Młodziutką Carey Mulligan już dziś nazywa się nową Audrey Hepburn, choć jej kariera dopiero na dobre się rozpoczyna. Porównania do słynnej aktorki nie biorą się jednak z niczego. Uroda, niezwykły uśmiech a przede wszystkich wyjątkowy talent - to tylko te najbardziej oczywiste podobieństwa Mulligan do gwiazdy "Śniadania u Tiffany'ego".
W ostatnim numerze magazynu Vanity Fair redaktorzy słynnego pisma przedstawili światu 9 młodych aktorek, które według nich są największymi nadziejami amerykańskiego kina. Wschodzące gwiazdy są na początku swojej aktorskiej kariery, choć kilka z nich już wystąpiło z powodzeniem w znaczących produkcjach, ale spośród rówieśniczek wyróżniają się wyjątkowym talentem i urodą. Wśród "gorącej dziewiątki" znalazła się - m.in. obok Kristen Stewart ("Zaćmienie"), Rebeki Hall ("Vicky Christina Barcelona"), Evan Rachel Wood ("Zapaśnik") - także gwiazda "Była sobie dziewczyna" - Carey Mulligan.
Pierwszą szansę pokazania się publiczności na całym świecie Carey Mulligan dostała w 2005 roku w filmie "Duma i uprzedzenie". W adaptacji klasycznej powieści Jane Austen wówczas dwudziestoletnia aktorka pojawiła się u boku takich sław kina, jak Keira Knightley, Donald Shuterland, czy Blenda Blethyn. I jej rola Kitty Bennet zwróciła uwagę.
Dzięki niej pojawiła się w kilku produkcjach telewizyjnych, m.in. w "My Boy Jack","Doctor Who: Blink" telewizji BBC, "Opactwie Northanger", czy "The Amazing Mrs. Pritchard". Ale przede wszystkim dostała angaż do roli Jenny w "Była sobie dziewczyna". Reżyserka Lone Scherfig ("Włoski dla początkujących") i scenarzysta Nick Hornby (autor "Wierności w stereo" i "Był sobie chłopiec"), będący jednocześnie współproducentem filmu znaleźli w Carey Mulligan idealną bohaterkę opowieści o pasji, miłości i dorastaniu.
Mulligan dzięki swojemu dziewczęcemu wyglądowi i urokowi bez trudu wcieliła się w szesnastolatkę wchodzącą z dzieciństwa w dorosłe życie. Śliczna i jednocześnie inteligentna dziewczyna przekonująco potrafiła stworzyć postać na granicy światów - szkoły i domu oraz eleganckich restauracji i klubów.
Po światowej premierze "Była sobie dziewczyna" na festiwalu w Sundance 2009 film przyjęto z entuzjazmem, ale najgłośniej mówiono o największym odkryciu tego obrazu - Carey Mulligan. Skromną i utalentowaną aktorkę od razu pokochali widzowie a także krytycy i jurorzy festiwali. Ubiegły rok był dla niej nieustającym pasmem sukcesów i nagród, jakie przynosiła jej rola Jenny. Od triumfu na British Independent Film Awards po nominacje do Złotego Globu, nagrody BAFTA i w końcu Oscara. 7 marca okaże się, czy go otrzyma.
A już wkrótce zobaczymy ją w kolejnych filmach, mogących przynieść jej jeszcze większą popularność i splendor - "Brothers" Jima Sheridana z Natalie Portman, Tobym Maguirem i Jakem Gyllenhaalem, oraz "The Greatest" Shany Feste, gdzie wystąpi u boku Susan Sarandon i Pierce'a Brosnana.
Bardzo możliwe, że spośród gwiazd jutra wybranych przez Vanity Fair to właśnie Carey Mulligan świecić będzie najjaśniej.