Meteor path to destruction - Studentnews.pl recenzuje

Ile można jeszcze oglądać filmów o asteroidach, kometach, planetach pędzących na zagładę Ziemi? Okazuje się, że dużo, bo to motyw doskonale sprzedawalny. Fanów katastroficznego kina jest na naszym świecie bardzo dużo, nawet tego znacznie słabszego, w telewizyjnej wersji.

Takiego, które jest w zasadzie odgrzewanym po wielokroć kotletem, zupełnie nie zaskakującym, ale przyjemnym dla każdego, kto takie kino lubi. Kino schematyczne, oklepane, niemalże do bólu. Trudno jest nawet streszczać treść, bo przecież już tysiąc razy widzieliśmy to samo. Na spotkanie Ziemi pędzi kolejna śmiercionośna kometa. Poprzedzające ją malutkie meteoryty są wystarczające aby wzniecić panikę na świecie. Masy szukają schronienia, podczas kiedy jednostki próbują ratować świat przed zagładą. Są oczywiście Amerykanami, naszymi strażnikami wolności i życia i to od nich zależeć będzie los wszystkich. Jest też oczywiście dzielny szeryf, policjant szukający pałętającej się po górach córki i dzielna pani naukowiec, której nikt nie wierzy, ale która zrobi wszystko, żeby na czas dowieźć odpowiednie wyliczenia, pozwalające na zniwelowanie nadchodzącej zagłady.

2.jpg

Znęcam się? W żadnym wypadku. Chociaż to wszystko odgrzewane jest do bólu i tak całość lubię. Kino katastroficzne, nawet to mizerne, ma swój zdecydowany urok. Czy to w scenariuszu, powielającym w gruncie rzeczy zawsze te same wzorce, czy w aktorach, którzy (nawet jeśli są mizerni) potrafią nas stosownie rozbawić. Ciężko jest w tych telewizyjnych wersjach znaleźć znane nazwiska, ale to nie znaczy, że obsada zawsze jest okropna i całości nie da się oglądać. Wręcz odwrotnie, to idealna bezmózga rozrywka dla każdego, kto chce chwilę odpocząć. Tak przez półtorej godzinki. Wielbiciele kina zagłady i tak to obejrzą, a na końcu podniosą kciuk w geście tryumfu. Fajne było. Teraz trzeba poczekać co dalej uderzy w Amerykę i przed jaką zagładą będą nas mogli nad ocalić sojusznicy z zachodu.

O.K.


Komentarze
Polityka Prywatności