Mission Impossible - Ghost Protocol - Studentnews.pl recenzuje

Ethan Hunt wydostaje się z wysoce strzeżonego więzienia przy taktach klasyka soulu. Zaprzecza wszelkim prawom grawitacji. Kule się go nie imają, nie straszna mu burza piaskowa na pustyni czy też wspinaczka po wieżowcu na 130 piętro. Ethan Hunt po prostu umie wszystko. Witamy w „Mission Impossible” numer cztery. Znacznie lepszej niż poprzednia, znacznie bardziej zabawnej chyba niż wszystkie razem wzięte.

A wydawało się już, że męcząca i nadmiernie przerastająca formą treść część trzecia pogrzebała formułę ostatecznie. A tutaj proszę! Część czwarta jest rozkosznie lekka, przyjemna, ciekawa, wspaniale nierealistyczna. Jak to dobrze, że Cruise zdecydował się wymienić scenarzystów. Powstał produkt ze wszystkich stron rozkoszny. Lekki, wciągający i prześmieszny!

2.jpgEthan Hunt wygląda idealnie nawet w więzieniu. Siedzi w nim, podejrzany o zabicie kilku Serbów. Ale potrzebny jest na zewnątrz, więc stosownie zaopatrzony, złożony zaledwie z dwóch osób oddział skutecznie wydostaje go na wolność. To właśnie tam dostaje kolejną, niezmiernie skomplikowaną misję. Z nowym zespołem musi udać się na Kreml aby wykraść z niego tajne akta. Wydarzenia nie idą zgodnie z planem, a grupa Ethana już wkrótce musi radzić sobie sama. Ale misję trzeba wykonać. Nawet jeśli jest absolutnie niemożliwa do wykonania.

Wspaniały! Kto wie, czy nie lepszy nawet od słynnej już części pierwszej. Jest w tym filmie wszystko to, co potrzeba, aby całość była nieustającą, ponad dwugodzinną rozry3.jpgwką. Akcja leci jak na kolejce górskiej, nie dając nam ani chwili wytchnienia. Świetne są zdjęcia, doskonały montaż. Realizmu nie ma wcale, ale za to ile rozrywki! Agenci specjalni zaprzeczają wszelkim prawom grawitacji, kule niemalże się ich nie imają, a my i tak denerwujemy się ich losami. Doskonale dobrana została ekipa, bo też oprócz Cruisa mamy tutaj fenomenalną postać Brandta, graną przez równie fenomenalnego Jeremego Rennera. To inny Renner niż ten, do którego się przyzwyczailiśmy, ale ze wszech miar warty poznania.  Jak zawsze miło jest też spotkać w kinie Simona Pegga, wraz z Rennerem tworzy doskonały, sensacyjno – komediowy duet. Wszyscy doskonale odnajdują się w swoich rolach, tworząc postaci, które – co by tutaj okrywać – chętnie obejrzelibyśmy po 4.jpgraz kolejny. Tak samo jak i kolejną misję grupy Ethana.

Zobaczymy ją pewnie zresztą wkrótce. Zakończenie jednoznacznie sugeruje ciąg dalszy. Jeśli tylko będzie choć w połowie tak rozrywkowy, w połowie tak śmieszny jak część czwarta, wtedy ustawię się w kolejce do kina. Ja i miliony innych. Wielkie brawa.

Marta Czabała


Komentarze
Polityka Prywatności