Długodystansowiec

Jest to opowieść o Emilu, skromnym czeskim chłopcu, którego życiową pasją jest bieganie. Historia Emila jest nierozdzielnie związana z historią jego kraju, którą jak klamry spinają dwie daty: 1938 i 1968 - zajęcie Czech i Moraw przez Niemcy i interwencja zbrojna wojsk Układu Warszawskiego. Emil Zatopek, bo o nim tu mowa, legenda stadionów, najszybszy długodystansowiec lat pięćdziesiątych XX wieku, to skromny, łagodny człowiek o promiennym uśmiechu.

Droga do rekordów prowadzi przez katorżniczy trening, przez nieustanne przesuwanie granic własnej wytrzymałości. Echenoza interesuje wysiłek i sens,  jaki nadaje mu Zatopek, unika przy tym wszelkiej idealizacji swojego bohatera. Trud jest prozaiczny, ból rzeczywisty, medale okupione cierpieniem, którego sportowiec nie jest w stanie ukryć. Na bieżni grymas  udręki wykrzywia mu twarz, biegnie dziwnie, niestylowo, a przecież zostawia rywali daleko w tyle. Po latach sukcesów czas na pierwsze porażki i nieuchronny schyłek kariery, co Zatopek przyjmuje z pokorą, podobnie jak i innego rodzaju próby, na które wystawia go życie. 

                                                                                    

Nota o autorze:

Jean Echenoz (urodzony w 1947 r.), jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy francuskich. Ukończył socjologię i studia inżynierskie. Debiutował w roku 1979 powieścią Le Méridien de Greenwich. Zasłynął jako autor powieści ludycznych, które, posługując się tonacją pastiszu bądź parodii, odwołują się do formy powieści przygodowej, sensacyjnej, szpiegowskiej czy też czarnego kryminału.

Za Ravela (2006) został uhonorowany Prix François Mauriac. Wcześniej, w roku 1983, otrzymał Prix Médicis za powieść Cherokee, a w roku 1999 Prix Goncourt za Je m’en vais (Odchodzę, wyd. polskie 2008). Po polsku ukazały się ponadto jego dwie inne powieści: Park (Lac) oraz Przy fortepianie (Au piano). Bohaterem swojej ostatniej powieści Courir (2008), uczynił słynnego czeskiego biegacza długodystansowca, Emila Zatopka.

Fragment książki:

Pewien zachodni dziennikarz, specjalny wysłannik gazety sportowej, wbił sobie do głowy, że przeprowa­dzi wywiad z Emilem. Oczywiście, proszę bardzo. Lecz aby zobaczyć się z Emilem, należy uzyskać zgo­dę jego przełożonego, potem akceptację związku za­wodowego dziennikarzy oraz Ministerstwa Informa­cji. Co oznacza bieganie po urzędach, gdzie trzeba wypełnić masę formularzy w kilku egzemplarzach, zdobyć pieczątki i podpisy. Specjalny wysłannik do­ciera w końcu na ulicę Pujcovny pod numer ósmy, gdzie w nowym domu koło poczty głównej mieszka Emil. Dzwoni do drzwi i otwiera mu uśmiechnięta Da­na w niebieskiej spódnicy i brązowym swetrze.

Emila niestety nie ma, mówi z żalem, a tak chciał się z panem spotkać. Problem w tym, że po południu on zawsze trenuje i w tym momencie jest bardzo zaję­ty. Przygotowuje się do zawodów w Kijowie, gdzie zmierzy się z nową nadzieją radzieckiego sportu, Niki­forem Popowem. Ale to nic nie szkodzi, proszę przyjść wieczorem, na pewno go pan zastanie. A tymczasem, proszę bardzo, niech pan wejdzie, napijemy się herba­ty i pokażę panu, jak mieszkamy. Bardzo chętnie, mó­wi zachwycony wysłannik.

Ogląda dwa ładnie urządzone pokoje, gitara Dany wisi na ścianie obok obrazów, proporczyków, półki wypełnione książkami i bibelotami, dywany, oprawio­na fotografia Stalina i Klementa Gottwalda, lampa w kształcie globusa, duży radioodbiornik. Dalej pięk­na kuchnia i westybul z przyrządami gimnastycznymi, które służą Emilowi do codziennych ćwiczeń, a wśród nich pionowa drabinka, zainstalowana wśród niezli­czonych medali i trofeów. I oszczepy, pokazuje Dana. Moje oszczepy.

Mieszkanie przyjemne, ale okazuje się, że Dana nie jest sama. Gości u niej akurat przyjaciółka, dobrodusz­na nauczycielka szkoły gospodarczej, która jest osobą niesłychanie uważną, serdeczną, przewidującą i nie opuszcza jej ani na krok, nawet podczas parzenia her­baty. Podczas przygotowań Dana opowiada o swoim codziennym życiu. No cóż, nie za bardzo ma o czym mówić. Oboje z Emilem wiodą normalne życie. Ona jest archiwistką w redakcji czasopisma sportowego „Ruch", a Emil, jako oficer, pracuje w ministerstwie. Po pracy ona trenuje rzut oszczepem, a on biega swoje kilome­try przewidziane w codziennym treningu. Wspaniale, mówi zachwycony specjalny wysłannik, ale mam na­dzieję, że mają państwo jakieś rozrywki?

Oczywiście, odpowiada Dana. Przede wszystkim musi pan wiedzieć, że Emilowi zależy na tym, aby osobiście odpowiadać na listy, a ponieważ dostaje ich wie­le, zabiera mu to masę czasu. Poza tym lubimy lektu­rę, mówi Dana, wskazując półki. Tak, Emil dużo czy­ta. Czasem idziemy do kina czy teatru. Albo siedzimy w domu, słuchając muzyki, lub sami muzykujemy. Emil ma ładny baryton i popołudniami lubi śpiewać stare ludowe piosenki, a ja akompaniuję mu na gita­rze, mówi, wskazując instrument. To bardzo miłe, mó­wi z entuzjazmem specjalny wysłannik, przymykając oko na to, że gdzieś czytał coś innego na temat zdol­ności wokalnych Emila. A wieczorem Emil nalewa so­bie lampkę mołdawskiego wina i sam osobiście przy­gotowuje kolację, wie pan, on to uwielbia. Jakże go rozumiem, wykrzykuje specjalny wysłannik, starając się nie myśleć o obowiązujących kartkach na chleb, mąkę i kartofle. Ale proszę mi powiedzieć, czy mąż ostatnio jest w dobrej formie?

Ach, mówi Dana, on sam panu opowie wieczorem, lecz, prawdę mówiąc, ostatnio w nie najlepszej. Wie pan, chorował, nieprawdaż, paskudna angina się przy­plątała, po której musiał zaprzestać treningów. Ale te­raz po trochu znów zaczyna, to on sam decyduje, bo jak pan wie, jest swoim własnym trenerem. Oczywiście, wpada jej w słowo specjalny wysłannik, ale jakie są je­go plany na olimpiadę w Helsinkach. No, więc jeszcze się nie zdecydował, odpowiada Dana. Pobiegnie albo na pięć i na dziesięć tysięcy metrów, albo na dziesięć ty­sięcy i w maratonie. Lecz, między nami mówiąc, Emi­lowi już się nieco przejadła sława i przede wszystkim myśli o swoich następcach. Pewnie pan słyszał o Ivanie Ullspergerze i Stanisławie Jungwircie. Owszem, znam te nazwiska, przytakuje specjalny wysłannik.

Zobaczymy, jak to będzie, podsumowuje Dana. Za to na pewno po olimpiadzie przeprowadzimy mały remont domu, bo już najwyższy czas. Na szczęście Emil wszystko potrafi zrobić. Ma zamiar odmalować całe mieszkanie, położyć tapety, zreperować prysznic i na nowo pokryć fotele. Uwielbia majsterkować, ale pro­blem w tym, Dana udaje niezadowolenie, że przy oka­zji bardzo brudzi, chlapie na podłogę, niszczy dywa­ny, ale co zrobić. Lubi tę robotę. Ach, zachwyca się specjalny wysłannik. Proszę wpaść później, Dana koń­czy rozmowę, wstając, on sam panu więcej opowie.

Kiedy wysłannik wraca wieczorem, otwiera mu do­broduszna nauczycielka, Dana stoi w cieniu za jej ple­cami i mówi, że naprawdę obie są niepocieszone, ale Emil już śpi. Mówiłam panu, że jest przemęczony. Ależ rozumiem, mówi wzruszony specjalny wysłannik, pro­szę go pozdrowić ode mnie. Po jego odejściu odczekują chwilę i Dana odwraca się do drugiej kobiety. No i jak, może być? Zrobiłam, co należy? Ta zaś przesta­je odgrywać dobroduszną nauczycielkę i lokatorkę, otwiera szafę, wyłącza magnetofon, wyjmuje z niego taśmę i wkłada ją do koperty, a potem wsuwa do kie­szeni płaszcza, nie odpowiadając na zadane pytanie. Zrobię raport, towarzyszko, rzuca tylko. W razie cze­go zostaniecie poinformowana. Wychodzi, wsiada do granatowej tatry model Tatraplan T600, która zajecha­ła przed bramę. Samochód rusza w stronę siedziby bezpieki.


Komentarze
Polityka Prywatności