kawiarnie, restauracje, a nawet ulice. Całe miasto ocieka dekoracjami z serduszek, zakochanych króliczków i różowych niedźwiadków. Nietrudno też znaleźć odpowiedni drobiazg bliskiej osobie: czekoladki w kształcie serduszek, baloniki z nadrukami, czy kubeczki z logo Walentego.

Małe, a cieszy
Miałam okazję być w czasie Walentynek w Nowym Jorku i obserwować to wszystko z bliska, będąc uczestnikiem całego "widowiska". Dzień zaczął się od przemiłej wymiany prezencików między mną a ludźmi u których mieszkałam. To jest niesamowite, jak takie drobne upominki poprawiają humor i polepszają samopoczucie na cały dzień. Amerykanie generalnie są narodem bardzo otwartym, a w ten dzień można to było odczuć ze zdwojoną siłą. Od zaprzyjaźnionego sklepikarza, pana na poczcie, listonosza usłyszałam miłe życzenia walentynkowe tuż po obowiązkowym i entuzjastycznym "how are you". Z jednej strony może się to wydawać trochę powierzchowne i puste, jednakże każdemu robi się miło, gdy widzi uśmiechniętą twarz i słyszy miłe słowa. 14. lutego czułam, że nie jest to zwykły dzień.

Ale kwiatek!
Najmilej jednak zrobiło się, gdy głowa rodziny - Alan, wracając z pracy przyniósł wszystkim kobietom
w domu po olbrzymim bukiecie kwiatów. To było coś niesamowitego, moje zdumienie nie miało granic, zwłaszcza, gdy wiedziałam, że Amerykanie są oszczędni w dawaniu kwiatów.
To był jeden z najmniej spodziewanych prezentów w moim życiu i oczywiście przez to jeden z najmilszych. Walentynki to jedno z najbardziej wyrazistych świąt w Stanach Zjednoczonych. Nie ma osoby stąpającej po tym świecie, która nie znałaby Dnia św. Walentego. Osobiście nie znam żadnych powodów, dla których nie miałabym świętować Walentynek. Według powszechnie panującego powiedzenia świąt nigdy nie ma za dużo, a do świętowania każda okazja jest dobra.

Jestem przekonana, że rok w Stanach w ramach programu Cultural Care Au Pair wpłynął na całe moje życie. Poznałam język angielski w zadawalającym stopniu. Pozwala to mi wykonywać pracę, o której marzyłam - lektora języka polskiego dla cudzoziemców. Teraz jestem osobą odważną, przedsiębiorczą, nie boję się ryzyka, potrafię na wiele rzeczy spojrzeć z innej perspektywy.