Student NEWS - nr 28 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia
Trzech hakerów i trzech graczy wybrało się w podróż pociągiemGracze kupili 3 bilety, a hakerzy jeden. Jada. W pewnym momencie widza, ze zbliża się konduktor. Hakerzy wzięli bilet i zamknęli się w ubikacji. Kontroler sprawdził bilety graczom i poszedł dalej. Przechodząc obok ubikacji zauważył, ze ktoś tam jest. Zapukali, hakerzy wysunęli bilet przez szparę, kontroler sprawdził, podziękował i poszedł dalejW drodze powrotnej gracze wzięli przykład z hakerów i kupili jeden bilet, a hakerzy nie kupili ani jednegoZbliża się konduktor. Gracze zamykają się w jednej ubikacji, a hakerzy idą za nimi. Pukają w drzwi, biorą bilet i szybko zamykają się ubikacji na drugim końcu wagonu...

.            

Po co naprawdę potrzebne są nam języki obce?

 

 

Wśród wielu, mniej lub bardziej (raczej mniej) poprawnie politycznych dowcipów o Polakach, Amerykanie mają też ten o Janie Kowalskim w samolocie. Poproszony o wypełnienie dokumentów jeszcze na pokładzie, ten w rubryce ‘sex’ wpisuje „dwa razy w tygodniu”. Takich dowcipów jest znacznie więcej. Cudzoziemcy, nie tylko Amerykanie żerują na stereotypach o Polakach, bezlitośnie wykorzystując wszelkie możliwe sposobności na dobry żart. Brak znajomości języka jest zawsze dobrym powodem do żartów. Tych jest zdecydowanie więcej niż choćby dziesięć lat temu bo też duże chętniej przystępujemy do nauki języków obcych.

 

Po pierwsze praca

Biegła znajomość co najmniej jednego języka obcego jest dzisiaj niekwestionowanym wymogiem podczas aplikowania o wymarzoną pracę. Dziś standardem jest język angielski, niemniej jednak coraz więcej osób zwraca się ku niemieckiemu czy też francuskiemu. Od około pięciu lat triumfy święci także język hiszpański – coraz więcej osób podejmuje intensywną naukę właśnie tego języka.

Do tych standardów, określonych przez naszą akcesję do Unii jak i coraz większą partycypację Polski na świecie dostosowują się także ludzie starsi, którzy podwyższają swoje kwalifikacje, nie chcąc „wypaść z zawodowego obiegu”. Dziś ogromna większość firm zapewnia swoim pracownikom poranne lub też popołudniowe zajęcia z języka obcego. Chęć nauki nie jest także zawężona do  określonej grupy zawodowej – języków uczą się dyrektorowie, asystentki a także pracownicy na budowie, czy też szwaczki. Języków uczą się wszyscy.

Zainteresowanie ludzi młodych wzrosło zdecydowanie po wejściu Polski do Unii Europejskiej i otworzeniu rynku pracy przez Wielką Brytanię. Właśnie na tym rynku wielu młodych Polaków zobaczyło swoją szansę na dobrą pracę i tam właśnie ruszyło zaraz po pamiętnym pierwszym maja. Nikt się jednak nie łudził – szansa na pracę na równi z obywatelami brytyjskimi nie istnieje bez płynnej znajomości języka angielskiego. Oblężenie przeżywają szkoły językowe – te zresztą powstają jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Wiele z nich organizuje dzisiaj specjalistyczne kursy właśnie dla chętnych do wyjazdu na brytyjskie wyspy. Główny nacisk położony jest oczywiście na komunikację – to właśnie nauka mówienia jest najwyższym osiągnięciem dla przyszłych pracowników brytyjskich.

 

Dobry lektor to skarb

Ponadto, inne europejskie kraje powoli wyznaczają daty, w jakich planują otwarcie swoich rynków pracy właśnie dla Polaków. W najbliższych latach najprawdopodobniej będzie to Hiszpania, Włochy i Austria. Szkoły językowe już zbierają zapisy na odpowiednie kursy. Francuski? Nie ma problemu. Niemiecki? Z każdego zakresu, egzaminu czy też specjalizacji. Dziś możemy nauczyć się każdego języka, na każdym poziomie i specjalizacji. Nie ma granic, nie ma restrykcji. Dobrzy lektorzy są dzisiaj najcenniejszym „produktem” na polskim rynku pracy. Szkoły językowe podkupują sobie nawzajem nauczycieli, chcąc stworzyć jak najlepszą, jak najbogatszą ofertę z zakresu nauczania. Najbardziej cenieni są wciąż ci z języka angielskiego, coraz częściej jednak podwyższane stawki mają lektorzy francuskiego i niemieckiego.

 

Popularność nauki języków obcych przyciągnęła do Polski cudzoziemców, chętnych właśnie do podjęcia pracy lektora. Coraz więcej Amerykanów czy też Brytyjczyków na stałe przeprowadza się do naszego kraju, z powodzeniem zarabiając tyle samo a czasem więcej niż w swoich ojczystych krajach. – W zasadzie przyjechałem tutaj bo moja dziewczyna jest Polką – tłumaczy mi Ben, od trzech tygodni lektor w jednej z warszawskich szkół językowych – Polska mnie jednak zaskoczyła. Wszystkie historie jakie często opowiadali mi znajomi, te o zimnych komunistycznych krajach okazały się tylko stekiem bzdur. Dziś wstyd mi, że sam jeszcze niedawno w nie wierzyłem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gama ofert

W samej Warszawie nie ma chyba ulicy, gdzie nie mieściłaby się jakaś szkoła językowa. W zasadzie, nie ma już chyba miasta gdzie nie byłoby choć jednej z nich. Nawet w najmniejszych miasteczkach znajduje się dzisiaj szkoła. Oferta może nie być rozległa, niemniej jednak nawet te najmniejsze szkoły stale pracują nad poszerzeniem oferty, Na brak klientów nie mogą dzisiaj narzekać.

Szkoły językowe dzielą się dzisiaj na wielkie koncerny, mające przedstawicielstwa w większości miast i miasteczek w Polsce i szkoły tzw. osiedlowe – pojedyncze placówki organizowane często w wynajętych mieszkaniach. Trudno dzisiaj stwierdzić, która z nich jest lepsza dla osoby chętnej uczyć się języka. Wielkie koncerny niewątpliwie mają niewątpliwie większą ofertę dla swoich klientów. To właśnie do nich zwracają się firmy, chętne do wykupienia swoim pracownikom odpowiednich szkoleń językowych.

Małe szkoły z kolei, oferują indywidualne podejście do każdego ze swoich słuchaczy. Tutaj nikt nie pozostaje anonimowy. Lektorzy znają się i współpracują ze sobą a słuchacze wyciągają z tego same korzyści. – Staramy się, żeby nasi słuchacze czuli się jak u siebie w domu – mówi mi Julia, właścicielka jednej z warszawskich szkół językowych – Dzieci i młodzież mogą do nas zawsze przyjść i uzyskać pomoc w lekcjach czy pracach domowych. Nasi studenci otrzymują specjalne zniżki. Pomagamy im zdać egzaminy z lektoratów, często też przygotowujemy do letnich wyjazdów na zagraniczne wakacyjne praktyki. Często studenci przychodzą do nas właśnie po to aby przygotować się do wakacyjnego Work & Travel. To właśnie lepsza znajomość języka zapewni im większe zarobki.

Co wybrać? Najpierw musimy sprecyzować swoje potrzeby. W każdej szkole będziemy musieli wypełnić specjalną ankietę, określającą zakres wiedzy jaki chcemy posiąść. Jeśli szkoła nie może przedstawić nam natychmiast oferty natychmiast, warto jest poczekać bo ta rozpocznie od razu poszukiwania nauczyciela. Zajęcia mogą odbywać się w szkole językowej jak i u nas w domu.

Dzisiaj mamy też całkowity wpływ na metodę, jaką przekazywana będzie nam wiedza. Metoda komunikatywna, tradycyjna czy też popularna ostatnio (z niewiadomych mi względów) metoda Callana to dziś całkowicie inne sposoby nauczania. Zanim podejmiemy ostateczną decyzję, warto jest poświęcić chwilę czasu i dokładnie dowiedzieć się na co kryje się za tymi, często dziwnie brzmiącymi nazwami. Metoda musi być dopasowana do naszych wymagań ale także to nas samych – bo każdy z nas ma inne predyspozycje do nauki i sam jest innym człowiekiem. Jeśli dokonamy złego wyboru, nawet nasze najszczersze chęci nie pomogą nam w nauce. Uczyć możemy się tylko tyle na ile pozwalają nam nasze możliwości, a te określone są przez nas samych i nasze, często bardzo napięte kalendarze. Nic nigdy nie może zdarzyć się na silę. Uczmy się języków obcych, francuskiego, niemieckiego czy angielskiego. Uczmy się ale róbmy to z przyjemnością. Dlatego, że chcemy. Podchodźmy do nauki jak do zabawy, nie jak do obowiązków. Inaczej nie będzie żadnych efektów.

 

Marta Czabała