Czarnobyl to bardzo wdzięczny motyw na horror, nawet taki w gruncie rzeczy dość schematyczny. Zabijani w efektowny sposób Amerykanie zawsze dobrze się sprzedadzą, a te zabijane na napromieniowanym terenie, będą jeszcze bardziej atrakcyjne filmowo. Jest w porządku.
Film ma jeden niezaprzeczalny atut. Jest krótki, na tyle krótki, że nie da się nim znudzić. Bardzo dobrze stopniuje też napięcie, pozostawiając najbardziej drastyczne sceny na sam koniec, wcześniej pozwalając nam porządnie się denerwować tymi pozornie niestrasznym. Jest miło. Kto wie, może nawet bardzo miło.
Nawet jeśli konstrukcja fabuły jest prosta jak przysłowiowy cep. Sześcioro młodych Amerykanów, przy okazji podróży po Europie postanawia udać się do Czarnobyla. Opuszczone miasto wywołuje wiele emocji, które jednak sięgają zenitu, kiedy okazuje się, że samochód którym przyjechali ma przecięte kable i nie nadaje się do dalszej podróży. Cała wycieczka zmuszona jest zostać w feralnym mieście znacznie dłużej niż planowali. Żadne z nich jednak nie wie, że nie są w nim sami.
A my tradycyjnie będziemy mogli obstawiać kto (jeśli ktoś) przeżyje. Chyba nie będzie tajemnicą, jeśli powiem, że ktoś musi zginąć. Przyjemnie się to ogląda, bo też Bradley Parker, reżyser całości nie przesadza z krwią i przemocą. Owszem, jest strasznie, czasami nawet bardzo, ale w większości czasu ten efekt uzyskujemy poprzez grę światłem i ciemnością, cieniem i tajemniczymi sylwetkami pojawiającymi się w najmniej spodziewanych momentach. Jeśli ktoś nie przesadza z efektami specjalnymi, jeśli nie idzie na łatwiznę już zasługuje na uznanie. Tutaj pierwszy plan grają ruiny, opustoszałe plenery, zdziczałe zwierzęta. Jeśli jesteście zmęczeni nadmierną ilością krwi i flaków w amerykańskich horrorach, ten na pewno docenicie. Nie jest to żadne kino pierwszych lotów, nie jest to arcydzieło.
To porządnie zagrany horror z sensownym aktorami, bardzo sensownym reżyserem, który wie, że może nie tworzy kina do Oscarów, ale takie, które ma nas przestraszyć. I swoje zadanie jak najbardziej osiąga. Ogląda się to bardzo dobrze, z emocjami, bez nudy i - co najważniejsze – bez obrzydzenia. A to w świecie amerykańskich horrorów niestety dzisiaj rzadkość.
Marta Czabała