180 TON ŚNIEGU, 4 000 LITRÓW KRWI

Dla scenografa „30 dni mroku”, Paula Austerberry’ego, monochromatyczna paleta barw komiksu “30 Days of Night”, w której wyrazistymi plamami koloru są tylko czerwień krwi, płomienie i uniform strażacki Stelli, stała się podstawową inspiracją w pracy nad filmem. Jednym z największych wyzwań scenograficznych było zaprojektowanie i wybudowanie fikcyjnego miasteczka Barrow na Alasce – opustoszałego, nieprzyjaznego miejsca, które miało okazać się żyznym gruntem dla wampirów.

Tylko dwa plany zdjęciowe były autentyczne, pozostałe zostały wybudowane przez zespół  Austerberry'ego. Stworzenie zabudowań fikcyjnego Barrow na potrzeby filmu dało jego twórcom niezbędną swobodę. Wybudowali oni główną ulicę miasta, Rogers Avenue, która biegnie w stronę wielkiego pola otaczającego bazę sił powietrznych. W tych dekoracjach ekipa techniczna mogła wywoływać zamiecie śnieżne, rozniecać ogień,  wykonywać kaskaderskie ewolucje tak, jak wymagała tego opowiadana historia.

„Mieliśmy ciemne, niemal czarne budynki i śnieg – David [reżyser] chciał wykreować sylwetkę miasta o surowej geometrii, przeciwstawiając czerń bieli” mówi scenograf.

Na planie filmowym obecnych było jednocześnie czterdziestu pięciu stolarzy budujących Barrow. Szczęśliwie dla twórców filmu, w okresie przygotowań do zdjęć, miejscowa Rada Miejska w Auckland podjęła decyzję o akcji recyklingowej. „Mieliśmy pozwolenie od lokalnych władz, by posprzątać i w ten sposób zgromadziliśmy ogromną stertę rupieci, które zostały wykorzystane w budowie scenografii wspomina Austerberry. „To zminimalizowało koszty, a w dodatku było bardzo użyteczne dla miasteczka i przyjazne dla środowiska.”

        Kluczowym zadaniem, jeżeli chodzi o efekty specjalne, było zapewnienie odpowiedniej ilości śniegu: na planie filmowym na Alasce odgrywał on niemalże rolę jednego z bohaterów.

Ekipa odpowiedzialna za produkcję śniegu, kierowana przez Jasona Dureya, stworzyła ponad 280 ton śniegu. Była to – aż do dzisiaj – największa śnieżna produkcja tego zespołu. By wyprodukować taką ilość śniegu, zatrudniono 30-osobowy zespół, który wykorzystał 150 ton siarczanu magnezu, 90 ton pociętego na strzępy papieru, 12 ton wosku, 9 tysięcy worków kory, ponad 3 tony sztucznego śniegu, 26 tysięcy jardów białych koców, 400 opakowań eko-śniegu i 7 tysięcy litrów piany.          

Innym kluczowym składnikiem była, rzecz jasna, krew. Kiedy wampiry atakują, czerwień staje się dominującym kolorem w obrazie filmowym. Na potrzeby tej ekranizacji  przelano 4 tysiące litrów sztucznej krwi.

W kulminacyjnej scenie, gdy miasteczko płonie, ekipa filmowa zużyła około 5 ton propanu, by wzniecić pożar.

Imponująca scenografia przydaje autentyczności filmowi – wszystko wydaje się tak realne, że naprawdę jest się czego bać…

„30 dni mroku” w kinach już 30 kwietnia 2009.


Komentarze
Polityka Prywatności