Składniki zapowiadają niezłą całość: maszyny parowe, nekrowirus i mitologia stworzona przez Lovecrafta. Efekt niestety wypada raczej słabo, chociaż „Żelaznego ciernia” nie uznałabym za książkę tak do końca nieudaną; coś w nim jest takiego, że nie wyrzuciłabym go tak od razu do kosza.
Aoife uczy się w szkole inżynierów w mieście Lovecraft. Jej matka jest w zakładzie dla obłąkanych, brat także oszalał w swoje szesnaste urodziny. Aoife za chwilę również skończy szesnaście lat, a na razie ucieka ze szkoły i rusza na pomoc bratu, od którego dostała list z wezwaniem o pomoc. Zgodnie z klasycznymi wzorcami na wyprawę zbiera się drużyna, czyli przyjaciel Aoife, Cal, oraz przewodnik po niebezpiecznym świecie poza miastem – Dean.
Inżynieria miesza się tu z magią. Są maszyny parowe, mechanizmy, maszyny latające, lampy i radia zasilane eterem. Są też ghule, dzierzby i inne demoniczne stworzenia, które czają się poza Lovecraft, a i w jego gorszych uliczkach. Są też heretycy, są magiczne istoty – Życzliwi. No i pamiętajmy, że mamy do czynienia z dojrzewającą nastolatką, więc załapiemy się także na flirty, pocałunki i inne zberezeństwa.
W sumie tego wszystkiego jest albo za dużo, albo za mało – w każdym razie to bogactwo nie składa się w przekonującą całość, a czytelnik sam musi sobie dowyobrażać otaczającą rzeczywistość (jak to eter? skąd są ghule i shoggothy? kiedy ten świat rozszedł się z naszym?). Akcja się raczej ślamazarzy, a Aoife jest najbardziej irytującą osobą na świecie, bezmyślną i nieciekawą, podejmującą w większości idiotyczne decyzje, które są jedynym motorem napędowym fabuły. Ale oczywiście ma to „coś”, na niej spoczywa odpowiedzialność za los świata i wszyscy w okolicy mniej lub bardziej się w niej kochają.
Dialogi są po prostu dramatycznie złe.
Od wewnętrznych monologów Aoife człowiek robi się słaby, senny i drażliwy.
A mimo wszystko leci się przez kolejne strony, żeby zobaczyć, co będzie dalej. Marząc sobie tak troszeczkę, żeby ktoś rozsądny i z talentem napisał to jeszcze raz, tylko z większym sensem i mordując Aoife w kilku pierwszych stronach.
Magdalena Cifer