Pokuta

16 maja na rynku polskim ukaże się bestsellerowy szwedzki kryminał Olle Lonnaeusa "Pokuta". Powieść ta została nagrodzona przez Szwedzką Akademię Pisarzy Kryminału. Zapewne i w Polsce "Pokuta" stanie się lekturą obowiązkową dla fanów skandynawskich kryminałów, którzy cenią ciekawą narrację zabarwioną odrobiną czarnego humoru.


2.jpgMówią o nim kolejny Stieg Larsson… tylko, że lepszy. Popularność jego twórczości w Europie rośnie z każdym miesiącem. Znają go już czytelnicy ze Szwecji i z Włoch, wkrótce poznają Ci z Niemiec i Dani. Obecnie debiutuje w Polsce.

Olle Lönnaeus (ur. 1957) przez 20 lat był dziennikarzem gazety Sydsvenska Dagbladet piszącym o sytuacji politycznej w Szwecji, Europie i na Bliskim Wschodzie. Swoje zainteresowania skupiające się wokół problemów społecznych, tj. przemyt ludzi i wyzysk pracowników zza granicy oraz ekstremizmów religijnych, potrafi umiejętnie wpleść w swoje powieści. Jest laureatem wielu szwedzkich nagród, zarówno za prowadzone śledztwa dziennikarskie - nagroda "Guldspaden", jak i dokonania literackie - nagroda Szwedzkiej Akademii Pisarzy Kryminałów za najlepszą powieść debiutancką pt. Pokuta.

Pokuta

W niewielkiej miejscowości na południu Szwecji dochodzi do brutalnego morderstwa.
Ofiarami są Herman i Signe Jönssonowie, starsze małżeństwo, które niedługo przed śmiercią wygrało na loterii sporą sumę pieniędzy. Podejrzenie pada na ich głównych spadkobierców: biologicznego syna Klasa i adoptowanego - Konrada, który na żądanie policji przyjeżdża do miasteczka po 30 latach nieobecności. Powrót Konrada w rodzinne strony przywołuje bolesne wspomnienia, a śledztwo, które rozpoczyna na własną rękę, powoli prowadzi do przerwania zbiorowego milczenia i odkrycia okrutnej prawdy o jego biologicznej matce. Tymczasem
w okolicy dochodzi do kolejnej zbrodni…


Debiut Olle Lönnaeusa to obowiązkowa lektura dla fanów skandynawskich kryminałów, którzy w opowieści cenią ciekawą narracje zabarwioną odrobiną czarnego humoru.


Budynek leżał na uboczu, zupełnie jakby inne nie chciały mieć
z nim nic wspólnego. Szary eternit pociemniał gdzieniegdzie od wilgoci i brudu. Budowla była znacznie mniejsza od tej, którą Konrad zachował w pamięci. Z przodu rosło parę krzaków bzu, a w małym ogródku za budynkiem piętrzyły się dwie jabłonie. Widać też było rozwieszony między nimi brunatny kwiecisty hamak. Na ulicy przed domem stał radiowóz. Wygramoliwszy się z auta, Konrad dostrzegł, że drewnianą szopę, w której Herman i Signe przechowywali kosiarkę i rowery, obwiedziono biało-niebieską taśmą. Ostrożnie zbliżał się do drzwi.
- Konrad Jönsson! A więc nadszedł czas powrotu do domu…
W pierwszej chwili nie wiedział, skąd dochodził ten głos, zaraz
jednak się zorientował, że ktoś siedzi na ogrodowym krześle w cieniu największej jabłoni.
- Teraz, kiedy ma być podzielony spadek, co nie?! Nagle przyszła
pora, żeby przylecieć tu z wywieszonym językiem, jak jakiś pieprzony
sęp.
Konrad usłyszał charknięcie, zaraz po nim nieznajomy strzyknął
flegmą w stronę różanej rabatki.

(…)


Komentarze
Polityka Prywatności