Igrzyska śmierci - Studentnews.pl recenzuje

Akcja marketingowa filmu dawała jasno do zrozumienia, że oto oglądać będziemy opowieść tak popularną i kultową, jak co najmniej słynny „Zmierzch”, który od lat przecież wywołuje na całym świecie istne szaleństwo. Niestety w przeciwieństwie do „Zmierzchu”, trudno jest tutaj mówić o sprawnym, wciągającym filmie. Coś zawodzi.

Efektem czego mamy niestety w filmie dłużyzny. A niestety, nic nie robi filmowi tak źle, jak rozciąganie scen w nieskończoność.  Tutaj rozciągnięta jest niejedna. Efektem czego dostajemy film nierówny, średnio angażujący, choć, przyznać trzeba, że sprawnie i efektownie zrobiony.
2_1.jpg

Kilka słów wyjaśnienia dla tych, którzy nie czytali książki. Tytułowe Igrzyska Śmierci (tytuł znacznie lepszy niż Igrzyska Głodu) to gra, którą urządza każdego roku władza, jako reperkusję za powstanie, które lud odważył się kiedyś przeprowadzić wobec władzy. W każdym z dwunastu dystryktów krainy losowany jest jeden chłopak i jedna dziewczyna, w wieku pomiędzy 12 a 18. Dwadzieścia cztery osoby przewożone są do stolicy, aby tam wziąć udział w polowaniu na siebie nawzajem, transmitowanym na cały świat. Wygrywa ten kto zostanie przy życiu. Katniss Everdeen nie zostaje wylosowana, ale zgłasza się na ochotnika, aby ochronić młodszą i znacznie słabszą siostrę wybraną do Igrzysk. Cały jej świat będzie oglądał, jak będzie musiała zabijać, aby przeżyć.

3_1.jpg

Sama koncepcja filmu jest przyjemna, bo też zdegenerowany do cna świat zapowiada niezłe filmowe widowisko. Wielbiciele fantastyki na pewno na ten film pójdą, skuszeni książką lub też samą koncepcją jeszcze innego, zupełnie wcześniej nie widzianego świata. I tutaj pewnie będą usatysfakcjonowani. Od strony wizualnej trudno jest temu filmowi cokolwiek zarzucić, bo to bez wątpienia zrobione z rozmachem widowisko dla oka. Doskonale pokazany jest kontrast wsi i przepełnionej przepychem stolicy. Wrażenie podkreśla bardzo dobra, trochę karykaturalna (w pozytywnym sensie tego słowa) charakteryzacja niektórych bohaterów. Nie brakuje dobrych aktorów, szkoda tylko, że przede wszystkim drugoplanowych. Jest tutaj Stanley Tucci, Donald Sutherland, Woody Harrelson. Każdy z tych panów może swobodnie stanowić argument za tym, żeby film zobaczyć. Ale ich obecność w filmie bezlitośnie obnaża także różnice pomiędzy tym co mogą, a do czego zdolni są ci młodsi, odtwarzający główne rolę Jennifer Lawrence i Josh Hutcherson. Jest przyzwoicie, brakuje jednak pewnego entuzjazmu, energii. I bardzo trudno się przejąć.

Największe zastrzeżenia mam jednak do samego scenariusza i czasu, jakie przeznaczony jest na kolejne wydarzenia. Musi minąć połowa filmu, aby rozpoczę4_1.jpgło się tytułowe polowanie, abyśmy mogli w końcu obejrzeć to, co tak naprawdę przyszliśmy oglądać. Każda scena przygotowywania wydaje się być rozciągnięta w nieskończoność. Kiedy już rozpoczyna się gra o życie, wtedy wszystko wydaje się dziać po łebkach, za szybko, tak jakby reżyser nagle zorientował się ile dano mu czasu i chciał zmieścić możliwie jak najwięcej akcji w tym co mu pozostało. Igrzyska powinny po prostu zająć znacznie więcej czasu. I już.

Naprawdę trudno jest nie mieć „ale”. Można to oglądać, chociaż bez specjalnych emocji, przynajmniej jeśli macie więcej niż „naście” lat. Mimo licznych opinii postanawiam stanowczo nie traktować filmu Rossa jako ostrzeżenie przed zgubną przyszłością, czy też alegorii do naszego zgubnego trybu życia. Wybieram opcję oglądania go jako czysto rozrywkowe fantasy. Sprawnie zrobione, przyzwoicie zagrane, dobre, ale nie wybitne. Szału nie ma i pewnie nie będzie, chociaż za grupę docelową młodzieży nastoletniej nie mogę się wypowiadać. Może to oni pokochają ten film i oni odliczają już minuty do kolejnej odsłony przygód Katniss. Bo pewnie wkrótce ją zobaczymy.

Marta Czabała


Komentarze
Polityka Prywatności