Sherlock Holmes: Gra cieni - Studentnews.pl recenzuje

No dobrze. Niby wszystko jest takie jak być powinno, ale to wciąż za mało. Część pierwsza wyznaczyła tak wysoki poziom, że dorównać było jej bardzo trudno. I chociaż całość ogląda się bardzo dobrze, to różnice pomiędzy oryginałem a sequelem są bardzo widoczne.

A to bardzo dziwne, bo przecież filmem zajęła się ta sama ekipa, która odpowiedzialna jest za doskonałą część pierwszą. Po sukcesie finansowym, jaki odniosła oryginalna część przygód Sherlocka Holmesa, nie było chyba kogokolwiek, kto wątpiłby w powstanie sequela. I kto nie chciałby go obejrzeć, przecież film Guy’a Richiego był po prostu urzekający, dopracowany w szczegółach, perfekcyjnie zagrany, a przede wszystkim przezabawny i bez reszty wciągający. Zakochani byli w nim wszyscy, nawet konserwatywni wielbiciele książek. Tym większe niestety rozczarowanie, kiedy okazało się, że część druga nie jest w żadnym wypadku w stanie dorównać oryginałowi. Aż trudno3.jpg uwierzyć, ale całość jest chaotyczna, średnio wciągająca, na dodatek zbyt długa. Przypomina trochę pędzący z oszałamiającą prędkością pociąg, taki który podziwiamy za wykonanie, nie jesteśmy jednak pewni, czy na pewno chcemy dołączyć do podróży. W końcu już raz nim jechaliśmy. I tylko aktorzy pozostają na tym samym, absolutnie mistrzowskim poziomie.

Całość opiera się na znanym wielbicielom powieści konflikcie Holmes – Moriarty. Kto zna książki, wie, jak ważnym elementem całej opowieści była ich wzajemna relacja. Tym razem Holmes musi odnaleźć swojego wroga zanim ten zrealizuje swój diaboliczny plan, oczywiście mający zapewnić mu władanie nad światem. Pościg wiedzie przez całą Europę, wielokulturową, wspaniałą. Po drodze Holmes i Watson poznają kilkoro nowych przyjaciół…

2.jpgNiby wszystko jest idealne, ale jednak gorsze. Co zawiodło? Trochę scenariusz, zbyt chaotyczny, niejasny, żeby dać się porwać opowieści. Nie jest już tak śmiesznie! Zabrakło dobrze zarysowanej relacji pomiędzy Holmes’em i profesorem Moriartim i tej słynnej mieszanki wrogości a jednocześnie podziwu dla talentu drugiego. Film Ritchiego przypomina trochę szaleńczy i bardzo chaotyczny pościg po całej Europie za bliżej niezdefiniowanym wrogiem. Forma przerasta miejscami treść. Jest bardzo efektownie; pościgi, skoki, wybuchy oszałamiają swoim rozmachem. Nie robią już takiego wrażenia jak w części pierwszej, ale coś, co już widzieliśmy nie ma szans mieć takiego efektu. I to wszystko można powiedzieć o całym filmie. Doskonała jest scenografia, kostiumy i charakteryzacja. Hans Zimmer kolejny raz zachwyca muzyką. Wspaniali są aktorzy, urodzony do tej roli Robert Downey Jr., Jude Law, Jared Harris, Stephen Fry, Kelly4.jpg Reilly i – dla odmiany anglojęzyczna – Noomi Rapace. Widać, że wszyscy bawią się świetnie. A że całość nie porywa już tak jak kiedyś? To kolejne wydanie tej samej opowieści, jedynie z gorszym scenariuszem. Zarobi na siebie, zarobi na kolejną część, która będzie bez wątpienia. Ale części pierwszej nie dorówna. Zobaczymy jak będzie z trzecią.

Marta Czabała


Komentarze
Polityka Prywatności