Tę książkę można z powodzeniem przeczytać w jeden dzień, bo też wciągnięcie się w barwny świat wyspy Nantucket i książki Nancy Thayer zajmuje jakieś… trzy strony. Potem nie ma już wyboru ani odwrotu. Trzeba już tylko dać się porwać magii całej opowieści, pięknej historii o przyjaźni, miłości, wierze i o tym, że w życiu na mało rzeczy jest już za późno.
A że całość jest trochę przewidywalna? I co z tego, że wiemy w jakim kierunku prowadzi opowieść Nancy Thayer, kiedy napisana jest tak ciepło, pięknie i wciąga niemalże od razu? A na dodatek pozbawiona jest patosu, tandetnych romantycznych rozwiązań, tak irytujących przy okropnych, szmatławych romansidłach. Dwie główne bohaterki powieści, Clare i Lexi przyjaźnią się od zawsze. Swoje dzieciństwo spędzają na amerykańskiej wyspie Nantucket, ale przyszłość widzą już w zupełnie innych barwach. Na dodatek odmiennych od siebie. Zakochana w rodzinnych stronach Clare chce zostać na wyspie, najlepiej u boku przystojnego, choć raczej mało wiarygodnego i odpowiedzialnego Jessego. Lexi chce zobaczyć świat. To głównie dlatego przyjmuje oświadczyny bogatego potentata wyspy Eda i daje zrobić z siebie dodatek do własnego męża. To jednak dzięki temu jest w stanie zobaczyć świat. Nie wraca w rodzinne strony, wkrótce też urywa się jej kontakt z Clare. Tak mija dziesięć lat. Bogatsza o nowe, niekoniecznie dobre doświadczenia, rozwiedziona Lexi wraca na wyspę. Chce otworzyć sklep i zacząć swoje życie od nowa. Tylko czy nie jest za późno, aby naprawić stare błędy?
No dobrze. Przyznam po raz kolejny, że w takich książkach wiadomo od razu, o co chodzi. Wiadomo doskonale do jakiego końca prowadzą nas kolejne strony. Ale to zupełnie nie ma znaczenia! Bo czy przypadkiem nie po to czytamy takie powieści, żeby z ich kartek czerpać optymizm, pozytywne nastawienie i dobre wibracje na życie, w którym w rzeczywistości jest znacznie więcej, znacznie bardziej złożonych problemów? A i rozwiązania są przecież na codzień znacznie trudniejsze. Taka literatura jak książka Thayer spełnia znacznie więcej niż tylko rozrywkową rolę, chociaż osiąganie z niej prawdziwej przyjemności nie jest wcale trudne. Dzięki doskonałym, niemalże żywym bohaterom w doskonale zarysowanym środowisku, książka zyskuje własne, osobne życie. Tchnie z niej optymizm, tak zaraźliwy, że aż trudno się nie uśmiechnąć, wzruszyć, przejąć. Może i to już kiedyś było, ale nawet jeśli, to ja proszę o więcej, więcej, więcej!