Rozkoszna, lekka książka z prawdziwie kobiecą bohaterką. Być może nie jest to prawdziwy kryminał, być może całość nie zainteresuje wielbicieli klasycznych historii sensacyjnych. Ale czytelnicy odnajdą się na pewno, no dobrze, pewnie raczej czytelniczki, bo to one odnajdą w Haley Randolph najwięcej z własnej kobiecej natury. Czyta się to piorunem, ale przyjemność absolutnie gwarantowana!
Jeśli ruszacie w jakąkolwiek podróż, jeśli przed wami dłuższe czekanie w jakiejś poczekalni, to ta książka może zamienić żmudną nudę w prawdziwą przyjemność. Ta dynamiczna, żywa książka powinna być obowiązkowym elementem do każdego wyjazdu. Umili każdą nudną chwilę. Fakt, bardziej kobietom niż mężczyznom, ale nie jest wcale przesądzone, że i mężczyzna nie znajdzie w niej czegoś dla siebie.
Chociaż przyznać trzeba, że fabuła jest typowo kobieca, jak stereotypowo kobieca jest bohaterka książki. Życiem Haley Randolph rządzi miłość do torebek. Nie byle jakich torebek, bo też Haley najbardziej lubi te markowe, z najwyższej półki. Gucci, Louis Vuitton, Prada, Burberry – te wszystkie marki są jej doskonale znane. I chociażby dlatego Haley cierpi niezmiernie, że jej sytuacja finansowa nie pozwala na dowolne buszowanie po sklepach. Rosnący dług na kartach kredytowych zmusza kobietę do podjęcia dodatkowej pracy. Stanowisko ekspedientki w sieci domów handlowych Holt’s nie jest może szczytem marzeń, na pewno jednak na stabilne zarobki i spłatę długów. I wydawałoby się, że wszystko idzie ku dobremu, kiedy pewnego dnia Haley znajduje w magazynie zastępcę kierownika. Całkiem martwego. Od tego momentu Haley stanie się częścią wydarzeń, które poprowadzą ją do potencjalnie wymarzonego mężczyzny i wielu, wielu markowych torebek.
Czyta się to świetnie, chociaż to nie kryminał w stricte sensie tego słowa. Znacznie więcej niż kryminału jest tutaj humoru, takiego lekkiego, przyjemnego, bezpretensjonalnego. Bohaterka Dorothy Howell może nie jest jakoś specjalnie realistyczna, być może pewne rzeczy wychodzą jej zbyt łatwo, ale co z tego, skoro naprawdę trudno jest jej nie polubić, tak samo jak trudno jest nie polubić samej historii, zdolnej do wprowadzenia przysłowiowego promyka słońca w nawet najgorszą pluchę. Takiej dawki humoru nie było w literaturze dawno. O ile zdążyłam się zorientować, to torebkowe opowieści jeszcze do nas wrócą. I bardzo dobrze. Ja już nie mogę się doczekać. Polecam wszem i wobec!
Marta Czabała