Student NEWS - nr 16 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia
Przychodzi Atarowiec do spowiedzi i mówi:
- Tępiłem commodorowców, torturowałem, zabijałem...
- Ty tu przyszedłeś spowiadać się czy chwalić?
.            

Zadbany pecet

Profilaktyka zapobiegania niepotrzebnym reinstalacjom
Przysłowie mówi: lepiej zapobiegać chorobom, niż je leczyć. Zasada ta sprawdza się także w przypadku Windows - poświęcenie systemowi odrobiny uwagi wydatnie zmniejsza "szanse" na reinstalację.

Profilaktyka
Na czym więc polega zapobieganie "chorobom" Windows? Na rozsądnej prewencji naturalnie. Co ciekawe, najczęściej nie wymaga ona stosowania jakichś nadzwyczajnych środków - w porównaniu do codziennej higieny są to czynności odpowiadające regularnemu myciu zębów czy odpowiedniemu do temperatury zewnętrznej ubieraniu się. Ale podobnie jak w codziennym życiu, także tych operacji musimy się nauczyć. Źródłem takiej wiedzy może być rodzic czy książka, my zaś proponujemy dalszą lekturę niniejszego tekstu. Jeśli zastosujemy się do przedstawionych niżej poleceń, możemy zapomnieć o reinstalacji - o czym świadczy choćby mój domowy Windows XP, "nie ruszany" od czasu premiery, czyli od prawie 3 lat.
Bądź grzeczny!
Tak można chyba w skrócie podsumować czynności "higieniczne", służące do utrzymania Windows w dobrym zdrowiu. W ich skład wchodzi zalecenie: "Nie śmieć", czyli nie instaluj 10 programów shareware’owych na godzinę. A jeżeli już musisz to robić, dokładnie po nich posprzątaj, czyli używaj dobrego de instalatora. Wiadomo od dawna, że procedury deinstalacyjne wielu programów są mocno niedoskonałe - aplikacje pozostawiają po sobie pliki lub wpisy w Rejestrze. O ile tzw. problem "DLL hell" został już w Windows XP w znacznej części rozwiązany (przypomnijmy: chodziło o nadpisywanie bibliotek systemowych potrzebnych do działania Windows przez zbiory nowo instalowanych programów),o tyle "śmiecenie" niepotrzebnymi "deelelkami" pozostało. Zajmują one miejsce na dysku, co - jak się niebawem przekonamy - nawet w dobie stugigabajtowych dysków ma znaczenie. Do czyszczenia Rejestru warto wykorzystać specjalny program - może to być na przykład WinDoctor z pakietu NortonSystemWorks. Ale uwaga - każdą aplikację tego typu trzeba uważnie kontrolować i nie wolno pozwalać na jej całkowicie automatyczne działanie. Może się bowiem zdarzyć, że skutki działania programu czyszczącego będą odwrotne do zamierzonych. Ale po co właściwie zajmować się Rejestrem? Otóż ta centralna baza danych Windows jest bez przerwy odczytywana przez system, zatem zmniejszenie jej rozmiaru ma duże znaczenie. Tym większe, że zbiory te ulegają fragmentacji - klucze usuwane z Rejestru pozostawiają "dziury" ,które warto raz na jakiś czas usunąć, spowalniają bowiem wyszukiwanie w Rejestrze. Tu też użyjmy odpowiedniego narzędzia - np. Registry Cleanera. Zaawansowani użytkownicy powinni się zaś zaopatrzyć w dobry edytor Rejestru. Nic bowiem nie zastąpi czujnego oka gospodarza - jeśli wiemy, jakie programy instalujemy, możemy sprawować niemal całkowitą kontrolę nad Rejestrem, jakiej nie zapewnią nam żadne programy czyszczące. Podstawowe funkcje zaawansowanego edytora Rejestru to przede wszystkim wyszukiwanie z wynikami podawanymi w postaci listy oraz opcja "undo", czyli możliwość cofnięcia ostatnio wykonanego działania. Cech tych brakuje, niestety, narzędziu dostarczanemu wraz z systemem. Naturalnie i nim możemy się posługiwać, jednak należy to robić z najwyższą uwagą - jedno naciśnięcie klawisza za dużo może oznaczać konieczność...reinstalacji właśnie. Jednym z najlepszych edytorów jest Resplendent Registrar, który notabene, zawiera również narzędzie do defragmentacji Rejestru.
Defragmentacja? Ależ tak!
Jednym z najbardziej zaniedbywanych elementów Windows jest system plików. Oczywiście, najlepiej byłoby, gdyby nie ulegał on fragmentacji. To niekorzystne zjawisko jest jednak rzeczywistością i udawanie, że ono nie występuje, nic nam nie da. Defragmentujmy więc nasz system plików w miarę często - zwłaszcza te partycje, które są najczęściej używane. Warto przy tym pamiętać, że z defragmentacją jest troszkę podobnie jak ze sprzątaniem - im częściej to robimy, tym mniej czasu nam to zajmuje. Nie namawiam naturalnie do maniakalnego uruchamiania defragmentatora co parę godzin - jeśli nie przeprowadzaliśmy zbyt wielu operacji dyskowych, wystarczy robić to kilka razy w tygodniu, maksymalnie raz dziennie. Czym defragmentować? Można wbudowanym narzędziem - jest ono wprawdzie dość ascetyczne, ale w zastosowaniach domowych sprawdzi się doskonale. Osoby przywiązujące szczególną wagę do kwestii defragmentacji mogą zaopatrzyć się chociażby w Diskeepera - doskonały (i w edycji domowej stosunkowo niedrogi) program do defragmentacji, oferujący między innymi udoskonaleniami na przykład bardzo wygodną funkcję defragmentowania tylko w tych chwilach, gdy włącza się wygaszacz ekranu.
Bądź "trendy"
Możemy skorzystać z funkcji automatycznego uaktualniania lub samemu pamiętać o regularnym zaglądaniu do witryny Windows Update. Pamiętajmy, że nawet w tym pierwszym przypadku nie oddajemy systemu we władanie nieznanym siłom - każdorazowo zostaniemy poinformowani o nowym uaktualnieniu i zapytani, czy chcemy je zainstalować. Jeśli nawet nie lubimy nadmiernie tego procesu, pozwalajmy przynajmniej na instalowanie łatek określonych mianem krytycznych - Microsoft przyznaje takie etykietki raczej niechętnie, jeśli więc ją zauważymy, sprawa naprawdę jest poważna.
Cofnąć czas
Załóżmy, że oto przed chwilą zainstalowaliśmy Okienka. Pełna reinstalacja to nie tylko "posadzenie" systemu operacyjnego. Przyjmijmy zatem, że już w pełni odtworzyliśmy nasze poprzednie środowisko pracy (zazwyczaj trzeba na to poświęcić sporo czasu - co rusz bowiem przekonujemy się, że zapomnieliśmy o jeszcze jednym multimedialnym kodeku czy małym narzędziu, którego używamy wprawdzie tylko raz na tydzień, jest ono nam jednak niezbędnie potrzebne). Wszystko pięknie skonfigurowane, szybciutko działające...Aż chciałoby się zakrzyknąć za poetą: "Trwaj chwilo! Jesteś piękna!". Nie zatrzymamy wprawdzie czasu, możemy go jednak...cofnąć. Nie jest to sprawka żadnej magii, a czystej technologii, zwanej "tworzeniem obrazów", czyli zapisywania stanu dysku lub partycji, który możemy przywracać dowolną liczbę razy. Jeśli zatem utworzymy obraz naszej systemowej partycji zaraz po reinstalacji, będziemy mogli wrócić do takiego stanu w ciągu dosłownie minut, a nie godzin, jak to ma miejsce w przypadku pełnej reinstalacji.
Technikalia
Dla niektórych osób tworzenie obrazów dysków wydaje się zajęciem trudnym lub przynajmniej mało zrozumiałym. Tak jednak nie jest - jeśli tylko zdamy sobie sprawę z podstawowego ograniczenia tej technologii, wszystko staje się jasne. Otóż obraz to nic innego jak kopia - owszem, wykonana w specyficzny sposób, w niecodziennych warunkach, ale po prostu kopia. Zatem zależności między nią a oryginałem są takie same jak w przypadku kopii zwykłych plików, np. tekstowych. Jeśli w oryginale dokonamy jakichkolwiek zmian, po nadpisaniu takiego zbioru jego kopią stracimy je wszystkie. Pamiętajmy zatem: modyfikacje dokonane w systemie (na przykład instalacja nowych sterowników do karty graficznej) zostaną utracone po przywróceniu obrazu partycji systemowej. Będziemy musieli instalować drivery od nowa. To jednak stosunkowo niewielki wysiłek w porównaniu z pełną reinstalacją systemu.
Tworzymy obraz
Opisane wyżej ograniczenie technologii tworzenia obrazów sprawia, że warto się do takiego zadania nieco przygotować - zdefragmentować dyski i usunąć niepotrzebne pliki. Sam proces przedstawiony jest w kolejnych etapach w ramce powyżej. Wspomnę tu jeszcze o jednej kwestii, znacznie ułatwiającej utrzymanie porządku na dysku i w systemie. Chodzi o odpowiednie partycjonowanie przestrzeni dyskowej. Ma to znaczenie nie tylko w przypadku używania kilku dysków twardych - również jedynego "twardziela" warto odpowiednio podzielić. Rzecz w tym, by oddzielić dane użytkownika od systemu operacyjnego. W takim bowiem przypadku odtwarzanie obrazu będzie znacznie prostsze (nie musimy obawiać się o ustawienia różnych aplikacji, które mogły się przecież zmienić od momentu utworzenia obrazu) i szybsze (plik obrazu będzie po prostu mniejszy).
Utrzymywanie porządku w systemie nie jest wbrew pozorom trudne. Nie traktujmy też tego zadania jak przykrego obowiązku. Przecież mycie zębów też może być przyjemne, prawda?

Marcin Meszczyński