W numerze m.in.
Opinia
Studenckie Życie
Moda
Świat Komputerów
Gospodarka bez tajemnic
Świat Nauki
Zdrowie
Muzyka
Różności
Turystyka
Finanse
Kultura
Humor dnia
Tańcząc hrabina puściła baką: .
-Panie hrabio wolałabym, aby to pozostało między nami. Hrabia odpowiada: -A ja wolałbym żeby się rozeszło. |
Dylematy wyboru
Logika podpowiada,
że ludzie, którzy mają
duży wybór, są się
szczęśliwi. Badania
wykazują jednak, że
jest wręcz odwrotnie Nigdy wcześniej Amerykanie nie mieli tak dużego wyboru w tak wielu dziedzinach. Do pewnego stopnia możliwość ta wzbogaca nasze życie, wydaje się więc logiczne, że skoro wybór jest dobry, większy będzie jeszcze lepszy - ci, którym zależy na nieskończonej mnogości opcji, mogą z nich korzystać, a ci, dla których nie ma ona znaczenia, mogą po prostu zignorować te 273 rodzaje płatków zbożowych, których nigdy nie spróbowali. Nowe badania sugerują jednak niedwuznacznie, że od strony psychologicznej założenie to jest zgoła błędne. Choć z pewnością korzystniej jest mieć jakiś wybór, więcej nie zawsze oznacza lepiej. Wyniki te są spójne z trendami obserwowanymi w skali makro. Oceny poziomu zadowolenia z życia dokonywane przez przedstawicieli nauk społecznych - Davida G. Meyersa z Hope College czy Roberta E. Lanea z Yale University - wskazują, że poszerzaniu się możliwości wyboru i wzrostowi zamożności towarzyszy w USA i większości innych bogatych społeczeństw spadek zadowolenia z życia. Choć produkt krajowy brutto wzrósł w ciągu ostatnich lat w Stanach Zjednoczonych ponaddwukrotnie, odsetek mieszkańców określających się jako "bardzo szczęśliwi" zmalał mniej więcej o 5% czyli około 14 mln osób. Co gorsza, nigdy wcześniejw historii tylu obywateli USA nie cierpiało na kliniczną depresję. Oczywiście, nikt nie uważa, że za spadek zadowolenia z życia odpowiada tylko ten jeden czynnik, ale wiele badań wskazuje, że eksplozja możliwości wyboru odgrywa tu ważną rolę. Wygląda więc na to, że w miarę jak społeczeństwo się bogaci, a ludzie zyskują więcej możliwości robienia tego, na co mają ochotę, stają się mniej szczęśliwi. Dlaczego tak się dzieje? Przeprowadziłem niedawno wraz ze współpracownikami badanie, które wyjaśnia, dlaczego wiele osób odczuwa przygnębienie, kiedy mają większy wybór. Na początek przyjęliśmy rozróżnienie między "maksymalistami", którzy zawsze starają się podejmować najlepszą możliwą decyzję, i "pragmatykami", którzy decydują się na rozwiązania "wystarczająco" dobre, niezależnie od tego, czy mogą istnieć lepsze. Opracowaliśmy m.in. skalę "maksymalizacji" - zestaw stwierdzeń, takich jak "nigdy nie zadowalam się produktem numer dwa", pozwalających ocenić skłonność do poszukiwania najlepszych rozwiązań. Następnie poprosiliśmy kilka tysięcy badanych, by określili w skali od 1 do 7, w jakim stopniu te twierdzenia odpowiadają ich zachowaniom. Oceniliśmy także poziom zadowolenia badanych z podejmowanych decyzji. Nie zdefiniowaliśmy ostrej granicy między maksymalistami i pragmatykami, ogólnie jednak osoby, których średni wynik jest wyższy od 4, uważamy za maksymalistów, osoby ze średnią poniżej 4 - za pragmatyków. Badani, którzy osiągają w teście najwyższe wyniki - skrajni maksymaliści - porównują więcej produktów, zarówno przed zakupem, jak i po, a podjęcie decyzji, co kupić, zabiera im więcej czasu. Kiedy pragmatyk trafia na produkt spełniający jego wymagania, przestaje dalej szukać. Natomiast maksymalista wkłada mnóstwo wysiłku w czytanie informacji na opakowaniach, przeglądanie magazynów konsumenckich i testowanie nowych produktów. Poświęca również więcej czasu na porównywanie własnych decyzji o zakupach z decyzjami innych. Oczywiście, nikt nie da rady wypróbować wszystkich opcji, ale maksymaliści do tego dążą, a zatem wraz ze wzrastająca liczbą możliwości podjęcie decyzji staje się dla nich coraz większym wyzwaniem. Co gorsza, kiedy już dokonają wyboru, nie dają im spokoju rozwiązania, których nie mieli czasu sprawdzić. W rezultacie, choć mają większą niż pragmatycy szansę na podjęcie obiektywnie trafniejszych decyzji, rzadziej odczuwają z tego powodu zadowolenie. Kiedy rzeczywistość zmusza maksymalistów do kompromisu - zakończenia poszukiwań i dokonania wyboru - odczuwają głównie żal z powodu niewypróbowania pozostałych możliwości. Odkryliśmy również, że skrajni maksymaliści najmniej cieszą się rezultatami swoich wysiłków. Kiedy porównują się z innymi ludźmi, nie znajdują większej przyjemności w stwierdzeniu, że dokonali lepszego wyboru, natomiast dużą przykrość sprawia im odkrycie, że wybrali gorzej. Są bardziej narażeni na odczuwanie żalu po dokonaniu zakupu, a jeżeli nabyty produkt okaże się rozczarowaniem, upływa więcej czasu, nim odzyskają dobry humor. Mają także większą niż pragmatycy skłonność do rozpamiętywania i analizowania swoich decyzji. Czy wynika stąd, że maksymaliści są mniej szczęśliwi niż pragmatycy? Sprawdziliśmy to, dając badanym do wypełnienia kwestionariusze pozwalające w wiarygodny sposób ustalić wskaźnik zadowolenia z życia. Zgodnie z przewidywaniami osoby osiągające wysokie wyniki na skali maksymalizacji są mniej zadowolone z życia, wykazują mniej optymizmu i większą skłonność do depresji niż osoby o wynikach niższych. Okazało się, że badani o rekordowych wynikach na skali maksymalizmu plasowali się na pograniczu depresji. Barry Schwartz w majowym numerze
Lot dzięki Słońcu Reklamy na niebie |
||