Film na podstawie powieści jest już pokazywany w kinach w Austrii, wkrótce ma trafić do kin niemieckich, a na ekranach kin polskich zobaczyć go będzie można już w listopadzie. KRÓTKO O KSIĄŻCE: Waldemar nigdy nie był za granicą i postanawia to wreszcie zmienić. Za namową sąsiada, pana Kuki, wyrusza więc do Wiednia, by zobaczyć trochę świata, a przy okazji zarobić parę groszy. Kiedy autobusem, który przypomina „lodówkę na kółkach” po brzegi wypełnioną pseudoturystami trudniącymi się przemytem, dociera wreszcie do na miejsce, okazuje się, że na nic zdadzą się rady i przestrogi sąsiada.
Waldemar zdany jest sam na siebie, a że w obcym mieście na młodego Polaka czyha mnóstwo pokus i pułapek, czeka go twarda szkoła życia. Cóż, zawsze jest przecież dobry czas na lekcje, zwłaszcza od tak doświadczonego nauczyciela, jakim jest życie.
Przezabawna rozprawa z utartymi już stereotypami i autokreacjami. Zdystansowane i błyskotliwe spojrzenie na istniejący w świadomości Polaków tzw. "mit Zachodu". Film "Lekcje pana Kuki" Dariusza Gajewskiego, określany przez reżysera jako opowieść o stanie ducha współczesnych Polaków przebywających na Zachodzie, zaprezentowany został na 33. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
PRASA:
"Książka pełna jest niezwykłych zbiegów okoliczności, które mają przekonywać, że choć świat tak przepełniony jest zepsuciem i marnością, to przecież choćby z przekory warto na nim pozostawać tak długo, jak to tylko możliwe(…) Bronią autora jest nieprzeciętne poczucie humoru i przewrotność. Każda prosta formułka, którą przyszpilimy tę powieść, jest w jakiś sposób słuszna, ale gdy tylko ją wypowiemy, okazuje się, że książka wymknęła się nam, tak jak bohater, wciąż wyprowadzany przez pisarza z rozmaitych opresji".
Marek Mikos, Gazeta Wyborcza
"Prosto i bezpretensjonalnie opowiada Knapp o erotycznych i kapitalistycznych pokusach. Rozprawia o regularnym seksie kamienia łupanego, zastawia na swojego bohatera niebezpieczne pułapki, tworząc tym samym jedną z najbardziej przebiegłych i zabawnych książek sezonu".
Der Spiegel
"To błyskotliwy autor, z polotem i ogromny poczuciem humoru".
Marcel Reich Ranicki
KRÓTKO O AUTORZE:
Życiorys Radka Knappa skreślony jego ręką (a raczej palcami uderzającymi w klawiaturę komputera) dnia 25 sierpnia 2003 roku w Warszawie.
Więc, urodziłem się w 1964 roku w Warszawie, gdzie mieszkałem do 12 roku życia. Wtedy matka zabrała mnie od dziadków, u których się wychowywałem, do Wiednia, gdzie mieszkała już od kilku lat.
W 1976 roku wylądowałem w Wiedniu, który znienawidziłem od samego początku. Choć miałem być tylko na wakacje - okazało się, że musiałem zostać i iść do szkoły. Wszystko było więc straszne i obce: szkoła, kraj, miasto, język itd.
W 1986 lub w 1987 roku (chyba) wreszcie jakoś zrobiłem maturę i poszedłem na studia filozoficzne, ponieważ były najłatwiejsze. Aha, w tym czasie poznałem państwa Lemów wówczas mieszkających również w Wiedniu. Ale nie poznałem ich, bo ciągnęło mnie do wielkich pisarzy, ale dlatego, że wyprowadziłem się z domu i miałem tak mało pieniędzy, że dokarmiałem się w domu mojego kumpla, którego rodzice byli Lemami. Więc Lemowie mnie wykarmili i nawet podarowali mi swoje biurko, no ale to inna historia...
Pewnego dnia - jak Lem nakrzyczał na mnie, że pisanie to jest sztuka, na którą się umiera z głodu (a staliśmy w ogrodzie jego willi) - przyniosłem mu opowiadanko, które mu się mimo to spodobało i uważa do dziś, że to najlepsze, co napisałem. Tak więc w 1987 roku miałem debiut w tomiku SF, choć tyle mam z UFO do czynienia, co nic.
Służąc w armii austryjackiej jako Szwejk i sanitariusz napisałem w 1993 roku zbiór opowiadań Franio. (Ja z kolei uważam ze to moja najlepsza książka.) W 1994 roku Franio ukazał się w małym austryjackim wydawnictwie z czego sprzedało się 100 egzemplarzy. Matka kupiła potajemnie 50, a ja potajemnie drugie 50. No, ale nic. Jak już sprzedało się te 100 egzemplarzy i naszedł mnie ten spokój autora, który właśnie dowiedział się, że jest do kitu, spłynęło na nas szczęście. Nas - mnie i książkę. Spadła z nieba nagroda "aspekte" stacji telewizyjnej ZDF. A jest to nagroda za najlepszą książkę niemieckojęzyczną roku, co napawało mnie dumą, bo z niemieckiego zawsze byłem kiepski. No i powiało też czymś nowym w moim życiu - honorarium. Sam Reich-Ranicki pogłaskał mnie po głowie, mówiąc, że mam humor i polot. Ucieszyłem się. Potem, przez miesiąc, byłem ulubionym synkiem całej wydawniczej branży niemieckiej: największe wydawnictwa chciały mnie kupić, a ja każdemu cierpliwie tłumaczyłem, żeby mi wreszcie odesłali manuskrypt Frania, który jeszcze spoczywał u nich.
W 1999 roku ukazały się Rekomendacje Pana Kuki - to jest właśnie nasza książka w Wydawnictwie Piper. Wydawnictwo znane ostatnio jako najbogatsze (bo ma Harry Pottera), ale nieustannie tracące pieniądze (bo ma mnie). No, ale tym razem nie trzeba było kupować samemu. Książka się sprzedaje (jak do tej pory 50 tys. egz.) Kto wie, może jednak tkwi za tym moja matka?
Aha, w 2000 roku dostałem nagrodę fundacji Boscha, za co pokutuje do dziś. Muszę prawie za darmo robić odczyty, przed facetami z przemysłu, którzy bez przerwy usypiają, a że mają kłopoty z zatokami potrafią nieźle chrapać. I to w pierwszym rzędzie! Jedyna pociecha to to, że dostał ją razem ze mną taki fajny Węgier - Imre Kertesz. Więc od tej pory jesteśmy kumplami, choć on ostatnio się nie odzywa, bo dostał znowu jakąś nagrodę.
Oto mój życiorys.
Z pozdrowieniami Radek Knapp