Kowboje i obcy - Studentnews.pl recenzuje!

Oj, dziwnie było. Lansowany jako wydarzenie, podpisany jednymi z najznamienitszych nazwisk Hollywood i filmowego science-fiction, film pewnie przyciągnie tłumy. Większość z nich może jednak wyjść z kina dość skonsternowana. Bo technicznie to film perfekcyjny. Ale scenariuszowo to bodajże jedna z najdziwaczniejszych opowieści jaka powstała w cyklu opowieści o kowbojach.

Tytuł bowiem nie jest tutaj żadną metaforą. A jak inaczej można opisać koncepcję lądujących na dzikim zachodzie zastępów kosmitów? Na pustyni budzi się mężczyzna. Nie pamięta kim jest, nie wie co się z nim stało. Na nadgarstku ma zamontowaną nieznaną, metalową bransoletę. Mężczyzna dociera do miasta, gdzie powoli odkrywa kolejne aspekty swojej przeszłości. Okazuje się, że nazywa się Jake Lonergan i poszukiwany jest za rabunek. Za jego głowę wyznaczono nagrodę. Areszt jednak okazuje się być najmniejszym problemem, bo też wkrótce w małym miasteczku na Dzikim Zachodzie lądują kosmici. Jedyną skuteczną bronią okazuje się być właśnie bransoleta Jake’a, która strąca statki z nieba i zabija kosmitów. Tylko czy to wystarczy, żeby wygrać w wielkiej bitwie?

Film lansuje swoim nazwiskiem Steven Spielberg a reżyseruje mistrz akcji Jon Favreau, co oczywiście zapowiada pełne rozmachu, perfekcyjne efekty specjalne. I te efekty są tam bez wątpienia. To jak zawsze techniczny majstersztyk, wartki, żywy, świetnie zmontowany. Żadna, nawet ta przysłowiowa mucha nie siada na sposób wykonania. Siada dopiero, kiedy skupiamy się na samej historii. Kosmici oczywiście mogą lądować gdzie i kiedy chcą, ale jakoś ta wizyta na Dzikim Zachodzie nie wychodzi. A już powód ich inwazji! Absurd absurdów, na dodatek niedopowiedziany, nie wyjaśniony do końca. Oglądanie cowboyów łapiących kosmitów na lasso, lub też z dzikimi okrzykami objeżdżających ich statki kosmiczne wywołuje raczej konsternację i rozbawienie. A to chyba nie jest efekt zamierzony. Tego wrażenia nie jest w stanie zniwelować nawet dobre aktorstwo doskonałych, męskich mężczyzn Hollywood, Daniela Craiga i Harrisona Forda. Co najmniej jeden z nich powinien działać na kinomanów jak magnes. Dla męskiej części publiczności mamy też tutaj Olivię Wilde, które powoli urasta do rangi pierwszoligowej gwiazdy Hollywood. A jej uroda też przyciąga. Będzie więc hit? Tak się pewnie stanie, bo „Kowboje i obcy” na pewno odniosą frekwencyjny sukces. Kto wie, może otwiera to drogę do kolejnych części z tej serii. „Faraoni i kosmici”, „George Washington i kosmici”, „Woodstock i kosmici”. Brzmi absurdalnie? Pewnie. Ale czy absurdalnie nie brzmiał jeszcze tak niedawno film o lądujących na Dzikim Zachodzie przedstawicielach obcych planet?

Marta Czabała


Komentarze
Polityka Prywatności