Student NEWS - nr 3 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia
Wchodzi Lepper do księgarni, a ekspedientka go pyta:
-Co? Pada?
.            

ZAKOCHANY W SGH - wywiad

z Jackiem Polkowskim, człowiekiem, którego biuro zarabia dla SGH kilkadziesiąt tysięcy zł miesięcznie

Biuro Promocji SGH to mała, ale bardzo zyskowna agencja reklamowa -Musisz kochać SGH. Byłeś założycielem gazety studenckiej "Magiel", członkiem samorządu studenckiego, senatorem uczelnianym. Później zaproponowano ci pracę na uczelni,
a ty się zgodziłeś.
- Tak, muszę przyznać, że naprawdę głęboko zakochałem się w tej uczelni.
- Co teraz robisz?
- Moja obecna praca to tak naprawdę trzy odpowiedzialne funkcje. Jestem rzecznikiem prasowym i stoję na czele uczelnianego biura prasowego, jednocześnie jestem szefem Biura Informacji i Promocji, które zajmuje się marketingiem uczelni oraz informacją wewnętrzną i zewnętrzną, no i wreszcie odpowiadam za największą w tej części miasta powierzchnię reklamową, na którą składają się niezliczone nośniki informacji zlokalizowane we wszystkich budynkach SGH.
- Jak i kiedy zostałeś rzecznikiem?
Naprawdę głęboko zakochałem się w tej uczelni- Tę datę będę pamiętać do końca życia 15 lipca 1999 roku, czyli dzień, w którym przypadają urodziny mojej żony. Ówczesna pani rektor, profesor Janina Jóźwiak, pod koniec swojej kadencji zaproponowała mi funkcję rzecznika uczelni. Miałem wówczas już kilka propozycji pracy. Wybrałem tę, bo od początku czułem, że jest to niesamowite wyzwanie, a jednocześnie kontynuacja tego, co robiłem do tamtej pory.
- Co dostałeś w spadku po swoim poprzedniku?
- Nic. Martwe biuro wypełnione zakurzonymi sztucznymi kwiatami i stosami zupełnie nieistotnych papierów. Żadnych podstaw do rozpoczęcia jakiejkolwiek działalności. Na przykład baza mediów składała się z kilkunastu pozycji i nie było w niej ani jednej stacji telewizyjnej! Krótko mówiąc, zacząłem od zera.
- Jak oceniasz warunki pracy swojego biura na uczelni?
- Z perspektywy kilku lat widzę, że nasza praca mogłaby być bardziej efektywna, gdyby zasady działania tej instytucji były inne. Uczelnia jest wybitna, ma niesamowity potencjał, natomiast jej administracja i struktura wymaga głębokich zmian.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nasze biuro nie jest powszechnie lubiane, bo stwarzamy bardzo dużo pracy innym jednostkom. Wymagamy rzetelności i terminowości. A niestety wielu pracowników administracji nie zna tych pojęć. Oddajesz jakieś materiały do zaktualizowania z terminem dwumiesięcznym, a otrzymujesz je po pół roku i to po kilku awanturach.
- A jak układają się stosunki z rektorem?
- Są urocze! Rektor jest wymagający aż do bólu i nie zasypuje nas pochwałami, ale kiedy powie, że coś zrobiliśmy nieźle, to oznacza, że zrobiliśmy to naprawdę perfekcyjnie. Rektor jest nie tylko moim szefem, ale również wzorem do naśladowania i mam nadzieję, że mogę tak powiedzieć jednym z najlepszych przyjaciół.
- A z samorządem i organizacjami studenckimi układa ci się dobrze?
Biuro Promocji SGH (właściwie to jego 50%)
- Muszę przyznać, że jest różnie. Głównie dlatego, że w ubiegłym roku przejęliśmy kontrolę nad reklamą
w murach uczelni i stąd problemy. Jesteśmy jednak otwarci na bezpłatne udostępnianie organizacjom możliwości reklamowania się firm, które uczestniczą w ich projektach. Wystarczy, że odpowiednio to uzasadnią. Przykładem są AIESEC i NZS.
- Rozumiem, że stworzyłeś biuro, które zarabia dla uczelni pieniądze?
- Tak. We wrześniu mieliśmy ponad 50 tysięcy zł brutto przychodu, głównie ze sprzedaży powierzchni reklamowej i wystawienniczej. Staliśmy się taką małą, ale bardzo zyskowną agencją reklamową.
- Czy jesteś zadowolony ze swoich zarobków?
- Praca przez 8 godzin dziennie przekłada się na nieco ponad 2000 zł na rękę. Do tego dochodzą zlecenia realizowane w nadgodzinach. W efekcie tak naprawdę pracuję po 12-14 godzin dziennie. Wiem, że gdzie indziej zarobiłbym nawet 10 tysięcy, jednak więź z uczelnią jest silniejsza niż pęd za zyskiem.
- Ile osób pracuje w twoim biurze?
- Obecnie razem ze mną jest to 8 osób, a zaczynaliśmy w dwójkę.
- Jakim jesteś szefem?
- Bardzo wymagającym aż do przesady, a czasem także nieznośnym. Jeśli słyszę w biurze, że od 10 minut rozmowy nie są związane z pracą, to wkraczam do akcji. Ale w zamian walczę o zarobki swoich pracowników. Myślę, że jest to uczciwe.
- Słyszałem, że sam radzisz sobie ze składem folderów, informatorów
i innych różnych publikacji, czy to prawda?
- Zgadza się, robię to osobiście. Sądzę, że uczelnia sporo na tym zaoszczędza, ponieważ na rynku za godzinę pracy grafika płaci się średnio 80 zł netto. Gdyby foldery składała jakaś agencja, to i tak musiałbym jej asystować, a to już byłoby marnotrawienie czasu i pieniędzy.
- Jeśli powiesz jeszcze, że sam tworzysz, projektujesz i wykonujesz uczelniane strony internetowe, to nie uwierzę.
Rzecznik prasowy SGH sam przygotowuje foldery i informatory
- Częściowo to prawda. Jeszcze do niedawna główne podserwisy tworzyłem osobiście. Na szczęście od października tego roku nasi informatycy przejęli techniczną część aplikacji, a moje biuro zajęło się częścią merytoryczną.
- Masz czas na rodzinę?
- Jest ciężko, ale sobie radzę. Ostatnio moja równie zapracowana żona podrzuciła mi córeczkę o szóstej wieczorem do biura. Jak wychodziłem o północy ze śpiącym w wózku dzieckiem, to portierzy patrzyli na mnie z niedowierzaniem.
- Co byś zrobił, jakbyś dostał
100 000 zł?
- Przebudowałbym całkowicie recepcję SGH. Dosłownie byłoby to szkło, metal, monitory ciekłokrystaliczne, najnowocześniejsze nośniki informacji, no i dwie miłe panie. Ludzie odchodziliby z recepcji, ciągnąc po ziemi szczęki. I wtedy od razu wiedzieliby, że są na terenie najlepszej uczelni ekonomicznej w Polsce.
- Zmieściłbyś się w kosztach?
- Słynę z tego, że znajduję wykonawców robiących "po kosztach". Na pewno jeszcze by mi zostało, a wówczas dofinansowałbym moich pracowników. Obecnie średnia pensja zasadnicza w moim biurze to 1 200 zł 1 600 zł brutto. Są oczywiście jakieś dodatki, ale tak naprawdę to nic w porównaniu z zakresem obowiązków. Marzę o dniu, w którym w SGH ludzie będą oceniani i wynagradzani według efektów pracy.
- Dzięki za rozmowę i powodzenia!

rozmawiał Sergiusz Dobosz