Proroctwo Doomsday - Studentnews.pl recenzuje

Ja naprawdę lubię kino katastroficzne, do tego stopnia, że z przyjemnością znoszę schematyczność i niemalże kompletny brak inwencji twórczej. Zniosę też to, że większość katastrof uderza w Stany Zjednoczone i to właśnie Amerykanie są tymi, którzy zbawiają ludzkość. Ba, zniosę też ich narodowy patos, chociaż ten lepszy jest w małych dawkach. Dlatego też z przyjemnością obejrzałam „Proroctwo Doomsday”, chociaż nikomu nie poleciłabym, aby poszedł w moje ślady, jeśli gatunek jest mu niemiły.

W tym typowym, wyprodukowanym wyłącznie na potrzeby DVD filmie, koniec świata zaczyna zapowiadać się równomiernie na całej planecie. Kolejne kraje nawiedzane są przez m2.jpgakabryczne kataklizmy. Miasta giną pod trzęsieniami ziemi, kolejne miejsca zalewane są przez okrutne powodzie. Gdzieś w Ameryce Południowej mieszka pisarz, który ponoć ma zdolność do przewidywania przeszłości. Ten znany naukowiec żyje jak odludek. Gotowy jest podzielić się ze światem kolejnymi wizjami, ale swoje słowo pisane odda jedynie wytypowanym przez siebie ludziom. Wzywa do siebie przedstawiciela wydawnictwa Erica i panią archeolog Brooke, którzy na miejscu zastają już tylko jedynie jego zwłoki i dokładne wskazówki, co to swoich dalszych czynów. Brooke i Eric muszą uciekać, wkrótce okazuje się bowiem, że gonią ich bardzo źli ludzie. Od ucieczki dużo zależy, na Brooke i Ericu spocznie bowiem odpowiedzialność za losy świata.

A droga do jego ocalenia będzie prowadziła wśród innych, znanych już katastroficznych filmów i motywów, chociaż przyznać trzeba, że finał jest w miarę oryginalny, jak na telewizyjną produkcję filmową przystało. I to ten finał sprawił, że cały film jest stosowną konkurencją w swoim gatunku. Efekty są typowo telewizyjne, ale nie urągają godności widza. Wszystko jest przyzwoite, co w telewizji jest raczej komplementem a nie krytyką. Gdyby całość wypuścić do kina, wtedy krytyka zmiażdżyłaby go bezlitośnie. Tak, może z powodzeniem brylować na małym ekranie, a wielbiciele katastroficznych filmów mogą z przyjemnością nacieszyć się nową apokalipsą. Naprawdę można mieć z tego przyjemność, z przyzwoitej historii, znośnego aktorstwa i półtorej godziny przyjemnie spędzonego czasu. Jeśli tylko filmowe końce świata są wam bliskie – zapraszam.


Komentarze
Polityka Prywatności