Książki o Stephanie Plum zrobiły w Stanach Zjednoczonych furorę a sama seria należy do jednej z najlepiej sprzedających się na rynku wydawniczym. Znacznie chłodniej odebrany został sam film, w przeważającej większości przypadków określany jako najwyżej przyzwoity, pozbawiony książkowych emocji i wigoru. I z tym naprawdę trudno jest się nie zgodzić.
Nawet rozpatrując film jako samodzielne dzieło, a tak zamierzam zrobić, jako iż książek nie miałam przyjemności przeczytać. I tym filmem - Mimo najszczerszych chęci – po prostu nie dało się zachwycić. Ba, nawet specjalnie zainteresować. Chociaż sama bohaterka ma potencjał na opowieść. Stephanie Plum to kobieta niespecjalnie zorganizowana życiowo. Właśnie wyrzucili ją z pracy, wierzyciele zabrali samochód, a kolejne rachunki wcale nie chcą przestać przychodzić. Zdesperowana Stephanie zwraca się z prośbą o pracę do kuzyna zajmującego się poręczeniami sądowymi. Ten oferuje jej zajęcie łowcy głów, osoby zajmującej się ściąganiem oskarżonych ludzi, którzy nie stawili się na przesłuchania i kolejne rozprawy. Od każdej kaucji można zarobić 10% prowizji. Stephanie zgadza się podjąć pracę, tym bardziej, że jednym z potencjalnych poszukiwanych jest Joe Morelli, mężczyzna na którego jest zła od wielu, wielu lat, od czasu kiedy złamał jej serce i zabrał cnotę. Poszukiwanie Joe wydaje się być tym bardziej atrakcyjne, że można zarobić na nim aż 50 tysięcy dolarów…
Ale sama gonitwa jest zupełnie pozbawiona jakichkolwiek emocji. Nie ma ich pomiędzy bohaterami, którzy nawet jeśli się starają, nie są w stanie wykrzesać z siebie wzajemnego zauroczenia, o filmowej chemii już nie mówiąc. Lepszy jest bezapelacyjnie Jason O’Mara, który góruje nad Heigl warsztatem. Niestety, stało się, aktorka została bezapelacyjnie zaszufladkowana do ról heroin w tych nieszczęsnych komediach romantycznych i cokolwiek co odbiega od jej założeń, obnaża jej braki. Ale cóż, jest śliczna i zgrabna, co wystarczy większości męskiej publiczności (cytat mojego męża), swoje zadanie najwyraźniej więc spełnia.
Brak emocji między parą głównych bohaterów to niestety nie wszystko co należy zarzucić filmowi. Nie ma w nim humoru, nie ma napięcia, nie ma też niestety spójnej fabuły. Wszystko wydaje się być trochę kolejnymi, luźno związanymi ze sobą scenami, które są niestety najwyżej przeciętnej jakości. Mimo iż to stosunkowo krótki film, i tak łatwo jest się znudzić. Trochę szkoda, bo grają tutaj naprawdę przyzwoici aktorzy. Epizodycznie czy nie, ale znajdziecie w tym filmie chociażby Debbie Reynolds, Johna Leguizamo, Sherri Shepherd. Jeśli już szukać argumentu za obejrzeniem tego filmu, może oni go stanowią. Inaczej trzeba rozpaczać nad nieudanym, średnio komediowym, średnio kryminalnym filmowym eksperymentem, który nie zasługuje na miano ekranizacji bestsellera. Jakiegokolwiek. Słaby, męczący, nudny film z dobrymi aktorami. Najśmieszniejszy i najbardziej interesujący jest sam trailer. Resztę można sobie darować.
Marta Czabała