To dosyć nietypowe spojrzenie na historię Królewny Śnieżki, nie znaczy to jednak, że nieciekawe, czy też złe. Wręcz odwrotnie, ta opowieść to coś świeżego i oryginalnego w bardzo tradycyjnej i od lat niezmienionej opowieści. A to zawsze warte jest obejrzenia.
Bo ta tytułowa królewna jest znacznie bardziej waleczna niż ta w oryginale, a sama historia znacznie bardziej mroczna. Początek filmu jest jednak w miarę tradycyjny. Piękna królewna jest oczkiem w głowie tatusia – wdowca, ale ten nie jest w stanie się jednak oprzeć pięknej nieznajomej, która pewnego dnia staje na jego drodze. Szybki ślub i wesele nie mają jednak dobrego zakończenia: nowa królowa męża ukatrupia a pasierbicę zamyka w wielkiej wieży. Mijają lata. Królowa wciąż cieszy się niezmienną pięknością, uzyskiwaną kosztem systematycznego wysysania (dosłownie) wyglądu z pięknych kobiet. Lustereczko utwierdza ją w przekonaniu, że nie ma jej równych. Do czasu jednak, bo na wieży dojrzewa właśnie uroda Śnieżki, którą zauważa w końcu słynne lustereczko – wyrocznia. Śnieżka zostaje więc zakwalifikowana do statusu najnowszej ofiary. W ostatniej chwili udaje jej się uciec do ciemnego lasu. I może spróbować zawalczyć o swoje?
Lubię tę waleczną Śnieżkę, chociaż Stewart troszkę trudno jest w pełni wykazać potencjał tej roli. Znana za tego iż jest raczej dziewczyną nieśmiałą, introwertyczną, nie do końca przekonująco wypada w roli wielkiej, miejscami troszkę podrasowanej współczesnymi filmowymi narzędziami piękności. Szkoda, bo mimo młodego wieku jest przecież bardzo doświadczoną i bardzo utalentowaną aktorką a tutaj tego nie widać. Jest jedynie przyzwoita. Problemów z graniem piękności nie ma za to Charlize Theron, bez wątpienia jedna z najpiękniejszych aktorek na świecie, w swojej urodzie już dawno utwierdzona, niesamowicie sugestywna i mroczna w roli złej królowej. Theron jest zdecydowanie najmocniejszym ogniwem całego filmu, bo mężczyźni schodzą raczej na drugi plan. Tuż za kobietami stoi doskonała filmowa oprawa plastyczna, która nadaje niespotykany wcześniej wymiar całej historii. Na najwyższe nagrody zasługuje scenografia, charakteryzacja, zdjęcia, niby bajkowe a jednak mroczne, ciemne, niepokojące. Dobrze się to ogląda, chociaż całości nie polecałabym raczej dzieciom. To taka wersja dla dorosłych, cóż, z jawnie oczywistym końcem, a jednak na tyle nietypowa i dobrze zmontowana, że w gruncie rzeczy dość niespodziewana i oryginalna. Rewelacji nie ma, jest trochę za długo, ale przyjemności całkiem sporo.
Marta Czabała
P.S. Z powodzeniem można by sobie darować ten wymuszony brytyjski akcent, zwłaszcza w wykonaniu pań. Sztuczny!