„Życie nie jest proste – więc trzeba mieć albo kasę albo klasę, a jeśli nie, to „dragi” - to mógłby powiedzieć Bryan Cranston, gwiazda kasowych seriali, którego można teraz zobaczyć w zdobywającym szturmem kina, filmie „Drive”. Cranston wie wszystko zarówno o najlepszych spinkach do mankietów, dzieciach ojca chrzestnego, architekturze i kulisach narkobiznesu.
W „Breaking Bad” zagrał nauczyciela chemii, który po godzinach trudni się produkcją amfetaminy, w „Jak poznałem waszą matkę” - wiecznie niezadowolonego szefa, wiecznego singla - Teda Mosby’ego.
Rola w „Breaking Bad” przyniosła mu trzy nagrody Emmy z rzędu. Charyzmatycznego Cranstona można teraz obejrzeć na dużym ekranie, u boku Ryana Goslinga, w ociekającym adrenaliną filmie „Drive”, który od zeszłego piątku gości na ekranach naszych kin.
W „Drive” Cranston wciela się w Shannona - w jednej osobie mechanika, agenta i przyjaciela Drivera – chłopaka, który pracuje jako kaskader samochodowy i kierowca gangsterów. Podobnie jak w „Breaking Bad” w „Drive” Shannon nieustannie balansuje na granicy dobra i zła, z jednej strony pomaga, z drugiej miesza się w nieczyste interesy. Shannon łączy w sobie sprzeczności – jak mówi o nim sam Bryan Cranston – „jest wielkim marzycielem i wielkim przegranym”.
W „Drive” obok Cranstona oraz nominowanego do Oscara oraz dwukrotnie do Złotego Globu młodego i niezwykle seksownego Ryana Goslinga („Blue Valentine”, „Pamiętnik”) zobaczymy Carey Mulligan („Była sobie dziewczyna”, „Duma i uprzedzenie”), Rona Perlmana („Hellboy”) oraz seksowną Christinę Hendricks („Mad Men”).
Krytyk z „The Guardian” ostrzega: „Zapnijcie pasy, bo czeka was niezła jazda!”.
Polski kolega Artur Kinomaniak Pietras wtóruje: „Taki film zrobiłby Tarantino, gdyby potrafił!”
Drive – love story pisane czystą adrenaliną już w kinach!