I że cię nie opuszczę - Studentnews.pl recenzuje

Lubię takie filmy, które okazują się być miłą niespodzianką. Coś, co reklamowane jest bezsensownie (chyba że z punktu marketingowego) jako komedia romantyczna, tutaj okazuje się być miłym, bardziej obyczajowym filmem o tym, że małżeństwo może być wystawione na próby, których się nie zupełnie nie spodziewa. Miły, zupełnie nieszablonowy film o trudnej, ale wartościowej miłości.

Wartościowej, tym bardziej, że autentycznej i wielkiej. Paige i Leo są w sobie zakochani bez pamięci. To właśnie ta przysłowiowa pamięć staje im na wspólnej drodze, kiedy uczestniczą w wypadku samochodowym. Paige doznaje rozległego urazu głowy, w wyniku którego traci wszystkie wspomnienia z ostatnich pięciu lat. Nie pamięta swojego dorosłego życia. We własnym mniemaniu jest dalej córką swoich rodziców, studentką prawa, zupełnie nie 3.jpgmarzącą o byciu artystką. Niezrażony Leo przysięga sobie, że powalczy o żonę i miłość życia. Ale czy Paige ponownie uda się zakochać w kimś, kogo zupełnie nie zna?

Miła koncepcja filmowa, tym bardziej, że nie przesadzona. Większość filmu Michaela Sucsy to refleksyjne wspomnienia ze znajomości Leo i Paige, ich poznania, zakochania się, ślubu i wspólnej drogi. Refleksyjne to jednak zdecydowanie nie nudne. Miło ogląda się tę opowieść o miłości, gdzie dwójka ludzi wydaje się uzupełniać, tworząc wyjątkowy, niepowtarzalny tandem. Zadanie uwiarygodnienia, dobrego już scenariusza, reżyser złożył przede wszystkim na barki Rachel McAdams i Channinga Tatuma. McAdams nietrudno jest zdominować tę relację, bo jest od Tatuma po prostu o niebo lepsza. Ale – aby sprawiedliwości stało się zadość – przyznać muszę, że i Tatum intensywnie pracuje nad swoim warsztatem i nie jest już tak drewniany jak za czasów „Step Up”.

Ale obsada to nie tutaj nie tylko ta dwójka. Niewątpliwym 4.jpgatutem i argumentem za obejrzeniem tego filmu jest też obsada drugoplanowa, w szczególności Sam Neil i wielka dama kina Jessica Lange. To oni dopełniają ten film, tę opowieść o wielkim uczuciu, o które trzeba walczyć dokładnie wtedy, kiedy wydaje się ono być już dane na zawsze. Nic nie jest wciskane na siłę, nic nie jest nachalne, nic tandetne. Na szczęście filmowi udaje się uniknąć schematycznego, hollywoodzkiego zakończenia, co zresztą wydaje się być wisienką na torcie. Da się wzruszyć, da się zaangażować, trudno jest nie pomyśleć o własnym związku. Do refleksji, do wzruszenia, do zapamiętania. Piękny.

Marta Czabała


Komentarze
Polityka Prywatności