Historie Polaków, którzy czasie II wojny światowej udzielali pomocy ukrywającym się Żydom. Autor pokazuje różne motywy działania: zarówno ludzką chęć pomocy, współczucie jak i zwykłą chciwość czy zawiść. Wykorzystuje i analizuje bogate, dobrze udokumentowane źródła historyczne: świadectwa, dokumenty archiwalne. Szczegółowo odtwarza ówczesną rzeczywistość - skomplikowany kontekst historyczny, społeczny, psychologiczny. Prezentuje moralne dylematy towarzyszące akcji pomocy Żydom, przedstawia dramaty ratowanych i ratujących.
Książka odważna, pokazująca obiektywnie te trudne sprawy.
Jacek Leociak - należy do najbardziej cenionych w Polsce i za granica popularyzatorów, badaczy i znawców tematyki żydowskiej, holocaustowej; historyk literatury, pracownik naukowy IBL PAN, Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN; autor publikacji poświeconych tematyce holocaustowej, m.in. Tekst wobec zagłady O relacjach z getta warszawskiego; wraz z B. Engelking współautor tłumaczonej na wiele języków detektywistycznej książki Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście.
Zapraszamy do lektury fragmentów
Debata publiczna o stosunkach polsko-żydowskich w czasie wojny — w tym o ratowaniu Żydów przez Polaków — bywa bardzo gorąca, ale często ignoruje twardą wymowę faktów i pomija źródła. W przeszłości była podatna na polityczne manipulacje, ideologiczne nadużycia i propagandowe uproszczenia. W dużej mierze jest tak do dziś. Pragnąłbym, aby ta książka pomogła wydobyć z wielkiej sprawy, jaką jest ocalenie życia drugiemu człowiekowi, prawdziwie ludzki, „czysty nurt” — jak powiedziałby Adolf Rudnicki. Aby skłoniła do zastanowienia się nad tym: jak oddać sprawiedliwość Sprawiedliwym? Należy przywołać ich twarze, przypomnieć ich imiona, spojrzeć im w oczy. Twarz jest zwierciadłem duszy, w niej kryje się coś najgłębiej ludzkiego. Dlatego czasem usiłujemy ją maskować. Twarze tych, którzy ratowali, oraz tych, którzy byli ratowani, możemy odnaleźć na fotografiach. Niektóre ocalały z tamtych czasów. Niektóre zrobione są dziś, po dziesięcioleciach. Ale dramat człowieka wystawionego na najwyższą próbę zapisany jest przede wszystkim w tekstach: świadectwach, relacjach, wspomnieniach, dokumentach. Moim podstawowym celem jest refleksja nad tym, w jaki sposób ratujący Żydów Polacy oraz ratowani przez nich Żydzi piszą albo mówią o swoich doświadczeniach. To właśnie z tych opowieści wyłaniają się ich twarze. Ta książka zaprasza do czytania twarzy tych, którzy mieli odwagę wyciągnąć pomocną dłoń do innego: obcego, stygmatyzowanego, napiętnowanego, wyłączonego spod prawa ludzkiego i boskiego. Miał on najpierw przestać być człowiekiem, aby potem przestać żyć.
*
Jesteśmy wciąż ofiarami dwojakiego rodzaju zaprzeczeń, mających sens rytualny. Pamięć polska pławi się w jasnym świetle Sprawiedliwych, nie dopuszczając do siebie mrocznych stron okupacyjnego życia. Pamięć żydowska natomiast wypełniona jest bólem po Zagładzie, bólem, który żywi się mrokiem zbrodni, zdrady i odrzucenia, zdając się nie dopuszczać do siebie niczego innego. Pamięć polska podpowiada, że oto w czasie okupacji mieliśmy do czynienia z powszechną akcją pomocy Żydom. Był to ruch masowy. Dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy Polaków zasługują na medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, przyznawany przez Instytut Pamięci Narodowej Yad Vashem w Jerozolimie. Tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy Polaków zostało zamordowanych za pomoc Żydom. A jednak, mimo ogromu polskiego poświęcenia i polskich ofiar, to żydowskie męczeństwo jest powszechnie znane, przesłaniając polskie. W tym kontekście eksponowane bywa poczucie krzywdy: świat nie docenia polskiego heroizmu, a sami Żydzi odpłacają się za pomoc w najlepszym razie — obojętnością, w najgorszym — szkalowaniem narodu polskiego. Polskiemu dyskursowi o pomocy wciąż zagrażają trzy demony. Demon rywalizacji (w martyrologii, w bezinteresowności, w szlachetności); demon statystyki (liczenie tych, którzy ratowali, i tych, którzy za ratowanie zostali zabici, aby dowieść tezy, że „im więcej, tym lepiej”); demon trywializacji (bo przecież masowość pomocy stawia pod znakiem zapytania podkreślaną wszem i wobec heroiczność czynu). Nie służy to ani Polakom, w tym przede wszystkim polskim Sprawiedliwym, ani Żydom. I jedni, i drudzy stają się tylko narzędziem w grze toczonej ponad ich głowami. Nie ma prostych i jednoznacznie budujących opowieści o pomocy i ukrywaniu. Każda uwikłana jest w historyczny kontekst, w splątaną sieć zależności między ludźmi, zdeterminowana przez cechy charakteru i temperament protagonistów, przez ich pozycję społeczną i majątkową, każda rozgrywa się w polu napięć między paraliżującym lękiem a desperacką odwagą, między zachłannością, zawiścią, oddaniem i poświęceniem. Sytuacja zagrożenia stwarza psychologiczną pułapkę bez wyjścia. Strach na dłuższą metę jest siłą niszczącą, pokusa zarobku przesłania szlachetność, chciwość zderza się z bezinteresownością, wzajemne uprzedzenia utrudniają porozumiewanie się, zaś całkowite uzależnienie i utrata zaufania niszczy więź. Podziwiać więc należy męstwo i wytrwałość tych, którzy podobnym pokusom się oparli. (…)
*
Opowieść o Sprawiedliwych jest opowieścią o spotkaniu Żydów i Polaków na najtrudniejszej z możliwych lekcji człowieczeństwa. O spotkaniu człowieka z człowiekiem. O spojrzeniu sobie nawzajem w oczy. I o dylemacie, który dla obu stron brzmiał inaczej. Czy mogę narażać życie swoje, swojej rodziny i bliskich, aby ratować życie cudze? Czy mogę prosić o ratowanie mojego życia, narażając na śmierć drugiego człowieka?
Zadziwiające, jak często mówienie o pomaganiu wiąże się, chcąc nie chcąc, z mówieniem o wydawaniu, szantażowaniu, tropieniu — nie tylko Żydów, ale też tych, którzy starali się ich ratować. Nie sposób uwolnić się od tego paradoksu. Dyskurs o pomocy ma dwa oblicza. Jasne — to opowieść o heroizmie, poświęceniu, altruizmie. Ciemne — o strachu przed zdradą sąsiadów, o szantażu, o podłości. Obie strony, jasna i ciemna, stanowią całość nierozdzielną. Z historii Sprawiedliwych nie można wydestylować tylko nurtu jasnego. Towarzyszy mu bowiem nieodłącznie ciemny nurt, niczym Norwidowska „nić czarna”, która jest „w każdym oddechu” i „w każdym uśmiechu”. Heroizm nie jest normą społeczną i nie wyznacza powszechnie obowiązujących standardów zachowania. Nie wszyscy mogą i nie wszyscy chcą być bohaterami. Nie ma heroizmu na masową skalę. Heroizm jest „odstępstwem od normy”, jest wyjątkiem, przeciwstawieniem się instynktowi samozachowawczemu w imię wartości wyższych niż zachowanie własnego życia. Jeśli nie chcemy tego uznać, sprzeniewierzamy się pamięci Sprawiedliwych i pogrążamy ich w odmętach banału. Naturalnym odruchem każdego z nas jest cofnięcie ręki, kiedy znajdzie się w pobliżu płomienia. Ci, którzy odważyli się pomagać Żydom, narażając życie swoje i swoich bliskich, potrafili trzymać rękę w płomieniu i nie cofać jej.
*
W ostatecznym rachunku opowieść o Sprawiedliwych jest opowieścią o nas samych. O naszym własnym spotkaniu z doświadczeniem ratowania Żydów. O spotkaniu z samym sobą. Bo jak pisała dawno temu Wisława Szymborska: „tyle wiemy o sobie, / ile nas sprawdzono”. Jak my, ludzie dnia dzisiejszego, potrafimy się z tym zmierzyć? Ile możemy z tego pojąć? Czy chcemy Sprawiedliwych traktować jako kartę przetargową, tarczę ideologiczną, tytuł do naszej, najmniej tu przecież zasłużonej, chwały? Popatrzmy raz jeszcze na twarze Sprawiedliwych. Na tych twarzach maluje się cała gorzka wiedza o człowieku. O jego wielkości i pięknie. I o tym, jakże te wartości są kruche i z jak straszliwym wysiłkiem trzeba ich bronić.