Dom snów - Studentnews.pl recenzuje

Wbrew oczekiwaniom to nie jest horror, a raczej bardzo mroczny thriller, dobry w odbiorze, chociaż za wolno się rozwijający. Dzięki początkowi prawdziwego romansu głównych bohaterów, film otrzymał wprost niespodziewaną promocję i reklamę. Czy jest tego warty? Pewnie tak, chociaż całość lepiej zniosą wielbiciele gatunku.

Na początek zażalenie. Dlaczego trailer wyjaśnia jedną z najprzyjemniejszych tajemnic całej tej historii?. Nie można było zostawić tej niespodzianki aż do filmu? Błąd. Ale do rzeczy. Znany wydawca, Will Attenton rezygnuje z pracy, aby móc poświęcić się pracy autora ale przede wszystkim aby mieć więcej czasu dla własnej rodziny, dla żony i dwóch uroczych córeczek. Czas sprzyja zmianom, rodzina wprowadziła się bowiem właśnie do domu na przedmieściach. Niemalże od pierwszej nocy dzieje się w nim coś dziwnego. Przyłapane na koczowaniu w piwnicy nastolatki wyznają Willowi, że oto wprowadził się do domu, w którym pięć lat wcześniej zamordowana została rodzina właściciela, żona i dwójka dzieci. Wiedząc, że oskarżany o morderstwo ojciec wyszedł już ze szpitala psychiatrycznego, Will podejrzewa, że jego rodzina może być w niebezpieczeństwie. Rozpoczyna śledztwo, które prowadzi go do… wyjaśnienia własnych sekretów, których istnienie wypiera z całej siły.

Naprawdę, gdyby nie ten trailer i wyjaśnione w nim od razu pewne sprawy, całość byłaby znacznie bardziej mroczna i zaskakująca. Tak mamy w miarę przyzwoity film, który mogą oglądać wielbiciele lekkich horrorów i bardzo mrocznych thrillerów; całość powiem plasuje się gdzieś w połowie drogi. Pierwsza połowa jest raczej horrorem, tylko po to aby gdzieś po 40 minucie przejść w thriller, przyznam, że w sumie sensowny, porządny i w miarę dobry. I tylko tyle. Można tutaj czerpać przyjemność z dobrego aktorstwa, w miarę sensownej historii, chociaż przyznać też trzeba, że szaleństwa nie  ma. To nie jest film, który śledzi się z wypiekami na twarzy a porównywanie go do „Szóstego zmysłu” wydaje się być co najmniej głębokim nieporozumieniem. Przyjemnie się patrzy główną trójkę, Daniela Craiga, Naomi Watts i Rachel Weisz, bo to aktorzy z najwyższej półki talentu aktorskiego i na ekranie to procentuje. Bez nich cała historia byłaby jedynie przeciętnym filmem o duchach. Tak jest przyjemnym thrillerem z podszewką horroru, filmem z bardzo dobrym zakończeniem, które wynagradza troszkę za wolny rozwój całej akcji. Tak naprawdę dziać zaczyna się dopiero po 40 minutach, a to prawie połowa filmu. W tej pierwszej pozostaje obejrzeć miłą scenografię i typowe dla gatunku zagrania na przestraszenie widza. Ci, którzy widzieli już tysiąc filmów o duchach, na pewno się nie przestraszą. Ale czy to znaczy, że nie uznają filmu za udany?


Komentarze
Polityka Prywatności