Krasnojarsk zero to wędrówka przez mikrokosmos poradzieckiego, zamkniętego do niedawna miasta – szarego, betonowego, z pozoru Miasta-Nic, Miasta-Zero, miasta bez właściwości. To żegluga przez wypraną z estetycznych uroków, industrialną, przybrudzoną i niby zwyczajną codzienność. To wyprawa w poszukiwaniu Absolutu. By wyłuskać światło, autorzy zanurzają się w rzeczywistość niemedialną. Odkrywają Historię tego miejsca, wielką, zbiorową, co nie patrzy na człowieka tylko biegnie w przód nieraz po trupach, oraz te małe, osobiste opowieści – splątane kłębki ludzkich losów.
Przemierzają realność oderwaną od pępowiny newsów i wzgardzoną przez surwiwalowych podróżników. Na blokowiskach spotykają rozognionych pastorów i księży, zmagających się z własną słabością. A także skruszałych charyzmatyków o twardych rękach i cienkich zębach, którzy głosząc słowo walczyli, by towarzysze z celi nie obrócili ich w słabeuszy. Pobożnych kagebistów, których wysyłano do Polski dla porwania opozycjonistów. Wykładowczynie i dziennikarki, które tryskają niepojętym śmiechem, spotykają Archanioła, potem zaś przyznają, że zmęczone są widzeniami, że nie pojmują wymiaru, w którym się znalazły. Jak mówi jedna z bohaterek książki: „Wystarczy ruszyć. Jeśli chcesz zobaczyć znaki, ujrzysz je, bez dwóch zdań. Nie należy jednak ich redukować, zakładać, że my je konstruujemy”.