Królestwo czarnego łabędzia - Studentnews.pl recenzuje

Nowy Jork z tej książki przypomina raczej ten z „Na tropie jednorożca” Mike’a Resnicka czy z „Ghost Busters” niż z „Seksu w wielkim mieście”, a gatunek, który uprawiają autorzy (bo wbrew pozorom jest ich dwójka) nazwa się urban fantasy. „Królestwo czarnego łabędzia” mimo pompatycznego tytułu to całkiem przyjemna książka, nienajgorszy wybór na leniwy weekend.

Garet James zarabia na życie robieniem biżuterii, mieszka razem z ojcem nad jego galerią sztuki. Oboje są w finansowych tarapatach, które zamieniają się w prawdziwe kłopoty, gdy Garet dostaje zlecenie na otwarcie pewnej szkatułki. Potem pojawi się policja, wampir, mantykora, sylfy i wiele innych magicznych postaci – co miłe, nie wymyślonych przez autorów od podstaw, a znanych z mitów i literatury (Szekspir, Szekspir i jeszcze raz Szekspir). Miło spotkać to towarzystwo w wielkomiejskiej scenerii Nowego Jorku, choć nie każde spotkanie jest dla Garet równie sympatyczne jak dla czytelnika.

Mamy tu akcję, odrobinę poczucia humoru, trochę kryminału i odpowiednio dużą dawkę romansu – w dobie „Zmierzchu” oczywistym wyborem jest superprzystojny i superseksowny wampir, choć i kręcący się w okolicy detektyw i od zawsze zakochany w Garet przyjaciel też wygląda2.jpgją obiecująco. Oczywiście szybko okaże się, że tylko nasza bohaterka może uratować Nowy Jork, a może cały świat przed zagładą. Sporo tu ładnych pomysłów i ciekawostek; widać, że autorzy czytają i robią przygotowania przed pisaniem, a nie po prostu siadają przed pustą kartką i tworzą coś z niczego, co niestety ma często tę wadę, że to coś podobne jest ciągle do wcześniejszego niczego.

Urban fantasy ma też tę miłą cechę, że autorzy posługują się znaną w naszym świecie topografią i odwołuje do znajomości istniejących budynków, ulic i parków; oszczędza to konieczności czytania długich geograficznych opisów i studiowania mapek, nieodłącznie wiążących się z kanonem fantasy. A przecież Nowy Jork jest dla mnie mniej więcej równie fantastycznym miejscem jak pierwsza lepsza z brzegu Nibylandia; tak naprawdę do niej też mapki są niepotrzebne.

Magdalena Rachwald


Komentarze
Polityka Prywatności