Żywoty domniemane

Żywoty domniemane to cztery eseje biograficzne poświęcone Thomasowi De Quincey, Johnowi Keatsowi, Marcelowi Schwobowi i Robertowi Walserowi. Trudno o nich napisać coś więcej, ponieważ każda próba opisu stanie się w tym wypadku interpretacją, a tę wolimy pozostawić czytelnikom. Mówiąc najprościej eseje te są propozycją odczytania życia i twórczości wymienionych pisarzy (choć o tej ostatniej Fleur Jaeggy nie pisze wprost). A mistrzostwo i głębia tych niewielkich utworów są porównywalne z dziełami ich bohaterów.

Nota o autorze:

Fleur Jaeggy urodziła się w Zurychu, od 1968 roku mieszka w Mediolanie. Od 30 lat jest żoną Roberta Calasso, pisarza, filozofa, jednego z ostatnich wielkich wydawców (jej wydawcy zresztą również), człowieka, którego Umberto Eco określił jako „księcia wydawców w renesansowym znaczeniu”.

W założonym przez jej męża, bardzo znanym we Włoszech i renomowanym wydawnictwie Adelphi ukazały się następujące książki pisarki: Dito in bocca (Palec w ustach, 1968), Angelo custode (1971 – wyd. Tusquets, Hiszpania 1974), Le statue d’acqua (Wodne posągi, 1980 – wyd. Matthes udn Seitz, Niemcy 1985), I beati anni del castigo (Szczęśliwe lata udręki, 1989, nagroda Bagutta w 1990, Premio Bocaccio Europa 1994 – Noir sur Blanc, Polska 2002), La paura del cielo (Gniew niebios 1994, nagroda im. Alberto Moravii 1994 – Noir sur Blanc, Polska 1999) oraz Proleterka (2001, nagrody : Premio Vailate Alberico Sala 2001, Nagroda Kobieca Miasta Rzym 2001, Premio Vittorini 2002, Premio Viareggio-Repaci 2002 – Noir sur Blanc, Polska 2003). Fleur Jaeggy przetłumaczyła Vie immaginarie Marcela Schwoba (wyd. Adelphi, Mediolan 1972) oraz Ostatnie dni Emanuela Kanta Thomasa De Quincey’a (Adelphi, Mediolan 1983). Pisała na temat Schwoba, De Quincey’a, Keatsa i Roberta Walsera.

Josif Brodski tak napisał o „Szczęśliwych latach udręki”: „Zanurzone w szkolnym, niebieskim atramencie pióro Fleur Jaeggy jest dłutem drzeworytnika, które rysuje korzenie, gałązki i konary drzewa namiętności, wyrastającego w cudownej izolacji szwajcarskiego ogrodu poznania, drzewa, którego liście powoli zaczynają zasłaniać wszelką perspektywę. To wyjątkowa proza. Czas czytania: około czterech godzin. Czas pamiętania: tak jak w przypadku autorki – na całe życie”.

         O pierwszej książce Fleur Jaeggy pisała Ingeborg Bachmann, wybitna austriacka pisarka: „To dziwna i niezwykła książka, między innymi dlatego, że nie da się jej umieścić w żadnym z prądów literackich. Autorka posiada godne pozazdroszczenia, świeże spojrzenie na ludzi i rzeczy, lekkość i  roztargnienie mieszają się u niej z autorytatywną mądrością. Z tej sprzeczności rodzą się diabelsko inteligentne dialogi i rozbrajające w swej prostocie opisy”.

Fragment książki:

Okutany ciężkim płaszczem używanym zazwyczaj przez woźniców, siedzący w zimnie nad papierami sądowymi, Thomas nagle sprawia niespodziankę swo­im butom i getrom, bo wyprowadza je na ulice, by za­trzymać się na Oxford Street u swojej małej przyja­ciółki Ann.

Pióro rysuje na kartce ulicę Londynu i pustą klepsydrę, a ten krótki ceremoniał magiczny ujawnia miejsce, gdzie T.D.Q. zostaje wtajemniczony w palenie opium. Nikły uśmiech pojawia się na jego ustach, Thomas niemal śmieje się do swoich wspomnień; było to rankiem, może w marcu (lub jesienią) 1804 roku, kiedy z obsesyjnym wdziękiem wygłosił lapidarną pochwałę czarodziejskiego napoju. Wchodził do świata jako gość Orbis Pictus, gdzie rzeczy nieożywione mają rangę nadaną im przez niedawno doznane upojenie. Szczęśliwość wdaje się z nim w zabawę, a potem zmienia postać, jakby udręka była także niemal szczęściem, tyle że rozgniewanym, jakby stanowiła jeden z powabnych kaprysów natury.

Po przeczytaniu Kanta chciał pojechać do Kanady i żyć jak pustelnik. Znalazł się jednak w Dove Cottage. Tam mieszkali Wordsworthowie, ściany domu były pokryte gęstą plątaniną bluszczu, wejście zdobiły róże, jaśminy i kapryfolium. Przyjaźń z Wordsworthami po latach przygasła. Kiedy zmarła mała Kate, córka poety, przypuszczano, że ci dwoje kontaktują się ze sobą, ale nic takiego się nie zdarzyło. De Quincey tylko co wieczór chodził na grób dziecka. Zwiększył dawki laudanum. Być może Wordswortha raził brak umiaru T.D.Q. w cierpieniach, bo to ujawniało, że brak mu wiary w Opatrzność. W parę miesięcy później, około północy, zaznał jakiegoś szczególnego poczucia cielesnego, które ciągnęło się od kolan po kostki i trwało pięć godzin. Kiedy ustało, nie czuł już rozpaczy. Unosiła go lekkość, wspomnienie Kate się rozproszyło, a jej małe mokasyny z czerwonej skórki stały się na zawsze jego relikwiami.


Komentarze
Polityka Prywatności