Student NEWS - nr 18 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia

Amigowiec został porażony przez swoją ukochaną Amigę na śmierć i poszedł do nieba.
Staje przed Świętym Piotrem, a Św. Piotr się go pyta:
- Chciałbyś, amigowcu, pójść do nieba czy do piekła?
- Chciałbym się rozejrzeć - odpowiada amigowiec.
- Patrz, tak wygląda niebo - mówi Św. Piotr - pokazując dookoła.
- Niby chłodno tu - inteligentnie zauważa amigowiec.
- Teraz chodź, pokażę ci piekło - mówi Św. Piotr
Zjeżdżają do piekła, patrzą, a tam gołe panienki siedzą na monitorach - na ekranach widać
rajcowne d*.*y też - dookoła leżą Amigi, a nawet najnowszy model "Amiga CD Power Belzebub"
z procesorem Motorola 40000000000, która ma 100 TMipsów.
Wracają na górę - czyli do nieba - i Św. Piotr się pyta:
- No to jak - niebo czy piekło?
- Nie obraź się, Św. Piotrze - ale ja wolę do piekła - mówi amino
Dobra, pojechał na dół, wychodzi z windy a tu go dwa diabły za bary i do beczki ze smołą.
Przestraszony amigowiec - krzyczy, co się stało z tamtym piekłem, które widział poprzednio.
Na to jeden z diabłów odpowiada:
- To było DEMO, baranie, DEMO...

.            

Krótkie dzieje internetowej komuny

Rozwój sieci P2P pobudzany jest przez prawników

Ewolucja sieci P2P jest w równym stopniu stymulowana nowinkami technologicznymi, co działaniami prawników. Paradoksalnie największa atrakcja Internetu ostatnich lat jest jednocześnie najbardziej niebezpiecznym sposobem korzystania z Sieci.

Sieci wymiany plików to nie niszowa zabawa wąskiej grupy nastolatków, ale potężny przemysł. Według różnych szacunków od 40 do 60 procent ruchu w Internecie pochodzi właśnie od Kazy i jej krewniaków. Ten biznes generuje miliony dolarów przychodu. Problem jedynie w tym, że pieniądze te trafiają gdzie indziej niż dotychczas - nie do koncernów medialnych, lecz do pomysłowych programistów, agresywnych biznesmenów i sprytnych prawników potrafiących unikać pozwów sądowych.

Na początku nie był Napster
Choć wszyscy jako początek jednego z najważniejszych trendów ostatnich lat wskazują rok 1999, kiedy Shawn Fanning stworzył Napstera, to nie byłoby tej rewolucji bez opracowanego niemal dekadę wcześniej formatu MP3. O atrakcyjności Napstera zadecydowała bowiem możliwość wymiany nagrań muzycznych o dobrej jakości i akceptowalnych rozmiarach. Później na popularności zyskały filmy w formacie DivX oraz gry w wersjach ISO, czyli binarne kopie oryginalnych CD.
Jednak sama idea leżąca u podstaw sieci P2P jest starsza niż Internet. Architekturę peer-to-peer (po polsku tłumaczone jako "każdy z każdym"), czyli sieć opartą nie na architekturze klient-serwer, ale na równoprawnych węzłach, wykorzystywał już ARPANET pod koniec lat 60. Także część protokołów internetowych, jak choćby usenetowy NNTP czy mailowy SMTP, korzysta z tej filozofii. W 1984 roku termin peer-to-peer pojawił się po raz pierwszy, gdy w IBM-ie opracowano Advanced Peer to Peer Networking. Internet ewoluował jednak coraz bardziej w stronę architektury klient-serwer i dopiero pojawienie się Napstera spowodowało renesans terminu P2P i upowszechniło go.

Nieśmiertelna hydra
Zastosowanie Internetu do wymiany piosenek nie przypadło do gustu wielkim wytwórniom płytowym. Od początku próbowały one na drodze prawnej zablokować wymianę plików. Nie było to jednak proste, taka forma aktywności była bowiem nowa, a jej przestępczy charakter stanowił kwestię dyskusyjną. Do tej pory toczą się spory wokół tego, czy użytkownicy oraz twórcy sieci wymiany naruszają prawo. Wprawdzie względnie szybko, bo już w 2000 roku, giganci rynku muzycznego osiągnęli sukces, uzyskując sądowy nakaz zamknięcia Napstera, ale w sierpniu ten sam sąd orzekł, że twórcy aplikacji i protokołów P2P nie odpowiadają za działania użytkowników, a tym samym nie łamią prawa, udostępniając narzędzia wymiany.
Delegalizacja Napstera wcale nie przybliżyła końca sieci wymiany plików. Oryginalny pomysł znalazł tłumy naśladowców - serwis After Napster wymienia setkę aplikacji P2P, większość z własnymi protokołami (patrz też: artykuł o technologiach P2P, przegląd klientów,oraz porady dotyczące ich użytkowania. O ile łatwe okazało się zamknięcie opartego na centralnym serwerze dzieła Fanninga, o tyle gorzej było z sieciami zdecentralizowanymi.
Prawnicy postanowili wówczas uderzyć w twórców i właścicieli aplikacji niezbędnych do korzystania z systemów. Gdy w 2002 roku szykowali się do ataku na Kazę, dowiedzieli się, jak się prowadzi biznes w erze postnapsterowej. Nie spodobało im się to, co zobaczyli.
Serwery z wersją instalacyjną Kazy stały w Danii. Oprogramowanie powstawało w Estonii - znanej bezpiecznej przystani dla tych, którzy lubią igrać z prawem autorskim. Właścicielem Kazy jest firma Sharman Networks zarejestrowana na małym archipelagu Vanuatu, słynnym z bezwzględnego przestrzegania tajemnicy handlowej. Informacje o udziałowcach, składzie zarządu czy obrotach to pilnie strzeżone na tych wyspach sekrety. Sam Sharman Networks nie prowadził żadnej działalności ani nie zatrudniał nawet jednego pracownika, lecz był reprezentowany przez widmową australijską firmę LEF Interactive. Kogo tu pozwać? Co więcej, częścią Kazy Media Desktopu jest Altnet - system wymiany plików, dysponujący mechanizmami pobierania mikropłatności. Gdy po wielu miesiącach zabawy w kotka i myszkę Sharman Networks zdecydował się zaprzestać uników i kontynuować dyskusję na sali sądowej, prawnikom koncernów humory się nie poprawiły.
Listkiem figowym Kazy okazał się właśnie Altnet. Wynajęci przez Sharman Networks adwokaci wykazali, że firma dba o legalność, udostępniając narzędzie do kupowania przez Internet chronionych prawem autorskim materiałów. A to, że oferta Altnetu to ułamek promila tego, co można znaleźć w sieci Kazy, to już osobna kwestia.

Brudne triki w czystej sprawie?
Gdy zwalczenie sieci wymiany za pomocą armii adwokatów okazało się zadaniem trudnym, koncerny muzyczne sięgnęły po inne środki. Ponad rok temu podjęto próby przekonania amerykańskich ustawodawców do zalegalizowania włamań do komputerów osób wymieniających nagrania, programy i filmy. Na początku zeszłego roku do amerykańskich internautów zaczęły trafiać pozwy do sądów. Podstawą wnoszonego przez wynajęte przez RIAA kancelarie pozwu było zarejestrowanie w bazie użytkowników jakiejś sieci wymiany. To na pozwanym spoczywał wówczas obowiązek udowodnienia niewinności. Co więcej, koncerny chciałyby uzyskać zwolnienie od odpowiedzialności za "ewentualne" zniszczenia danych powstałe przy okazji namierzania użytkownika. Na razie te starania nie przyniosły powodzenia, ale ciągle pojawiają się nowe pomysły specjalnych regulacji prawnych, chroniących interesy gigantów rynku. Dyskutowane jest m.in. zniesienie tzw. dozwolonego użytku (ang. Fair use), pozwalające legalnie udostępniać kupione materiały rodzinie i znajomym.
Innym pomysłem na walkę z "wymieniaczami" jest wynajęcie specjalnych agencji zajmujących się wpuszczaniem do Internetu fałszywych hitów. Ich zadanie to zalewanie sieci P2P plikami o nazwach sugerujących atrakcyjną zawartość, a w rzeczywistości będących cyfrowymi "śmieciami". Ta taktyka ma zniechęcić użytkowników, którzy po nabraniu się na takie spreparowane zbiory mieliby zrezygnować w ogóle z tej formy zdobywania muzyki, filmów i gier. Krążą też niepotwierdzone plotki, że grasujące po sieciach wymiany wirusy są pisane i dystrybuowane na zlecenie koncernów muzycznych.

DivX przez komórkę?
Naukowcy z Nokia Research Center w Budapeszcie pracują nad wbudowaniem sieci wymiany w... telefony komórkowe. Twórcy przekonują, że jest to naturalna funkcja urządzeń, które potrafią dziś robić zdjęcia i rejestrować filmy. Wskazują jednak, że ich cel to osiągnięcie tych samych możliwości, jakimi dysponują systemy Kazaa lub eMule. Wymiana nagrań MP3 czy DivX-ów przez komórki to tylko kwestia czasu.
Przeszkodą będą nie problemy techniczne, ale decyzyjne - operatorzy komórkowi lubią kontrolować, co użytkownicy ładują na swoje telefony, bo to pozwala im sprzedawać elektroniczne treści. Na razie są to dzwonki, logo i proste melodyjki, ale wizja zarabiania na sprzedaży muzyki i filmów z pewnością kusi. Nowym trendem jest też dynamiczne tworzenie węzłów wykorzystujących połączenia bezprzewodowe. Z pewnością doskonalone będą metody szyfrowania połączeń i ukrywania tożsamości uczestników wymiany.

Boją się RIAA? Bierzcie i dzielcie się
Sieci P2P nie znikną, ale ich kształt zależy od antypirackiej strategii wielkich koncernów medialnych. Jeśli nadal będą się one starać niszczyć te formy aktywności za pomocą rzesz prawników, pojawią się kolejne generacje protokołów wykorzystujących coraz bardziej zaawansowane systemy szyfrowania i ukrywania tożsamości użytkowników. Zabawa w wymianę plików zachowa smak zakazanego owocu - będzie wymagała pewnej wiedzy technicznej i dozy odwagi.
Możliwy jest jednak i inny scenariusz, gdy sieci P2P staną się jednym z normalnych kanałów dystrybucji utworów. Przesyłanie najnowszych hitów, teledysków, dowcipów czy innych materiałów elektronicznych za pomocą noszonych przy sobie komunikatorów stanie się tak naturalne jak wysyłanie dzisiaj SMS-ów. Jak pokazuje błyskawiczny rozwój rynku płatnych logo i muzyczek do telefonów, ludzie są gotowi do wydawania niewielkich kwot.

Więcej informacji
After Napster
http://www.afternapster.com/
Prehistoria P2P
http://www.oreilly.com/catalog/peertopeer/
Skype
http://www.skype.com/

Piotr Dębek