Nowa muza Almodóvara!

Pedro Almodóvar do głównej roli w swoim najnowszym filmie "Skóra, w której żyję" szukał aktorki wyjątkowej. Nieopatrzonej jeszcze, a jednocześnie na tyle utalentowanej i doświadczonej, by udźwignęła ciężar trudnej roli. Jego wybór padł na Elenę Anayę, którą prasa już okrzyknęła nową gwiazdą hiszpańskiego kina.

Macie jakichś znajomych w korporacji? Takich co serdecznie nienawidzą swojego szefa? To właśnie dla nich jest początek filmu. Jego bohaterowie: Nick, Kurt i Dale mają jedną wspólną cechę w życiu: okropnego szefa. Jeden wyzyskiwany jest przez szefa, który już ósmy rok każde zarzynać mu się w biurze, w oczekiwaniu na awans, którego na razie nie widać. Drugi jest jawnie molestowany przez szefową, która upatrzyła go sobie na obiekt romansu i za nic nie chce przyjąć odmowy. Trzeci z panów miał zaś szefa wspaniałego, ten jednak umarł a schedę przejął jego syn. Ten ma w poważaniu przepisy, polityczną poprawność – wszystkie niewygodne decyzje składa właśnie na barki pracownika. Przyjaciele nie widzą możliwości znalezienia innej pracy, swoje żale wylewają przy drinkach w barze. To właśnie tak rodzi się plan, z pozoru doskonały. Obejmuje on szpiegostwo, włamanie a w końcu morderstwo…

I dokładnie wtedy film Setha Gordona galopuje po równi pochyłej. Rozumiem cudne biurowe sceny wyimaginowanego mordu na szefie, bo te po prostu bawią. To pewnie głównie one są powodem, dla którego film odnosi za oceanem tak gigantyczny sukces. Kto, w pogrążonej w recesji Ameryce, nie miał ochoty wyrzucić szefa przez okno? Kto nie miał tej ochoty w naszej, podobno odpornej na kryzys Polsce? To co dzieje się później, jest już jednak tylko gorsze, a sam humor zatrzymuje się w końcu na całkiem prawdziwym i równie całkiem nieznośnym kloacznym humorze. Ten jest już niestety nie do przebrnięcia, chyba że znajdą się wielbiciele wkładania szczoteczek do zębów do tyłka. W zniwelowaniu poczucia zniesmaczenia nie pomoże nawet jedna z najliczniejszych reprezentacji najdoskonalszych aktorów, jacy istnieją w filmach Hollywood. Przyznać muszę, że ta drugoplanowa jest znacznie bardziej interesująca niż trzej główni bohaterowie. Jest tutaj doskonały Kevin Spacey i Colin Farrell, który jest tak ucharakteryzowany, że naprawdę trudno jest go poznać. Jest inna niż w 50 poprzednich filmach Jennifer Aniston, w końcu prezentująca inną twarz niż we wszystkich bodajże swoich dotychczasowych filmach. To oni i pierwsze pół godziny filmu są powodem, dla którego można ten film zobaczyć. Innych na razie nie znalazłam. Może jeszcze kiedyś wrócę. Ale na pewno nie prędko. Na chwilę obecną lubię swojego szefa. Ci porządni też się zdarzają.


Komentarze
Polityka Prywatności