Student NEWS - nr 5 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia

-Dlaczego ksiąaz Rydzyk wyjechał do Niemiec?
-Bo usłyszał w radiu że prokuratura ściga najbogatszego Polaka w kraju.

.            

Kto obroni cyberprzestrzeń?

Hakerzy skuteczni, choć mający blade pojęcie o systemach operacyjnych, wirusy działające jak hakerzy, spam rozsyłający się jak wirusy - Internet stał się w 2002 roku wyjątkowo niebezpiecznym miejscem. Nie ma dobrych wiadomości - ten rok będzie jeszcze gorszy.

Internet ostatnich miesięcy "wzbogacił się" o kilka nowych zagrożeń, a parę starych problemów przybrało rozmiary niemal biblijnych plag. Z pewnością przebojem 2002 roku był wirus Klez. Pojawił się w kwietniu i niemal natychmiast stał się najszybciej rozpowszechniającym się "mikrobem" wszech czasów. Klez, jeśli zainfekuje komputer, potrafi wyłączyć zainstalowane na nim oprogramowanie antywirusowe. Rozsyłając się e-mailem, wykazuje spory spryt, gdyż w polu nadawcy umieszcza losowo wybrane dane z książki adresowej, utrudniając ustalenie rzeczywistego ogniska choroby. Pojawiają się naśladowcy, wykorzystujący w swoich wirusach oryginalne technologie Kleza. Co więcej, dotychczasowe plagi zdają się krzyżować ze sobą, tworząc zabójcze mutacje, takie jak wirusy szpiegowskie, hakerskie czy spamowe.

Królicza płodność
W latach osiemdziesiątych głównym kanałem dystrybucji danych były dyskietki. Tempo rozprzestrzeniania było bardzo powolne. Dziś królują wirusy pocztowe. Ich dominacja nie potrwa jednak długo. Szybko rośnie liczba ataków wirusowo-hakerskich. Jest to wzbogacenie wirusa o mechanizmy mające na celu odbezpieczenie systemu. Zdaniem specjalistów z Network Associates nasilenie takich zjawisk wkrótce przewyższy skalę zagrożeń wynikających z popularności "robaków" pocztowych. "Co półtora roku skraca się o połowę czas między pojawieniem się groźnego Firewall Gatelock - popularny wśród użytkowników Neostradywirusa a epidemią na skalę światową" - wskazuje Piotr Błażewicz z McAfee Security.

Proszę sobie sformatować dysk!
Oprócz niebezpiecznych programów po Internecie krążą też dowcipy. Jeden z nich wyjaśnia mechanizm działania "wirusa tanzańskiego". Ma on postać e-maila, w którym można przeczytać: "Jesteśmy bardzo początkującymi informatykami z Tanzanii i nie umiemy jeszcze programować. To jest nasz wirus manualny. Roześlij ten list do wszystkich znajomych, a następnie sformatuj sobie dysk C:. Dziękujemy za współpracę". Ten absurdalny żart ma więcej sensu, niż mogłoby się wydawać. Od wyrafinowanych technik programistycznych groźniejsze są stosowane przez twórców "mikrobów" sztuczki socjotechniczne. "Nie brakuje bezczelnych speców, którzy rozsyłają e-maile z wirusem. W tekście listu czytamy, że w załączniku znajdziemy nową, rewelacyjną szczepionkę, lecz by zadziałała ona poprawnie, musimy wyłączyć wszystkie posiadane systemy antywirusowe" - mówi Paweł Ratyński z Panda Software.
Jeśli więc w swojej skrzynce pocztowej znajdziesz list, który jest "wyjątkową okazją", "całkowicie za darmo" i oferuje coś, co "musisz mieć", to w 80 przypadkach na 100 właśnie dostałeś wirusa. Pozostałe 20% to codzienna porcja reklamowych śmieci. Za swoisty spam należy też uznać hoaksy, czyli fałszywe alarmy. Teoretycznie są one niegroźnie irytujące, ale często namawiają do usunięcia rzekomo zarażonego pliku, który bywa niezbędny do działania systemu. W ten sposób stajemy się ofiarą... wirusa manualnego. Choć może się to wydawać nieprawdopodobne, wiele osób nabiera się na takie triki. Ba, nie brakuje naiwnych, którzy dają się zwieść jeszcze bardziej absurdalnym ofertom.

TEMPO ROZPOWSZECHNIANIA SIĘ WIRUSÓW
wykres - infekcje na godzinę w szczycie epidemii"Mikroby" są nie tylko coraz skuteczniejsze, ale także coraz trudniejsze do wytępienia - nadal można się zarazić Code- Red czy Nimdą.
źródło: McAfee Security

"Pół królestwa oddam..."
Manualny "wirus tanzański" pozostaje jedynie tworem z dowcipów, natomiast wirus nigeryjski, choć w działaniu oparty na podobnej zasadzie, jest jak najbardziej realny. Ma on postać listu od afrykańskiego wojskowego, który deklaruje, że dysponuje milionami dolarów i potrzebuje pomocy w dyskretnym przetransferowaniu ich poza granice swego kraju. W zamian za udostępnienie konta i załatwienie niezbędnych formalności rzekomy oficer gotowy jest podzielić się fortuną. Istnieje wiele wariantów tego wyłudzenia, ale co ciekawe, większość oszustów rzeczywiście mieszka w Nigerii. Ofiarami padają głównie Amerykanie. Jeśli taka praktyka będzie się szerzyła w dotychczasowym tempie, w 2003 roku cwaniacy wzbogacą się o dwa miliardy dolarów, a "manualny wirus" stanie się... drugą pod względem dochodowości gałęzią gospodarki Nigerii.

Dyskretna podwyżka cen
"Ostatnio plagą są też dialery, które osobom korzystającym z Internetu zmieniają konfigurację modemu, tak by nieświadomie łączyły się poprzez numer 0-700..." - wskazuje Paweł Ratyński. Naraża to internautów na wysokie rachunki za telefon, a co gorsza, nasze doświadczenie pokazuje, że TP SA nie ma zamiaru uwzględniać reklamacji osób, które padły ofiarą tego typu oszustw.

PORADNIK JAK PRZEŻYĆ W INTERNECIE

Można ustrzec się przed większością niebezpieczeństw związanych z korzystaniem z Sieci, przestrzegając kilku zasad:
1. Zainstaluj program antywirusowy i regularnie uaktualniaj bazę sygnatur.
2. Zainstaluj firewall i utrzymuj go szczelnym, instalując wszystkie łaty do niego.
3. Sprawdź skanerem pobranym z http://grc.com/, jak bardzo podatny na atak włamywaczy jest Twój komputer.
4. W Outlooku i Outlook Expressie wyłącz okno z podglądem wiadomości.
5. Nie wierz w cudowne oferty szybkiego i łatwego wzbogacenia się.
6. Sprawdź, czy nie masz zainstalowanego spyware'u, np. aplikacją Ad-aware pobraną z witryny www.lavasoftusa.com.
7. Nim prześlesz anonimowy e-mail, zastanów się, czy jest on wart przeczytania.
8. Nie instaluj programów niepewnego pochodzenia.
9. Czytaj komunikaty przeglądarki, a nie akceptuj wszystkiego w ciemno!

Hakować każdy może...
By stworzyć wirusa, nie trzeba umieć programować. Istnieją kreatory z graficznym interfejsem użytkownika, które początkującego cyberwandala prowadzą za rękę, umożliwiając mu "złożenie" nowego "mikroba". Wystarczy kilka razy kliknąć myszką i wirus gotowy. Podobnie zresztą wygląda sprawa z włamaniami na serwery. Kiedyś włamywacz był specem od systemów operacyjnych, znającym na wylot każdą nieudokumentowaną funkcję czy lukę. Wdarcie się do cudzej maszyny było żmudną robotą, wymagającą poświęcenia czasu i wykazania się niemałymi umiejętnościami. Dziś większość sieciowych wandali korzysta z tzw. exploitów (aplikacji automatyzujących przełamywanie zabezpieczeń i wymagających do obsługi niewielkiej wiedzy).

Bezpieczeństwo po polsku
Choć wszyscy zgodnie podkreślają, że świadomość zagrożeń związanych z Internetem w polskich firmach rośnie, to jednocześnie wskazują, że nadal jest bardzo niska. Brak skutecznych mechanizmów bezpieczeństwa nie jest jedynie wewnętrzną sprawą firmy. Jeśli stanie się ona ogniskiem epidemii, instytucje, które zostaną zarażone, mogą żądać od takiego "roznosiciela" wysokiego odszkodowania. To właśnie spotkało zakład, którego pracownik "dla zabawy" wysłał wirusa swemu zatrudnionemu w banku koledze. W efekcie padła sieć bankomatów w całym kraju, a działalność banku niemal została sparaliżowana.

Przegrywamy tę wojnę
"Wykrywa się ułamki promila twórców wirusów" - mówi Piotr Błażewicz. Codziennie natomiast odkrywa się kilkanaście nowych "szkodników". By zarazić się częścią z nich, wcale nie trzeba już korzystać z MS Outlooka - wystarczy kliknąć niewłaściwy odsyłacz. "W ostatnim czasie podział zagrożeń na wirusowe i niewirusowe staje się coraz bardziej umowny. Nie tak dawno za sprawą Love Lettera zaczęliśmy się bać przesyłek pocztowych, teraz ryzykowne jest korzystanie z FTP, IRC-a, czatów, popularnych komunikatorów internetowych, grup dyskusyjnych, a nawet przeglądanie stron WWW. Czy już czas wyciągnąć wtyczki z serwerów i zamknąć ten Internet?

Piotr Dębek
Magazyn komputerowy CHIP

CHIPLUTOWY CHIP JUŻ OD 23. STYCZNIA W TWOIM KIOSKU
 
PRENUMERATA CHIP-A TEL. /71/ 7823205, 7823206
MAIL: PRENUMERATA@VOGEL.PL