Czasami, kiedy człowiekowi bardzo się nudzi, sięga po filmy, które już od dawna leżą na półce, zawsze jednak jakoś daleko w kolejce. Ale w pewnym momencie okazuje się, że wszystko co możliwe, jest już obejrzane. Tak właśnie w moje ręce trafił „Baywatch wedding”, czyli próba wyciągnięcia z motywu znanego serialu czegoś jeszcze. Za wszelką cenę.
To coś jeszcze to Mitch Buchannon (piękniś lat 80tych David Hasselhof), który po latach niezliczonych podrywów, romansów i jednego wymuszonego małżeństwa, postanowił w końcu się ustatkować. Jego wybranką jest Allison, która dziwnym trafem wygląda dokładnie tak jak zmarła jeszcze za czasów pracy na plaży przyjaciółka Stephanie. To właśnie dlatego Mitch ma opory przed przedstawieniem jej reszcie przyjaciół. Ale ślub ślubem, trzeba w końcu mieć to za sobą. Mitch przedstawia wszystkim Allison, a oni po pierwszym szoku dochodzą do siebie nad jej wyglądem. Jedynie Neely stawia sobie za zadanie rozbić związek Mitcha i zdobyć go dla siebie. I nie przemówi jej do rozumu żaden, mniej lub bardziej racjonalny argument.
Ten film powstał wyłącznie po to, aby pokazać po raz kolejny znanych z serialu bohaterów. Popatrzymy więc jak zestarzeli się panowie i jak dodatkowe lata wyglądają na twarzach znanych z serialu piękności. W tym filmie naprawdę zagrała większość z serialu. Miejscami wspomina się naprawdę z sympatią, nawet jeśli opowieść zrobiona jest według dość oklepanych schematów. Dopiero ostatni kwadrans autentycznie zaskakuje. Plus za nieszablonowe rozwiązanie i zakończenie. Ono w zupełności rekompensuje dość mizerną w gruncie rzeczy (chociaż nie u wszystkich) grę aktorską i te nieszczęsne znane z serialu przerywniki, przeznaczone jedynie po to, aby pokazać stale pięknych bohaterów w powolnych ruchach i na tle pięknych amerykańskich krajobrazów. Baywatch to sztandarowy telewizyjny produkt amerykański i ten amerykanizm ma gloryfikować. I naprawdę nie można mieć mu tego za złe. To jeden z tych cudownych, miejscami bardzo absurdalnych, ale naprawdę przyjemnych dla oka telewizyjnych tworów. Dla tych, którzy Baywatch oglądali za czasu, dawno już minionych, nastoletnich czy dziecięcych czasów, to może być dodatkowa, sentymentalna podróż. Ach, tak pięknie wyglądali. Tak pięknie biegali… Niech biegną dalej... Choćby i na kolejne 10 filmów DVD.