Trudno uwierzyć, że William Shimell, który stworzył w "Zapiskach z Toskanii" elektryzujący duet z Juliette Binoche, debiutuje u jej boku jako aktor filmowy. Na co dzień jest on bowiem jednym z najbardziej uznanych operowych barytonów w Wielkiej Brytanii. Z kolei międzynarodową sławę przyniosły mu występy w najsłynniejszych operach świata - La Scali, nowojorskiej Metropolitan Opera, Staatsoper w Wiedniu, czy Teatrze Bolszoj w Moskwie.
Najsłynniejszą jego interpretacją jest legendarny Don Giovanni, którego rolę najpierw zaśpiewał w Walijskiej Operze Narodowej i Angielskiej Operze Narodowej, a potem na wielu światowych scenach. Pod okiem słynnego dyrygenta Riccardo Muti nagrał ją również dla wytwórni EMI. Z wielkim powodzeniem występował też jako Marcello w "Cyganerii", Sharpless w "Madame Butterfly", hrabia Almaviva w "Weselu Figara", czy Don Alfonso w "Cosi fan Tutte".
To podczas realizacji tego ostatniego jego zawodowe drogi przecięły się z Abbasem Kiarostamim. Irański reżyser debiutował tym przedstawieniem w operze. - Kiedy zaczęły się próby do opery od razu polubiłem Abbasa - wspomina aktor. - Pracowaliśmy wspólnie zaledwie od kilku dni kiedy zapytał mnie, czy wystąpiłem kiedyś w filmie. "Cóż, nie" odparłem. "A chciałbyś?". "Tak, oczywiście" odpowiedziałem bardziej z uprzejmości niż autentycznego przekonania. Szczerze mówiąc, gdyby zaproponował mi to kto inny to grzecznie bym odmówił.
Do momentu spotkania z Kiarostamim jedynym doświadczeniem Shimella z kamerą była telewizyjna adaptacja "Herkulesa" Georga Friedricha Händela wyprodukowana przez Lukę Bondy'ego, w której zagrał tytułową rolę. Przedstawienie zostało sfilmowane i wydane na DVD, a także wielokrotnie emitowane w telewizjach na całym świecie. Rolę Jamesa w "Zapiskach z Toskanii" Shimell zagrał tak znakomicie, że nie tylko znalazł się na rozmaitych listach najlepszych debiutów roku oraz filmowych odkryć, ale natychmiast zwrócił uwagę innych reżyserów. W tym słynnego Michaela Haneke, który zaproponował mu zagranie w jego najnowszym filmie pt. "Miłość". I to u boku Isabelle Huppert i Jeana-Louisa Trintignanta! Spekuluje się, że obraz ten swoją premierę będzie miał na tegorocznym festiwalu w Cannes.
- Po 30 latach przekazywania emocji poprzez śpiewanie o nich, granie przed kamerą było sporym wyzwaniem - przyznaje aktor. - Jednak James okazał się sympatyczną postacią, a praca z zamkniętymi ustami była miłą odmianą. Cieszę się więc, że odpowiedziałem Abbasowi "Tak".