W numerze m.in.
Studenckie Życie
Świat Komputerów
Sport
Turystyka
Kultura
Praca i kariera
Humor dnia
Blondynka kupiła sobie sportowy wózek. Już na .
pierwszej przejażdżce zajechała drogę wielkiej ciężarówce. Pisk opon, dym spod kół, i naczepa znalazła się w rowie. Blondynka zdążyła szczęśliwie wyhamować. Z kabinki tira wygramolił się mocno wkurzony szofer. Wyciągnął z kieszeni kawałek kredy i narysował kółko na asfalcie. Następnie wyciągnął blondynkę z samochodu, postawił w tym kółku i krzyczy: -Stój tu pokrako i nie ruszaj się stąd! Blondynka stanęła posłusznie, a facet zabrał się za demolkę jej nowego auta. Wyrwał drzwi, przednie fotele wyrzucił do rowu. Ogłąda się za siebie, a blondynka nic. Stoi i się uśmiecha. -Czekaj no cholero - pomyślał facet wyciągając wielki nóż. Spruł dokładnie tapicerkę, podziurawił opony, ogląda się za siebie. Blondynka nic, tylko się śmieje. -Zaraz cię jeszcze bardziej rozbawię! Facet poleciał po kanister, oblał samochód i podpalił. Wraca do blondynki, a ta wciąż stoi, tylko buźka jej się śmieje. -Hihi... haha... -No i co w tym takiego śmiesznego? -A, bo jak pan nie patrzył, to ja wyskakiwałam z tego kółka... |
Kariera "na przekór" Czy absolwenci prawa mogą być dobrymi dziennikarzami, a ci po biologii błyskotliwymi menedżerami?
Myślałem już o tym w szkole średniej. Na przełomie liceum i studiów zacząłem pisać pierwsze teksty. To był koniec lat 80., więc nie mogłem publikować w prasie ofi- cjalnej - reżimowej, dlatego debiutowałem w tzw. wydawnictwach nielegalnych. Tam stawiałem pierwsze kroki. Pisałem o zadymach, o tym dlaczego jest źle, dlaczego trzeba walczyć z "czerwonym". Dlaczego poszedłeś na prawo, a nie na dziennikarstwo? W szkole średniej nie byłem jeszcze do końca zdecydowany, kim chcę być... W takim razie dlaczego prawo? Zastanawiałem się, które studia dadzą mi najwięcej. Chociaż chodziłem do klasy matematyczno- fizycznej, najbardziej pasjonowałem się historią. W końcu uznałem, że prawo da mi bardziej konkretny zawód, większe możliwości rozwoju. Kiedy byłem na II roku, nadszedł przełom 1989. i otworzyły się możliwości. Wystartowałem w konkursie na reportera Radia Kraków, tam poznałem ekipę, która potem tworzyła RMF FM. Tak trafiłem w 90. roku do RMF-u.
Jeśli ktoś ma jakąś pasję i ciężko pracuje, to jest w stanie robić to, co lubi, kocha i jeszcze się z tego utrzymywać. Ja w przypadki nie wierzę. Tak już musiało chyba być, że spotkałem Edwarda Miszczaka, który zaproponował mi pracę w RMF-ie. A bez tego spotkania zapewne nie doszedłbym do miejsca, w którym teraz jestem. Czyli do telewizji? Wtedy jeszcze o tym nie myślałem. Na początku kariery szczytem moich marzeń była publikacja w legalnej gazecie. Kiedy w 90. roku mi się to udało, byłem dumny i szczęśliwy, chociaż była to tylko lokalna krakowska gazetka. Jak porównujesz pracę w radiu i w telewizji? To są bardzo zbliżone media - siostry bliźniaczki. Radio jest świetną szkołą pracy w telewizji. Ustawia głos, uczy jak zrobić relację, reportaż czy skonstruować serwis informacyjny. Z drugiej strony w radiu "grasz opowieścią" - opisujesz całą rzeczywistość swoim głosem. W telewizji jest pod tym względem trudniej - tekst musi współgrać z obrazkiem. Bo najgorszą rzeczą byłoby robienie radia w telewizji. Czy zgodzisz się z opinią, że aby zostać dziennikarzem, trzeba skończyć dziennikarstwo, a prawnikiem, prawo? Czasami bywa wręcz odwrotnie. Nie twierdzę, że jeśli ktoś skończył dziennikarstwo, nie może być dobrym dziennikarzem. Znam kilka takich przypadków, ale tylko kilka. Dziennikarstwa nie można nauczyć się w szkole. Wykształcenie może pomóc, ale jeśli nie praktykujesz, nie masz w sobie pasji, ciekawości świata i chcesz, żeby po studiach zawód przyszedł do ciebie, to jesteś w błędzie. Czy to oznacza, że podejście "na przekór" - zawód dziennikarza po prawie albo biologii - może być lepsze? Tak, to jest moim zdaniem o wiele ciekawsze. Każdy ma swoją drogę kariery, ale ja cieszę się, że wybrałem prawo, bo mnie rozwinęło. Cieszę się też, że nie studiowałem dziennikarstwa, bo wiem, czego uczyli się na tym kierunku moi koledzy. Byli szpikowani teorią, za to kompletnie nie znali nowoczesnych mediów - radia i telewizji. Więc studia dziennikarskie są bez sensu? Nie przesadzajmy. Można studiować dziennikarstwo, ale najlepiej to robić na uczelni, gdzie wykładowcami są ludzie pracujący w mediach lub ci, którzy w nich
A jak jest dzisiaj? Myślę, że jest teraz dużo lepiej. Wielu moich kolegów z radia czy telewizji prowadzi zajęcia na uczelniach. Jednak, jeśli ktoś chce naprawdę do czegoś dojść, musi zacząć od rzeczy najprostszej, ale najważniejszej. Zacząć pisać, zatrudnić się jako goniec czy asystent w jakiejkolwiek redakcji i przejść szkołę terminowania - od robienia kawy po noszenie statywu do mikrofonu. To da mu więcej niż uniwersytet. Jakie widzisz wady i zalety swojego zawodu? Mogę mówić tylko o zaletach, najwięcej o wadach może opowiedzieć moja żona. Przede wszystkim robię to, co kocham, co jest moją pasją. Dziennikarz nie pracuje od 8.00 do 16.00, ale na okrągło, przez całą dobę - w domu, w pracy, w podróży i na urlopie. Nie da się wykasować z głowy ciekawości świata. Nie można sobie też pozwolić na "odpuszczenie" pewnych tematów, bo potem może ich nam brakować. Dziennikarstwo to olbrzymia dawka adrenaliny i satysfakcja z uczestnictwa w najważniejszych wydarzeniach, które relacjonujemy zazwyczaj na żywo. Oczywiście, jak w każdym zawodzie płaci się za to cenę. Praca od rana do wieczora, często zajęte weekendy i wolne dni. Ale jestem ostatnią osobą, która narzekałaby. Chyba tak jest w przypadku każdej pracy z pasją. Tak, chociaż nie mogę powiedzieć, że dla mnie praca jest wszystkim. Najważniejsza dla mnie jest rodzina i staram się zachować odpowiednie proporcje, tak aby nie rezygnując z pracy, nie poświęcać dla niej moich bliskich. Czy chciałbyś wspiąć się w swojej karierze jeszcze wyżej? Nie mam ambicji bycia kimś ważnym, szefem czy dyrektorem. Największą ambicją jest dla mnie zrobienie dobrego programu czy wywiadu. Takiego, po którym nikt nie zarzuci mi niekompetencji, nieprzyzwoitości czy partactwa. A zdarzają ci się porażki? Porażki są wpisane w nasz zawód. Często nie mogę sobie darować, jeśli mam w studiu znakomitego gościa, bohatera wydarzeń i nie zadaję mu najważniejszego pytania. Dlaczego? Bo przychodzi mi do głowy dopiero po zakończeniu wywiadu.
Stuprocentowe zadowolenie ze swej pracy to pułapka w każdym zawodzie. Jeśli ktoś uwierzy, że jest doskonały i niczego już nie musi się uczyć, powinien się poważnie nad sobą zastanowić. Inaczej grozi mu rutyna i cofanie się. Czy masz kogoś, na kim się wzorujesz? Szczerze mówiąc, to jest mój ból. Dojrzewałem w czasach przełomu - wtedy bardzo brakowało mi dziennikarskich autorytetów. Jednym brakowało kręgosłupa moralnego, innym profesjonalizmu. Ci, którzy startują dzisiaj, mają trochę łatwiej - przez ostatnie 15 lat demokracji pojawiło się wielu kandydatów na mistrzów dziennikarstwa. A za granicą? Warto wzorować się na dziennikarstwie amerykańskim. Na reporterach i prowadzących, którzy są odpowiedzialni od początku do końca za to, co się znajdzie w ich programie. Ale powtarzam, naprawdę w Polsce mamy się już od kogo uczyć. Bartek Ciszewski |
||||||