Amerykańskie lato - Studentnews.pl recenzuje

Przepiękna, wzruszająca powieść o tym, że los chodzi krętymi ścieżkami, ale na pewne rzeczy nigdy nie jest za późno. Magiczna historia o nieprawdopodobnej i bardzo trudnej miłości oraz przebaczeniu, które musi nadejść po latach od tragedii. Nie można się od niej oderwać.

Penny John nigdy nie spodziewała się, że na całe jej życie wpłyną bezpowrotnie 4 miesiące, które jako studentka spędziła w Ameryce. Jest lato 1968 roku. Wraz z najlepszą przyjaciółką Kate, Penny przyjeżdża z Walii do Ameryki, chcąc chłonąć nieznane jej tereny, takie jak Nowy Jork, pełen galerii sztuki i kultury, o których do tej pory jedynie tylko słyszała. Niemalże po wyjściu z samolotu dziewczyny natykają się na poznanego kilka miesięcy wcześniej w Londynie amerykańskiego chłopaka, który zapadł Penny w pamięć, tak samo jak ona utkwiła w jego wspomnieniach. Bobby Brosna, dziedzic fortuny swojej rodziny, na co dzień zdominowany przez apodyktyczną babkę, ma jednak odwagę aby uciec spod jej kurateli i spędzić jedno lato z dwiema walijskimi dziewczynami oraz najlepszym przyjacielem, w magicznym zakątku Cape Code. Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy. Piękne miesiące dobiegają nieuchronnie końca a nad przyjaciółmi wisi fatum wojny w Wietnamie.

2.jpg19 lat później, wydarzenia z Cape Code Penny wciąż wspomina z rozrzewnieniem, pamiętając jednak tragedię, która na zawsze położyła kres wszystkim pięknym chwilom…

I mimo tego, że od początku wiadomo, że ta tragedia nieodzownie nachodzi, trudno jest się pozbyć poczucia niepokoju i napięcia, poznając kolejne wydarzenia z życia czwórki przyjaciół. Catrin Collier trzyma nas w niepewności niemalże aż do samego końca, stopniowo odkrywając szczegóły życia swoich bohaterów i tego co przyczyniło się do tragicznego końca wspólnie spędzonych chwil. A my chłoniemy każdą kartkę, każdą osobną stronę, tak samo jak bohaterowie przeżywając kolejne, te dobre i te smutne wydarzenia. Nic a nic nie przeszkadza mi dwutorowa narracja, z jednej strony opowiadająca o lecie 1968 roku, z drugiej zaś stawiająca starszą Penny, wspominającą, to co wydarzyło się przed laty. Te dwie historie uzupełniają się wzajemnie i składają w jedną przepiękną całość. Na finał jest warto czekać. To co najbardziej istotne przychodzi, jak to w doskonałych powieściach bywa, na samym końcu, zawiązując wątki, zapewniając nam małe trzęsienie ziemi, rodem z hitchcockowskich filmów.  Jest sentymentalnie, jest wciągająco, jest niezmiernie emocjonalnie a Collier pisze tak, jakbyśmy sami stali w Cape Code w lecie 1968 roku, gdzie młodzież protestowała przeciwko niesprawiedliwej wojnie, gdzie młodość była szalona i rządziła się swoimi prawami, gdzie miłość wydawała się być argumentem na wszystko. Dawno już nie zdarzyło mi się przeczytać równie pięknej i emocjonalnie angażującej książki, która pozostawiłaby równie mocne wzruszenie i zostawiła po sobie równie mocne piętno.

Marta Czabała


Komentarze
Polityka Prywatności