Zanim obejrzysz Poważnego człowieka

Film kultowy można definiować na kilka różnych sposobów. Może to być na przykład: Film tak fatalny na wszystkich możliwych płaszczyznach, że aż zabawny? Nawet Super Mario Bros. oraz Batman i Robin mają swoich fanów. Film jest chaotyczny i nierówny, ale ma tyle dobrych pomysłów i/lub uroku, że jest prawie udany? Przykładem jest Diuna i Koniec świata.

1.gifA może film, który najpierw przechodzi bez echa, ale odkrywają go fani dzięki poczcie pantoflowej, a nie kampanii promocyjnej studia? Oto właściwa definicja. Donnie Darko, Życie biurowe, Prawdziwy romans, mógłbym wymieniać dalej. I tak właśnie zrobię. Dlatego, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat pewna kultowa postać wybijała się ponad inne. Mowa o niejakim Kolesiu.


Trzeba mieć wyjątkowy charakter, żeby tak przemówić do widzów jak zrobił to Jeffrey "Koleś" Lebowski. Gość wiodący życie pod każdym względem idealne i pozbawione stresów do czasu, gdy został wzięty za kogoś innego i wepchnięty do labiryntu zdarzeń, których nie ma sensu analizować, ponieważ w ten sposób zupełnie tracimy sens filmu.

Często filmy i książki są skonstruowane tak, żebyśmy uwierzyli, iż nasz protagonista nie jest gotowy do przyjęcia roli bohatera, ale mamy okazję śledzić jego lub jej przemianę wewnętrzną, by ostatecznie mógł nim zostać. Prędzej czy później uwierzy w siebie lub pokona nawet najbardziej niesprzyjające okoliczności i wyjdzie z nich jako człowiek, którym my sami chcielibyśmy być. Tylko nie w tym przypadku. To by było zupełnie nie-Kolesiowe.
Nasz bohater niczego się nie uczy. Pod koniec historii jest taki sam jak na początku: pije, gra w kręgle, nie przemęcza się. Koleś obstaje przy swoim i za to jeszcze bardziej go kochamy. Jest uosobieniem samego filmu. Jeśli go zrozumiesz, pojmiesz co dzieje się na innych płaszczyznach. Jeśli nie, to się wykończysz.
Duet scenarzystów, montażystów i reżyserów, Joel i Ethan Coenowie, był już wcześniej znany ze swojego oryginalnego podejścia do idiotów i frajerów, zaś punktem wspólnym ich imponującego repertuaru filmowego jest to, że choć z pozoru może wydawać się inaczej, tak naprawdę nikt nic nie wie.
Spójrzmy na sekwencję rozpoczynającą film Big Lebowski. Widzimy noc na tle piaszczystego, pustynnego krajobrazu i suche, krzewiaste kłęby gonione wiatrem. Narrator, Sam Elliott z teksaskim akcentem zaczyna wprowadzać nas w temat. Nikt by nas nie winił, gdybyśmy uznali, że oglądamy western, dopóki kamera nie prześlizguje się po kanionie i nie zatrzymuje na współczesnym (no dobrze, chodzi o lata dziewięćdziesiąte) Los Angeles (wygląda mi to na nawiązanie do filmu Pewnego razu na Dzikim Zachodzie).

Niemniej jednak, nasz narrator ciągnie niezrażony współczesną scenografią i gnany wiatrem kłąb wędruje przez miasto, aż natykamy się na Kolesia, kręcącego się smętnie po supermarkecie w szlafroku i płacącego za karton mleka czekiem (nigdy nie poznajemy źródła jego dochodów), zupełnie jakby odmawiał pójścia z duchem czasu.

W tym momencie narrator gubi się w jakiejś dygresji i przyznaje, że stracił wątek. Kilka minut później Koleś i jego wspólnik Walter, nie zgadzają się na zakłócenie ich świętego porządku gry w kręgle, żeby rozwiązać tajemnicę porwania Bunny Lebowski ("Pieprzyć to, Koleś. Chodźmy na kręgle"). Nie interesuje ich intryga. Nie chcą się dowiedzieć, co się z nią stało. Mają ochotę pograć w kręgle. Czy możemy ich winić? My też nie pozwolilibyśmy, żeby to nam zakłóciło przebieg rozgrywek ligowych.
Nawet kiedy tajemnica zostaje rozwiązana (o tyle o ile), przestaje mieć znaczenie, gdyż śmierć Waltera i kumpla Kolesia, Donnie'go, przesłania wszystko, co stało się wcześniej. Jego śmierć pokazuje nam, że jeśli postać jest dobrze napisana, to nie istnieją bohaterowie bezsensowni, nawet jeśli ich udział w fabule wydaje się zupełnie zbędny.
Szok, jaki wywołuje jego nieoczekiwana śmierć ma na celu rozśmieszenie widza, ale scena ma w sobie tyle rozczulającego ciepła, że im częściej się ją ogląda, tym bardziej zakochujemy się w nim, zwłaszcza że wiemy, jaki los go czeka.
A skoro mowa o pozornie niepotrzebnych postaciach, to w filmie robi Jesus Quintana, grany przez Johna Turturro? Jakie znaczenie ma dla fabuły (oprócz tego, że przyćmiewa wszystkich w obydwu swoich scenach?) Absolutnie żadnego.
Jest dla nas ważny jak Donnie, ponieważ jest ważny dla Kolesia. Jest ich następnym rywalem w turnieju kręglarskim. Kim jesteśmy, żeby ich przekonywać, że ich arcyrywalem powinien być Jackie Treehorn albo Nihiliści, czy ten drugi Jeffrey Lebowski?

Jak goniony wiatrem krzak, bełkotliwy narrator i sam Koleś, film Big Lebowski nie ma ukrytych podtekstów. Celem jego istnienia jest dostarczenie rozrywki i przedstawienie kilku fajnych gości, z którymi przyjemnie spędza się czas. Czy nie o to przypadkiem chodzi w życiu? Czy nie moglibyśmy się czegoś nauczyć od Kolesia?
Tę opinię bez wątpienia podziela część jego fanów. Lebowski Fest odbędzie się w tym roku po raz ósmy i jest organizowany w całych Stanach Zjednoczonych, a podobna impreza, o nazwie The Dude Abides ma miejsce w Londynie. A co z dudeizmem, religią opartą o nauki samego El Duderino? Ile filmów zapoczątkowało nową własną religię? (Bitwa o ziemię się nie liczy).
Wygląda na to, że pomimo najbardziej rozlazłej, a jednocześnie wciągającej fabuły w historii kinematografii i ryzyka bycia zaszufladkowanym jako zbyt oryginalny, tej kinowej klapie udało się coś, o hity typu Kod Da Vinci, 2012 czy Mroczne widmo mogą tylko pomarzyć: stał się legendą.

O tym filmie rozprawia dziwny brodaty koleś na uniwerku, wlewając mleko do swojej wódki. Dziewczyna w modnie porwanych dżinsach i fabrycznie wypłowiałym podkoszulku udaje, że go widziała. Przemówił on do ludzi na poziomie, którego oni sami nawet nie pojmują i dotarł do widzów, mimo iż oryginalnie był niezrozumiany i nieumiejętnie promowany.


I to właśnie, drodzy przyjaciele, jest definicja filmu kultowego. Jeśli więc jeszcze go nie widzieliście lub jeśli chcecie obejrzeć go ponownie... straciłem wątek. A zresztą, chyba wystarczająco go zareklamowałem...

POWAŻNY CZŁOWIEK (A Serious Man) w kinach od 11 czerwca


Komentarze
Polityka Prywatności