W numerze m.in.
Nauka języków
Studenckie Życie
Zdrowie
Praca i kariera
Humor dnia
Jak nazywa się filipińska choroba byłego prezydenta? - Dlaczego polskie pszczoły poleciały do Brukseli? Gadają dwa pijaczki zataczając się gdzieś pod budką z piwem: Byk |
Work czy Travel?
Money, money, money Każdy z wyjeżdżających musi myśleć o finansach. Musi - wszak koszty uczestnictwa to niebagatelna inwestycja na długo przed pierwszą wypłatą w dolarach. Każdy przelicza, kiedy "będzie na czysto", kiedy będzie miał pewność, że zwróciły się wydane jeszcze w kraju pieniądze. Jednak dla wielu przygoda z amerykańskim snem o dolarowej potędze nie kończy się do dnia powrotnego lotu przez ocean. Niektórzy te marzenia przywożą do kraju - snując się po ulicach Warszawy, salach wykładowych łódzkich uczelni, pubach Krakowa, wciąż planują jak zorganizują swój wyjazd za rok by zwiększyć zyski. Można się z tego śmiać, ale nie można przejść obojętnie nad faktem, że praca w Stanach się opłaca szczególnie studentom. Jak to w życiu - coś za coś - żeby naprawdę zarobić trzeba wykorzystać cały czteromiesięczny pobyt wyłącznie na pracę lub już na starcie znaleźć sobie dodatkowe zajęcie. Pracując "na dwa etaty" i traktując drugi element programu - travel z przymrużeniem oka, można wg jednego z uczestników przywieźć 5-6 tys. $ i więcej. To są poważne pieniądze. Okey. A co z tymi, którzy niekoniecznie chcą zarywać nocki by zapełnić portfele i skarpety zielonymi? Nawet przy wyjątkowo obecnie słabym kursie dolara, także oni mają szansę zarobić i dość dokładnie poznać turystyczne atrakcje przynajmniej tego stanu, do którego rzuci ich los lub własne zabiegi. Warunki są dwa: wyjazd trzeba zaplanować tak, aby pracować pełne 4 miesiące oraz należy znaleźć pracę za ok. 8$/h (tyle wynosiła w tamtym roku średnia stawka uczestnika programu W&T, przy płacy minimalnej 5,5 $/h). Spełniając te założenia można przywieźć ok. 2 tys. zielonych, nawet realizując większe wycieczki po okolicznych stanach. Pieniądze to nie wszystko Nie każdy wszak marzy o mitycznych dolarach. Wielu uczestników programu W&T realizuje cele odmienne od finansowych. I dobrze, wszak w "postudenckim" życiu będą mieli jeszcze wiele ciężkiej pracy, bilansów, dopinania różnych budżetów itp. Dla tych, którzy nie stawiają na pierwszym miejscu zarobku, wszelkie programy "pracy za granicą" przynoszą inne, niebagatelne zyski. Praca "przy hamburgerach" to także możliwość
poznania studentów z innych zakątków świata.
Język To bez wątpienia jeden z istotniejszych argumentów. Wiadomo, że kontakt z żywym językiem, konieczność używania go przy załatwianiu podstawowych, codziennych spraw, daje o wiele lepszy efekt niż setki godzin lekcji. Ta nauka w praktyce daje komunikacyjne obycie, pewność siebie - to wartości nie do przecenienia. Doświadczenie I to dwojakiego rodzaju. Po pierwsze "doświadczenie życiowe". Wyjazd za ocean to test odpowiedzialności i zaradności. Mama będzie daleko a i telefon do polskiego organizatora wyjazdu niewiele może ułatwić. Zwykła szkoła życia - trzeba radzić sobie samemu. Warto też wspomnieć o doświadczeniu prawdziwego amerykańskiego życia. Dla większości może to być jedyna okazja, aby zobaczyć i pomieszkać choć kilka miesięcy w Ameryce, zarabiać pieniądze, poznać prawdziwe amerykańskie życie płacąc rachunki, chodząc na pocztę czy nawet kupując samochód - mówi Michał Glijer z firmy Youth Exchange Center. - Nie należy zapominać, że główna idea każdego programu wymiany studenckiej to poznanie kraju przeznaczenia i jego społeczeństwa. Po drugie, każdy wyjazd do zagranicznej pracy daje doświadczenie zawodowe bardzo cenione przez krajowych pracodawców. Studenci nabierają doświadczeń, których nie zdobędą w Polsce, ani nawet gdzie indziej w Europie. Obserwują amerykańską kulturę pracy, na której się przecież wzorujemy. Praca w USA to znak dla polskiego pracodawcy, że osoba jest zaradna, nie boi się nowych wyzwań i posiada komunikacyjną znajomość współczesnej łaciny biznesu - języka angielskiego. &travel O tym z pewnością nie wolno zapomnieć. To są w końcu wakacje! Olbrzymie przestrzenie nie muszą być ograniczeniem - za garść dolarów można wypożyczyć wóz, za niewiele więcej kupić "coś" co powiezie nas po amerykańskich szosach. Osoby, które wyjeżdżały 8-9 lat temu na W&T, za główny cel stawiały sobie nietypowe spędzenie wakacji, podróże po USA i dobrą zabawę w międzynarodowym środowisku - mówi jeden z weteranów. - Dziś większość myśli o zarobku. Twierdzę jednak, że nie jest tak do końca. Czy do wyobraźni każdego z nas nie przemawiają takie obrazy jak Wielki Kanion, Park Yellowstone, Hollywood czy wielkie prerie? Także dziś, ba może nawet w dobie słabego dolara tym częściej, programy W&T przyciągają tych, którzy nie pokonują oceanu tylko "za chlebem". Jak stwierdził jeden z organizatorów wyjazdów W&T - Sam osobiście nie spotkałem osoby, która będąc na programie, wykorzystała cały grace period of time (dodatkowe 30dni przeznaczone w myśl założeń programu na podróże - przyp. aut.) wyłącznie na nielegalną pracę. Stany Zjednoczone to państwo, które ciągle stawia wyzwania odkrywcom. Jest też krajem, który po prostu trzeba samemu zobaczyć, aby przekonać się czy prawdą jest to wszystko co o niej mówią. A mówią przecież bez przerwy. Więc nawet jeśli na myśl o samodzielnym wyjeździe za ocean nachodzą Cię same wątpliwości, pamiętaj, że wszystkie marzenia mają swoją cenę. Najlepszym dowodem na to, że Work&Travel jest doświadczeniem wartościowym są tłumy studentów, które po raz kolejny chcą wybrać się w wakacyjną podróż. Być może warto zdecydować się na chwile zwątpienia, zmęczenia i niepewności w zamian za piękne widoki i za to, że przed końcem pobytu powiemy sobie w duchu: przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem. Remigiusz Tytuła Dobre samochody? Czemu nie jeśli pracujesz na parkingu w dobrym kasynie czy hotelu |
|||