Założę się, że idiotyczny polski tytuł odstraszy niektórych od pójścia na film. Znajdą się tacy, co z góry założą, że to pewnie nic innego, jak tylko bezsensowna sieczka i łubu dubu z Nicolasem Cagem. I nie dowiedzą się ile stracą, bo też film Rogera Donaldsona to thriller doskonały, mocny, trzymający w napięciu i bardzo dobrze zagrany.
Nawet przez Nicolasa Cage’a, który przecież od kilku dobrych lat jedzie po aktorskiej równi pochyłej. Ten dzisiejszy Cage jest jedynie cieniem tego z „Zostawić Las Vegas”, ale w tym filmie jest naprawdę dobry, być może dlatego, że chociaż na chwilę udało mu się porzucić rolę mściciela ludzi/narodów/światra. Jego postać to Will Gerard, nauczyciel w liceum w Nowym Orleanie. Will lubi swoje życie i bardzo kocha żonę Laurę. Kiedy Laura zostaje napadnięta, ranna i zgwałcona, Will jest zrozpaczony. W szpitalu odnajduje go nieznajomy, przedstawiający się jako Simon. Proponuje Willowi układ. Organizacja, którą reprezentuje zabije gwałciciela Laury, w zamian za to jednak Will będzie musiał w przyszłości wykonać wyznaczone mu zadanie. Przerażony tym, co stało się Laurze, Will zgadza się. Nie zdaje sobie tylko sprawy, jakie konsekwencje poniesie za sobą ta jedna decyzja.
Donaldson udowodnił już dawno, że umie robić bardzo dobre, sprawnie zmontowane filmy akcji. Ten nie jest wyjątkiem, bo kiedy akcja ruszy z miejsca, nie zatrzyma się aż do końca ostatniej minuty. Dzieje się dużo, bez przerwy, ani przez chwilę jednak nie ma tutaj wydarzeń bezsensownych, przeważających formą nad treścią. Kolejne wydarzenia są konsekwencją poprzednich, wszystko jest logiczne i sprawne, trzymane w jednej, mocnej całości przez reżysera, który dobrze wie co robi. Bardzo dobremu Cage’owi towarzyszą równie dobrzy koledzy i koleżanki, w szczególności January Jones czy też fantastyczny Guy Pearce. To oni budują napięcie i swoimi umiejętnościami angażują nas w opowiedzianą historię. Na dodatek przydadzą się jeszcze dobre zdjęcia, świetny montaż i malutki morał, na szczęście serwowany na tyle dyskretnie, żeby nie czuć się zniechęconym. Okazuje się, że można jeszcze robić filmy bez lejącej się bezsensownie krwi, wywlekanych flaków i absurdalnego, ale efektownego obijania mordy. Bardzo dobry thriller i rozrywka w czystej postaci. Biegiem do kina.
Marta Czabała