Zweryfikuje nas ekran
W połowie października rozpoczęła działalność Warszawska Szkoła Filmowa
To, że polskie kino nie jest w
najlepszej kondycji i potrzebuje
świeżego, nieskażonego
spojrzenia na współczesność
i przeszłość jest pewne.
Tak jak to, że są w Polsce
młodzi, kreatywni ludzie,
którzy pragną mówić
własnym językiem, realizować
marzenia, a nie tylko
je snuć. Nie przeraża ich
świadomość długiej, ciężkiej
i jakże niepewnej drogi
do celu. Jak umożliwić im
działanie? Jak nie stłumić
w nich rodzącej się pasji
i wykorzystać ich potencjał?
Zadanie jest niezwykle
trudne i odpowiedzialne:
stworzyć szkołę, która młodym
twórcom da szansę na
kształtowanie nowego oblicza
polskiej kinematografii.
Czy w stolicy powstanie takie właśnie
miejsce? Z tym pytaniem wybrałam
się do Warszawskiej Szkoły Filmowej. Muszę
przyznać, że trochę niepewnie wjeżdżałam
na szóste piętro budynku przy Świeradowskiej
43. Zastanawiałam się, czy szkoła
prywatna sprosta zadaniu, które niegdyś
stanęło przed słynną filmówką i czy obecność
znakomitych nazwisk wystarczy, by
miejsce stało się placówką dydaktyczną?
Świećcie na oczy
Niezauważona weszłam do ciemnej
sali i obserwowałam studentów uważnie
wpatrzonych w jednego człowieka - Andrzeja
Wolfa, operatora, który właśnie prowadził
zajęcia. Słuchałam, co mówi, z jakim
entuzjazmem wyjaśnia wszelkie wątpliwości
studentów, którzy natychmiast zaczynali
ustawiać lampy, by oświetlić scenę
rozmowy przy stole. Usłyszałam: "Świećcie
na oczy, bo prawda kryje się tylko w nich".
Zapytałam jednego ze studentów - Artura
Wyrzykowskiego, który jest na wydziale
reżyserii, co robi na zajęciach z operatorki?
- Na pierwszym roku nie ma podziału.
Maciej Ślesicki powtarza nam, że dobry
reżyser, aby dogadać się z operatorem,
musi umieć patrzeć na film także jego oczami
- tłumaczył. - Dlatego na razie uczymy
się wspólnie, w pięcioosobowych grupach,
w których co miesiąc realizujemy minutowe
etiudki i za każdym razem zamieniamy
się funkcjami.
Ludzie są różni, niektórzy dopiero zaczynają,
ale większość ma już za sobą doświadczenie
w postaci zrealizowanych teledysków
czy filmów amatorskich. Artur
działa z kolegami poza szkołą w grupie
filmowej
"Kompilacja". - Kompilacyjny projekt
musieliśmy zawiesić, bo okazało się, że
szkoła całkowicie mnie pochłania. Zajęcia
są od 10.00 do 17.00, w piątki do 22.00
i czasami w weekendy.
Mistrz kamery
Czekałam do końca zajęć, aby porozmawiać
z Andrzejem Wolfem i rozwiać
moje, coraz to mniejsze, wątpliwości. Czekałam
długo, bo studenci, chociaż byli w
szkole już cały dzień, nie chcieli wyjść. Mieli
mnóstwo pytań, propozycji, jak ustawić
światło, jakiej lampy użyć, by lepiej oddać
klimat sceny. Chcieli dyskutować, analizować
każdy najdrobniejszy szczegół. Sami
schowali sprzęt i teraz dopiero pozostał czas
na rozmowę.
Chciałam zacząć od pytania o doświadczenie
dydaktyczne wykładowców, ale już
nie muszę - widziałam, co się działo, z jak
wielkim zaangażowaniem prowadzone były
zajęcia. Pytam więc, o co innego.
Widzę, że od pierwszych zajęć stawiacie
w szkole na współpracę między wydziałami.
Pomysł, aby podstawy sztuki
operatorskiej przekazywać także przyszłym
reżyserom, na pewno ułatwi porozumiewanie
się na planie.Oczywiście naszym celem jest nauczyć
studentów artystycznego rzemiosła, ale
na początku trzeba pokazać im wszystko:
jak się rozwija kabel, składa statyw, ustawia
lampy. To jest praca fizyczna, ale niezbędna,
by umieć funkcjonować na planie.
Trzeba wiedzieć, jak się przygotować, aby
podczas zdjęć mieć czas na pracę z aktorami,
nie zagubić się, kiedy trzeba
skupić się na tym, co najważniejsze.
Nauka w szkole trwa dwa
lata. To wystarczy, aby nauczyć
techniki, ale czy te
dwa lata wystarczą, aby nauczyć
młodych ludzi innego
patrzenia na świat, na sztukę,
by wyrobić w nich wrażliwość
artystyczną?
Kończyłem szkołę w Łodzi i
muszę przyznać, że nawet tam
nie było tak intensywnie, jak
tu. My nie rozmawiamy tylko o technice.
Jest dużo czasu, by zastanowić się nad sobą,
nad tym, o czym chcemy robić filmy. To
bardziej siedzi w studentach, niż w nas, bo
wykładowca nie wyciągnie z nikogo wrażliwości
artystycznej jak z pudełka.
W was jest bardzo dużo tej wrażliwości,
bo jesteście pięćdziesiąt razy bardziej
bombardowani obrazem niż moje pokolenie.
Stąd po dwóch latach wyjdą ludzie,
którzy będą umieli zrobić film zgodnie
z własną wizją świata, z własną estetyką.
Może szkoła urośnie razem ze studentami,
zobaczymy.
Z własnego doświadczenia wiem, że spokojnie
w trzy lata można nauczyć tego, co
szkoła filmowa uczy w cztery, a rok można
przeznaczyć na pracę na planie. Mnie tego
w szkole bardzo brakowało.
Czy szkoła będzie umożliwiać
studentom praktyki na planach filmowych
podczas studiów i później?
Jak się opiekować absolwentami,
by nie wysyłać ich w próżnię
po studiach?
Będziemy starali się to zapewniać.
Wszystko zależy jednak od ich siły,
przebojowości, od tego, ile wytrzymają.
Trzeba wypuszczać takich absolwentów,
którzy będą robić dobre
filmy. Zweryfikuje nas
ekran. Zobaczymy, ilu
się przebije.
Aktywność szkoły
już jest imponująca.
W ciągu niespełna
miesiąca przyjechali
do nas na spotkania:
Rossellini, Menzel, Swayze.
Szukamy też źródeł na fi-
nansowanie zdolnych ludzi,
rozglądamy się za stypendiami.
Na to potrzeba jednak
czasu.
Znam wielu ludzi, którzy próbują po raz
kolejny dostać się do filmówki. Nie udaje
im się a kipią energią i pomysłami,
Trzeba zdemitologizować ten film - tę
szkołę. Na kamerach, które mamy tutaj,
można spokojnie zrobić film. Mamy sześć
DV Camów. Rewolucja
technologiczna
jest szansą dla młodych.
Szkolnictwo
będzie musiało się jakoś
do tego ustosunkować,
bo baza sprzętowa
umożliwia robienie
wszystkiego na
komputerach. Kino
będzie coraz szybsze.
Nasza szkoła wychodzi
temu mocno naprzeciw.
W jaki sposób?
Nie możemy liczyć na cud, bo już go nie
będzie. Nie ma nic gorszego, niż chodzić ze
scenariuszem od drzwi do drzwi i nie móc
go sprzedać. Dlatego chcemy pokazać, że
najlepiej jest, gdy człowiek sam, niezależnie
zdobędzie pieniądze, zrobi film po swojemu
i wtedy go sprzeda. Ale do tego potrzebna
jest ogromna siła przebicia, znajomość warunków, jakimi rządzi się rynek, no i oczywiście pomoc
ze strony kolegów. I jedno i drugie będziemy chcieli zapewnić. Jest
jeszcze coś. To jest fantastyczne zjawisko, że starsi nie blokują młodych,
jak się powszechnie uważa, ale chcą pomóc, przekazać jak
najwięcej wiedzy.
No właśnie. Niespełna miesiąc działania a lista nazwisk wykładowców
jest imponująca.
To pierwsza liga. Jak uczyć się, to od najlepszych. Boguś Linda
uczył we Wrocławiu i umie to robić, Marek Konrad, Małgosia Zajączkowska
to świetni aktorzy, którzy potrafią niesamowicie pracować
nad postacią, uczyć rozbioru logicznego roli, Piotr Łazarkiewicz
dużo pracuje w teatrze z aktorami i przekazuje tę wiedzę,
wcześniej prowadził zajęcia filmowe
tak jak Pan. Od kilku lat prowadzi Pan warsztaty filmowe w
Centrum Łowicka. Jaki jest sens takich miejsc w obliczu tylu prywatnych
szkół?
Z moich warsztatów osiem osób dostało się do państwowych
szkół filmowych. Przychodzą bardzo różni ludzie. Jedni planują
całe swoje życie związać z filmem, dla innych jest to tylko dodatkowa
przyjemność. Tak samo, różne powstają filmy. Najważniejsze
jest to, żeby robić jak najwięcej, żeby poznać ten smak. Dajemy
możliwości, narzędzia a to was niesamowicie mobilizuje. Nagle widzicie,
że to, co pomyślane, staje się naprawdę. Chcę wam przekazać
i tu, i w szkole, że nie ma nic bardziej podniecającego emocje.
Robienie filmów to zajęcie, które wciąga, wręcz uwodzi. Tak, kamera
jest wielką uwodzicielką.
Po rozmowie zjeżdżałam z szóstego piętra również niepewnie, ale
tym razem z innego powodu. Chciałabym wrócić i znów zaszyć się
w kącie w ciemnej sali, by podpatrzeć, z jaką pasją "to pomyślane
staje się naprawdę".
Czy odwiedziłam miejsce, które ma uzdrowić polskie kino?
Szkoła dopiero zaczyna swoją działalność, ale jeśli takie są początki,
to odpowiedź zapewne będzie twierdząca. Liczę na to.
Agnieszka Woszczyńska
Andrzej Wolf jest uznanym
operatorem filmowym.
Skończył łódzką
filmówkę. Współpracował
z Janem Zaorskim
("Matka królów") i Robertem
Glińskim. Od
3 lat prowadzi warsztaty
filmowe w Centrum
"Łowicka" na Mokotowie.
Warszawską Szkołę Filmową założyli: aktor - Bogusław Linda
i reżyser Maciej Ślesicki ("Tato", "Sara" oraz "13 posterunek").
Oprócz nich w szkole uczą m.in.: Agnieszka Holland,
Beata Tyszkiewicz, Marek Kondrat, Marek Koterski, Artur
Żmijewski, Dorota Segda, Piotr Machalica, Małgorzata Zajączkowska,
Rafał Królikowski, Daniel Olbrychski, Andrzej
Ramlau, Sławomir Idziak, Ilona Łepkowska, Zbigniew Hołdyselnia.
Szkoła mieści się w budynku Wyższej Szkoły Handlu
i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego.