Życie, a zwłaszcza śmierć Angeliki de Sancé

To ja napisałem tę książkę. Napisałem ją prozą, ponieważ to proza jest językiem, jaki przystoi literaturze faktu. Pisałem ją na drzewie. Pisałem ją w pociągach. Pisałem ją przy ognisku. Pisałem przy biurku. W końcu napisałem. Ta książka traktuje wyłącznie o rzeczach widzialnych. O reniferach, małżach i pająkach, o Rescatorze i o przygodach Rescatora. O tekturowym Kaczorze Donaldzie i o Gerdzie Müllerze przemalowanym na zielono. O wagarach.

Pojawiają się w niej Indianie, Jodie Foster, Patison i kapelusz Matki Patisona. Miłośnicy Anny Marii i kruka Erwina także znajdą tu coś dla siebie. Mój syn również występuje w tej książce. Do jej napisania skłoniła mnie rozpacz.
Dlaczego Alvaro chciał przejść na drugą stronę góry? Kim byli Łaptiewowie? Co zrobić po odejściu ukochanej osoby? Jak to się stało, że 2 maja 1892 roku Beatrycze z rozpuszczonymi włosami, mając na sobie tylko koszulę nocną i peniuar, była wczesnym popołudniem u siebie w pokoju? Czy łatwo znaleźć gałązkę hizopu na dworcu autobusowym? To tylko niektóre ważne pytania, na jakie Czytelnik znajdzie w tej książce połowiczną odpowiedź.
Żartowałem z tą rozpaczą. Autor nie ponosi odpowiedzialności za podobieństwo występujących tu postaci do siebie samych. Aha, żadne zwierzę prócz pająka Jelitko nie ucierpiało podczas pisania tej książki.

Jacek Podsiadło

Komentarze
Polityka Prywatności