Zbiór opowiadań Piotra Rowickiego o siedemnastowiecznym Gdańsku. Trochę to ówczesna kronika kryminalna, trochę obyczajowa. Niestety opowiadania kończą się zanim się zaczną, a całość przypomina nieco fabularyzowaną lekcję historii dla gimnazjalistów, w stylu „Sensacje XX wieku”. Coś do prezentowania w miejskim ośrodku kultury, ale niekoniecznie do czytania dla przyjemności.
Piotr Rowicki z wykształcenia jest historykiem, wierzę więc, że historie z „Fatum” wszystkie co do jednej mają oparcie w rzeczywistości. Ciekawa opowieść z życia wzięta to jeszcze nie wszystko; trzeba jeszcze talentu literackiego i umiejętności zapominania o faktach, kiedy ciekawsza może być fikcja. Czy Piotr Rowicki ma talent? Sądząc z internetowych opinii owszem, ma. Wśród zalet książki podkreślane jest umiejętne tworzenie nastroju, posługiwanie się groteską, celne puentowanie utworów, ciekawy język, w opisach prawie same superlatywy. Osobiście nic z tego nie dostrzegam; wolałabym przeczytać protokół sądowy niż patrzeć, jak krwawe ciekawostki autor rozwadnia literacką (?) narracją. Choć opowiadania są krótkie, ich czytanie i tak jest nużące, przynajmniej dla takiej osoby jak ja, która całe życie trzymała się tak daleko od historii, jak było to możliwe.
Porównania z cyklem Krajewskiego się nasuwają (choć pewnie tylko takiej historycznej profance jak ja, dla której kilkaset lat różnicy to żadna różnica), ale lepiej ich unikać – tam przede wszystkim mamy opowieść, a dopiero potem przychodzi do głowy przymiotnik historyczna; w przypadku „Fatum” historyczność zdecydowanie przeważa. A może tylko źle reaguję na osadzenie akcji w XVII wieku, całą tę rubaszność, dziewki i medyków? Jeśli ktoś interesuje się historią, zbrodnią i Gdańskiem, niech czyta i się delektuje!
Magdalena Rachwald