Assassin's Creed: Bractwo - Studentnews.pl recenzuje

Kto grał w grę, wie doskonale czego może się spodziewać. Bohater walczący w średniowieczu z wszechmocnym wrogiem, kult jednostki, przeciwko masom i krew lejąca się strumieniami. I książka w zasadzie nie odbiega od gry. Powinna być czytana przede wszystkim (a może nawet i wyłącznie) przez jej wielbicieli.

Bo ci inni (ci bardziej dorośli) mogą mieć problemy ze zniesieniem bezsensownej ilości przemocy i standardowej – w takich opowieściach – niezniszczalności głównego bohatera. Fabuły nie ma w zasadzie co streszczać, bo skupia się na walce dobrego bohatera ze złymi u władzy i na kolejnych, mniejszych lub większych bitwach.  I tyle.  Krew leje się strumieniami (chyba nawet więcej niż Spartakusie, co nie jest łatwym zadaniem). Główny protagonista Enzio jest znacznie bardziej efektywnym (i efektownym) zabójcą niż Rambo (na pewno ma lepsze statystyki), bo na każdej stronie zabija serię wrogów. Za dużo jest chaotycznych wątków, wprowadzanych nie wiadomo skąd nowych bohaterów. Trudno jest się pozbyć wrażenia, że autor nie wie co napisać dalej, więc wyciąga z kapelusza bohaterów niczym magik i natychmiast pojawia się zupełnie niespodziewane, pozbawione racjonalnego wytłumaczenia rozwiązanie problemów. Z reguły zresztą opiera się ono na kolejnym masowym mordzie. Nie ma tutaj specjalnie dużo sensu, nie ma logiki,  a ilość spektakularnych ucieczek zawstydziłaby nawet MacGyvera, nie mówiąc o drużynie A.

2.jpgNie jestem wielbicielem przerabiania gier na książki, bo to rzadko wychodzi dobrze, jeszcze rzadziej jest też w stanie zachęcić do siebie czytelnika, który nie zna lub nie przepada za samą grą. Tutaj poziom przemocy i lejącej się krwi jest tak niespodziewanie wysoki (Obcy i Predator mogliby o takiej sieczce jedynie marzyć), że całość zniosą jedynie wyjątkowo odporni, pewnie bardziej ci, którzy lubują się w wersji komputerowej. Ale wydawca jest pewny swojego sukcesu – wkrótce powitamy na rynku kolejne książki z serii.

Marcin Hęclik


Komentarze
Polityka Prywatności