W niewielkiej miejscowości na południu Szwecji dochodzi do brutalnego morderstwa.
Ofiarami są Herman i Signe Jönssonowie, starsze małżeństwo, które niedługo przed śmiercią wygrało na loterii sporą sumę pieniędzy. Podejrzenie pada na ich głównych spadkobierców: biologicznego syna Klasa i adoptowanego – Konrada, który na żądanie policji przyjeżdża do miasteczka po 30 latach nieobecności.
Powrót Konrada w rodzinne strony przywołuje bolesne wspomnienia, a śledztwo, które rozpoczyna na własną rękę, powoli prowadzi do przerwania zbiorowego milczenia i odkrycia okrutnej prawdy o jego biologicznej matce. Tymczasem w okolicy dochodzi do kolejnej zbrodni… Debiut Olle Lönnaeusa to obowiązkowa lektura dla fanów skandynawskich kryminałów, którzy w opowieści cenią ciekawą narracje zabarwioną odrobiną czarnego humoru.
Budynek leżał na uboczu, zupełnie jakby inne nie chciały mieć
z nim nic wspólnego. Szary eternit pociemniał gdzieniegdzie od wilgoci i brudu. Budowla była znacznie mniejsza od tej, którą Konrad zachował w pamięci. Z przodu rosło parę krzaków bzu, a w małym ogródku za budynkiem piętrzyły się dwie jabłonie. Widać też było rozwieszony między nimi brunatny kwiecisty hamak. Na ulicy przed domem stał radiowóz. Wygramoliwszy się z auta, Konrad dostrzegł, że drewnianą szopę, w której Herman i Signe przechowywali kosiarkę i rowery, obwiedziono
biało-niebieską taśmą. Ostrożnie zbliżał się do drzwi.
- Konrad Jönsson! A więc nadszedł czas powrotu do domu…
W pierwszej chwili nie wiedział, skąd dochodził ten głos, zaraz
jednak się zorientował, że ktoś siedzi na ogrodowym krześle w cieniu największej jabłoni.
- Teraz, kiedy ma być podzielony spadek, co nie?! Nagle przyszła
pora, żeby przylecieć tu z wywieszonym językiem, jak jakiś pieprzony sęp.
Konrad usłyszał charknięcie, zaraz po nim nieznajomy strzyknął
flegmą w stronę różanej rabatki.
(…)
Wywiad z autorem:
http://www.youtube.com/watch?v=jTEF6tHYtkY
Fragment książki: