Autobiografia Pamuka
To, co teraz czytacie, jest moją własną historią… To opowieść o cyprysach i ciemnych dolinach, o opuszczonych i zaniedbanych nadmorskich domach, starych, przeżartych rdzą statkach i Bóg jeden wie jakich towarach, o poezji bosforskich łodzi i dworów, zrozumiałej wyłącznie dla ludzi, których życie upłynęło na tym brzegu, o odkrywaniu smaku życia pośród ruin cywilizacji – jakże potężnej, prężnej i wyjątkowej; o radości, zabawie i zwyczajnej chęci zrozumienia tego świata, odczuwanej przez dziecko, które nic sobie nie robi z historii i dawnej potęgi.
To opowieść o niepewności i bólu pięćdziesięcioletniego pisarza, o jego przyjemnościach i doświadczeniach, które nazywa życiem.
Orhan Pamuk, Stambuł. Wspomnienia i miastoStambuł jest częstym tematem w literaturze, ale opisują go raczej zachodni podróżnicy spragnieni egzotyki odległego kraju niż pisarze tureccy, poszukujący prawdy o sobie samych. Widziany z tej perspektywy Stambuł. Wspomnienia i miasto Orhana Pamuka stanowi wyjątek. (…) Jest w tej książce wiele zapożyczeń i nawiązań do zagranicznych pisarzy, poczynając od Gérarda de Nervala, a na rosyjsko-amerykańskim poecie, Josifie Brodskim kończąc. Ich dzieła są dla Pamuka nie tylko rodzajem intelektualnego zaplecza. Pomagają mu także, co zakrawa na paradoks, uzyskać dystans do opisywanego przedmiotu: "ja" opowiadające chce oddzielić się od "ja" opowiadanego. W tej szczelinie Pamuk usiłuje wywalczyć dystans wobec miasta swego dzieciństwa. "Patrzenie na Stambuł oczyma cudzoziemca zawsze sprawiało mi przyjemność i szybko stało się przyzwyczajeniem. (…) Czasami (…) boję się, że przywiązanie do tego miejsca usypia mój umysł, a samotność zabija powoli świeżość spojrzenia. Wtedy po raz kolejny sięgam po wspomnienia zagranicznych podróżników i znów patrzę na Stambuł ich oczami". Mimo że sam staje w jednym szeregu z tymi wędrowcami, Pamuk podkreśla zasadniczą różnicę między wyczekującym spojrzeniem ludzi Zachodu a przypatrywaniem się miastu właściwym jego mieszkańcom. "Przybysze bowiem uwielbiali opowiadać o egzotyce tego miasta, dla dążących do Europy stambulczyków zaś była ona przeszkodą, którą należało jak najszybciej usunąć".
Pamuk nie jest flâneurem. Opisuje ciemne strony i mroczne zakątki ulic Stambułu, zawsze jednak z pewnego oddalenia, przez szkło - szkło obiektywu aparatu. Spoglądając za okno, nie pisze Stambułu… On go maluje, albo inaczej: zamyka w fotograficznym albumie.
Mało kto pamięta dziś o starej tradycji sztuki fotograficznej w Turcji. Dla sułtana Abdülhamita II fotografia była narzędziem umożliwiającym utrzymanie groźnego dystansu wobec poddanych. Dzięki niej mógł widzieć to, co znajdowało się poza zasięgiem jego wzroku. Korzystał z europejskiego wynalazku, by oglądać swoje miasto i kraj, a później fotografie pokazywał cudzoziemcom. W 1893 roku rozesłał albumy ze zdjęciami Stambułu do brytyjskich, niemieckich, francuskich oraz amerykańskich członków elit rządowych. Fotograficzne spojrzenie sułtana miało jednak pewną fundamentalną wadę: byli nią ludzie. Kiedy zwykli stambulczycy pojawiali się na zdjęciach, portetowano ich zawsze w atelier, nigdy na ulicy. Stambuł Abdülhamita II był widmowym miastem pozbawionym ludzi. Do tej właśnie tradycji widzenia z dystansu, z oddalenia nawiązuje książka Orhana Pamuka.
Elif Shafak, "The New York Times"
(w 2009 roku nakładem WL ukaże się powieść Elif Shafak pt. Pałac pcheł /tytuł roboczy/)