Kolejna odsłona przygód Thomasa Lourdsa wciąga, chociaż nie powoduje literackiej rewolucji. Czyta się to sprawnie, z zainteresowaniem i z chęcią na przeczytanie części kolejnej. A to już sukces, o który wielu książkom niełatwo.
Nie ma języka, który byłby dla profesora Lourdsa problemem. Nie ma szyfru lingwistycznego, którego nie mógłby złamać. Łatwizną są łamigłówki i zagadki. Tak, Lourds bezsprzecznie jest największym na świecie autorytetem od języków i symboli. Swoją sławę podkreślił jeszcze odkryciem Atlantydy, o której napisał książkę święcącą sukcesy na całym świecie. Kiedy Lourds przybywa z gościnnymi wykładami do Stambułu jest przekonany, że przyjdzie mu spędzić parę przyjemnych dni w blasku chwały i sławy. Już na lotnisku zdaje sobie sprawę jak bardzo się mylił, kiedy nieznana kobieta porywa go i unieszkodliwia. Profesor zostaje zmuszony do podjęcia się bardzo nietypowego tłumaczenia. Od skutków mogą zależeć losy świata…
Ach, kto z nas nie chciałby być takim Thomasem Lourdsem! To skrzyżowanie Roberta Langdona, Indiany Jonesa i Casanovy. Charles Brokaw wielokrotnie podkreśla, że Lourds jest wyjątkowo przystojny, mądry i utalentowany jak mało kto. Kobiety ścielą mu się u stóp. Tak jak w poprzedniej części, w tej też są dwie przedstawicielki płci pięknej, obie skrajnie różne, ale obie chętne poznawać profesora od zupełnie nienaukowej strony. To one wraz z Lourdsem staną się głównym ogniwem wydarzeń w Stambule, które być może doprowadzą do końca świata. Sama historia do szczególnie oryginalnych nie należy, ale na pewno jest sprawna, spójna, w miarę ciekawa, na tyle żeby czytać ją szybko i sprawnie, z chęcią na więcej. To skrzyżowanie historii znanych z przygód wyżej już wymienionych Indiany Jonesa czy Langdona i kilku innych fikcyjnych bohaterów, którzy poszukiwali artefaktów na łamach przeróżnych książek czy też w filmach. Cóż, Lourds nie ma poczucia humoru i sprytu Indiany, nie jest też tak przekonujący jak Langdon, jego postać jest troszkę przerysowana, nie znaczy to jednak, że nie ma cech, za które można by go polubić. Jest uroczy, utalentowany, a jego przygody na tyle angażujące, że można o nich przeczytać bez bólu, z ciekawością, tak aby na końcu mieć poczucie dobrze przeznaczonego na lekturę czasu. To przyzwoita powieść sensacyjna, która rewolucji nie wzbudzi, na pewno jednak znajdzie rzesze zwolenników w każdej chyba grupie wiekowej. A to że koniec troszkę przesadzony? Nie ma problemu. Przyjemność z czytania jest na tyle duża, że z chęcią przeczytam kolejną odsłonę przygód super przystojnego, super inteligentnego, super wspaniałego profesora Thomasa Lourdsa. Bo podejrzewam, że kolejna powieść już niedaleko.
Marta Czabała