Kolejna część pościgu przed śmiercią, który – z mniejszym lub większym skutkiem – bawi i straszy widzów już od 11 lat. Ta ostatnia będzie bawić w stopniu co najmniej równym co najlepsze części serii. A sam koniec jest chyba najlepszym jaki przyszło nam widzieć.
To, o czym jest ten film nie trzeba chyba nikomu mówić. Od lat i pięciu już części historia jest w zasadzie taka sama, zmieniają się jedynie środki transportu. Tym razem spotkanie śmierci i kataklizmowi wyrusza autobus, pełen – jadących na integracyjny wyjazd – pracowników firmy. Kiedy autobus wjeżdża na most, jeden z jego pasażerów ma wizję: most zaraz się zawali, a oni sami umrą w wyjątkowo krwawych i niefortunnych okolicznościach. Chłopakowi udaje się namówić kilkoro przyjaciół do natychmiastowego opuszczenia autokaru i ucieczki z mostu. Chwilę później most się zawala, zabierając ze sobą stojących i jadących na nim ludzi. Ci, którym udało się przeżyć nie mogą jednak cieszyć się w pełni z ocalenia. Chwilę później zaczynają ginąć w makabrycznych okolicznościach. Przecież śmierć nie lubi jak się ją oszukuje…
Jestem niezmiernie wdzięczna scenarzystom, że po czterech kolejnych częściach, zadecydowali, że bohaterami będą w końcu ludzie dorośli. Chwała im za to, bo też ci, którzy na część pierwszą poszli do kina, dawno już dorośli. Dziękuję za to, że dorasta też film. Ogląda się go sprawnie, szybko, z całkiem sensownym zainteresowaniem. Po tylu częściach nie ma chyba już dzisiaj nikogo, kto – kupując bilet – nie wiedziałby na co idzie do kina, więc rozczarowania nie przewiduję. Ten film to w gruncie rzeczy taśmowo pokazywana śmierć, serwowana w coraz to bardziej wyrafinowany, czasami skrajnie absurdalny sposób. My możemy jedynie zgadywać komu uda się przeżyć finałową rozgrywkę. Nie ma tutaj znaczenia gra aktorska, koniecznie ślicznych aktorów, nie mają znaczenia ich umiejętności. Liczą się efektowne i śmiertelne wypadki. Czy ktoś przeżyje? Czy może jednak wszyscy zginą? Efekty są pierwsza klasa, tradycyjnie tylko szkoda, że w tym okropnym 3D.
Ale część piąta przynosi coś jeszcze. Przynosi szczyptę przyjemnego humoru i mistrzowskie zakończenie filmu, które idealnie dopełnia cały cykl i samo w sobie stawia część piątą na jednym z wyższych miejsc rankingu sagi. Ten niespodziewany, cudowny dodatek w fabule, o którym aż się skręcam, żeby napisać jest po prostu fenomenalnym dowodem na geniusz scenarzysty. To dla niego samego warto jest obejrzeć ten film. I tylko dla niego wybiorę się na część kolejną. Doskonała rozrywka dla wielbicieli gatunku. Mimo płotek, nie wierzę, że to była ostatnia część sagi. Pytam więc wprost. Kiedy część szósta?