Nie ma przesady w stwierdzeniu, że to bardzo dobry film. Przede wszystkim dzięki doskonałym aktorom, którzy słowo pisane przekuli w ciekawy, angażujący produkt. Przy adaptacjach sztuk teatralnych, to przecież wyłącznie na nich spoczywa ta odpowiedzialność. To też – jak na Polańskiego – film bardzo nietypowy. Komedia nie jest przecież jego sztandarowym produktem. Tylko czy naprawdę „Rzeź” to komedia?
Troszkę na pewno, chociaż niewątpliwy geniusz reżyserski Polańskiego pozwala mu na chodzenie po cienkiej linie między różnymi filmowymi gatunkami, jednocześnie zachowując całość opowieści. Tutaj mamy komedię, ale też i pastisz, parodię, satyrę oraz malutką odrobinę dramatu w komentarzu do współczesnego życia. Ale sama opowieść jest w zasadzie bardzo prosta. Spotykają się rodzice dwóch chłopców, z których jeden zaatakował drugiego kijem, wybijając mu zresztą dwa zęby i uszkadzając twarz. Spotkanie ma na celu polubowne załatwienie sprawy. Stosowna strona przeprasza, obiecując adekwatnie ukarać syna. Strona druga w zasadzie przyjmuje przeprosiny. W zasadzie, bo w trakcie dyskusji na wierzch wychodzą różnice w poglądach, życiu i spojrzeniu na świat. Te różnice wydają się być nie do pogodzenia a dyskusja prowadzi do dalekich od dorosłości zachowań i komentarzy.
Jak to w adaptacjach sztuk teatralnych bywa, cała odpowiedzialność za uniesienie filmu spoczywa w zasadzie na aktorach i na kierującym nimi reżyserze. A jeśli – tak jak tutaj – aktorów jest zaledwie czwórka, to muszą być oni wyjątkowo dobrzy. A tutaj są wspaniali. Polański wyrobił sobie już dawno markę, nie jest więc problemu z wyborem wśród najlepszych z najlepszych. I tych najlepszych posiada, bo też wszyscy w tym filmie błyszczą i bardzo trudno byłoby wybrać najlepiej zagraną postać z całej czwórki. Być może, jeśli już trzeba – z małym marginesem przewagi – na prowadzenie wysunęłaby się wtedy fantastyczna Jodie Foster, dawno nie widziana na dużym ekranie. Ale to być może też zasługa jej postaci, najbardziej barwnej i najciekawszej. Już wiadomo, że Foster nie zamieniła swojej nominacji do Złotego Globu na statuetkę, ustępując pierwszeństwa Meryl Streep. Nie dostanie też pewnie Oscara (to będzie chyba rok Streep), ale nominacja jej się należy.
Uznanie należy się całej obsadzie tego bardzo krótkiego, jak na hollywoodzkie standardy filmu. Należy się ono też za scenariusz, pełen wartkich, mądrych dialogów, które do rusz obnażają i komentują tzw. dorosłość. Jest mądre, podawane lekko przesłanie. Polański pokazuje, że z wiekiem wcale nie musimy stać się mądrzejsi. Umiemy się hamować, w gruncie rzeczy jednak robimy to samo, co dwaj chłopcy, którzy pewnego dnia pobili się na dworze. I bardzo żałujemy, że nie możemy wziąć kija i zastosować takiego rozwiązania, które w gruncie rzeczy ułatwiłoby pewne sprawy. Ogląda się to sprawnie, z zaangażowaniem, ciesząc się z kilku naprawdę zabawnych momentów. „Rzeź” na pewno nie przejdzie do historii jako najbardziej ambitny projekt Polańskiego, na pewno jednak pokaże inne jego oblicze. To zdolne do robienia filmów bardzo lekkich a jednocześnie bardzo mądrych. Wielkie brawa. Które to już z kolei?
Marta Czabała