Pustka jest radością czyli filozofia buddyjska z przymrużeniem (trzeciego) oka
Autor przedstawia w lekkiej, chwilami wręcz zabawnej, formie podstawowe założenia filozofii buddyjskiej. Pojęcia pustki, przeznaczenia, czasu czy szczęścia ukazane są w żartobliwym ujęciu, pozwalają czytelnikowi łatwiej poznać sposób dochodzenia do filozoficznej konkluzji i obszar zagadnień, który od setek lat penetrują filozofowie buddyjscy.
"Niech ta książka będzie próbą wyjaśnienia pewnego żartu, za którym stoi doświadczenie buddyjskiej filozofii. Będzie to, jak widać, wyjaśnienie nieco przydługie i zawierające niejedną dygresję, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że i ono może być żartobliwe.
Będzie to również wyjaśnienie przedstawiające sporą część buddyjskiej filozofii, bo to ona właśnie zmieniona poprzez medytację w żywe doświadczenie, staje się najlepszym powodem do radości, co niekoniecznie jest faktem powszechnie znanym."
Ze Wstępu autora
O autorze
Artur Przybysławski (ur.1970) pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Łódzkiego i w Zakładzie Teorii i Historii Sztuki ASP w Łodzi, tłumacz (przekładał m.in. de Quincey'a, Lovejoya, de Mana), otrzymał wyróżnienie Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich; stypendysta Fundacji na Rzecz Nauki Polski.
Fragmenty
Prawo karmy mówi, iż każde działanie poprzez ślad pozostawiony w umyśle, staje się przyczyną późniejszych doświadczeń, których charakter odpowiada właśnie ich przyczynie. Prawo to oznacza zatem odpowiedzialność, rozsądek i wolność. Odpowiedzialność, ponieważ nie ma już żadnej wyższej instancji, na którą można by zwalić nasze życiowe dole i niedole, będące teraz tylko skutkiem poprzednich działań; rozsądek, ponieważ wobec zrozumienia, że od nas zależy to, co się wydarza i teraz, i w przyszłości, nie skorzy będziemy do działań, których efektem może być przyszłe cierpienie; wolność, bo zrozumiawszy dwa poprzednie punkty, sami możemy zacząć rzeczywiście decydować o tym, co się wydarzy. Zawsze zresztą decydowaliśmy, tyle tylko, że nie byliśmy tego świadomi i teraz liczyć się trzeba ze skutkami tej nieświadomości.
Weźmy prosty przykład. Wjeżdżamy spokojnie na skrzyżowanie na zielonym świetle, a z boku na czerwonym bezczelnie wjeżdża w nas jakiś id..., o przepraszam, jakiś inny uczestnik ruchu drogowego. Sytuacja jest oczywista. Odpowiedzialność ponosi nasz nowy znajomy, który próbował swój pojazd umieścić we wnętrzu naszego. Skłonni bylibyśmy nawet powiedzieć, że ponosi stuprocentową odpowiedzialność, bo to on zignorował czerwone światło, ale wiemy, że gdyby nas tam nie było, wypadek by się nie wydarzył, więc powiedzmy dziewięćdziesiąt pięć procent odpowiedzialności ponosi on, a my skromne pięć.
Przy takim podejściu jednak okazuje się, że owe wwiezione przez nas pięć procent, pęcznieje nagle do procentów stu, bo jeśli byśmy je wycofali z całej sytuacji, wypadek by się po prostu nie wydarzył. Właśnie dlatego każdy z uczestników tego wydarzenia ponosi ostatecznie stuprocentową odpowiedzialność. Na to oczywiście trudno się zgodzić i tradycyjna wymówka będzie oczywiście brzmiała, że nie mogliśmy wiedzieć, że kiedy spokojnie jedziemy sobie na zielonym, to z boku grzeje na czerwonym daltonista po paru głębszych. No właśnie! Nie wiedzieliśmy a niewiedza przynosi szkodę. To przecież właśnie niewiedza jest przyczyną naszych problemów (...).